59. Dorothy i serce z kamienia

2.5K 365 19
                                    

– Jak to... Jak to możliwe?! – pisnęła Octavia, chwytając mnie za ramię. Z trudem je z siebie strzepnęłam.

– Niestety, jest. Była taka historia w moim świecie, o kobiecie, gorgonie, której spojrzenie zamieniało w kamień. Król Gnomów musiał eksperymentować z magią i kogoś takiego sobie stworzyć. Jeśli ją zobaczysz, nie patrz jej w oczy, najlepiej w ogóle na nią nie patrz! A przede wszystkim bądź cicho, żeby jak najdłużej nas nie zauważyła.

– Tak? I co dalej? – zaczęła zrzędzić, na szczęście przynajmniej cichym głosem. Przełknęłam ślinę i nie odpowiedziałam, bo prawda była taka, że nie miałam pojęcia, co.

Ruszyłam przed siebie śladem posągów, kryjąc się za każdym i sprawdzając, czy dalsza droga była czysta. Równocześnie intensywnie myślałam nad wyjściem z tej sytuacji. W komnacie było cicho, każdy dźwięk zostawał zwielokrotniony przez echo i wiedziałam, że prędzej czy później gorgona nas znajdzie. A wtedy musiałam mieć opracowany plan, jeśli nie chciałam pójść w ślady Nicka, Noah i jego marynarzy.

Problem w tym, że nie widziałam żadnego wyjścia z tej sytuacji. Moja magia była do kitu, skoro tylko mi przeszkadzała, ale absolutnie nie potrafiłam użyć jej w momencie, gdy naprawdę jej potrzebowałam. A co pozostawało mi poza tym? Gryzienie zębami i haratanie pazurami? Wolne żarty – jeśli to oczywiście faktycznie było to, o czym myślałam.

Bardzo szybko przekonałyśmy się, że tym razem miałam rację.

Usłyszałam ją już z daleka. Najpierw nie zorientowałam się, czym był ten dźwięk – jakby coś ciężkiego sunęło po podłodze, monotonnie, ale płynnie, bez przerw, które sugerowałyby, że ktoś coś ciągnął. Odgłos wyraźnie się przybliżał i z każdą chwilą coraz bardziej wydawało mi się, że powinnam wiedzieć, co to było. Że z czymś powinnam to skojarzyć.

A potem wpadłam w panikę i pociągnęłam Octavię pod samą ścianę, w najciemniejszy możliwy kąt, za jedną z kamiennych figur, która dzięki rozłożonym szeroko rękom była w stanie dosyć dobrze skryć nas obie.

– Nie ruszaj się i nie odzywaj – syknęłam Octavii do ucha. – I spuść wzrok. Niezależnie co by się działo, nie wolno ci patrzeć jej w oczy, jasne?

Octavia tylko słabo pokiwała głową i spuściła wzrok. Na moment zacisnęłam powieki, słysząc ten sam odgłos coraz bliżej, aż w końcu dotarł na środek korytarza praktycznie naprzeciwko nas. Dopiero wtedy nie wytrzymałam i otworzyłam oczy.

To naprawdę była ona, zrozumiałam to w jednej chwili. Sunęła wzdłuż korytarza, jakby czegoś szukając – może wiedziała, że kolejne ofiary wpadły do niej z wizytą. Meduza była bardzo duża, przypuszczałam, że mogła mieć jakieś sześć i pół stopy wzrostu. Miała naprawdę piękną twarz, nieco przerażającą, ale piękną. Zapewne faktycznie została wymyślona przez Króla Gnomów, bo nie wierzyłam w naturalne istnienie tak idealnego piękna, tych regularnych rysów twarzy, ładnie wykrojonych ust, długich rzęs i kształtnej figury. No, przynajmniej do pasa.

Od pasa bowiem naga gorgona przeistaczała się w węża, kończącego się długim, żywym ogonem. Nic dziwnego, że sunęła po ziemi, biorąc pod uwagę, że nie miała nóg.

Najbardziej przerażające były jednak węże. Mnóstwo małych, wyglądających tak, jakby każdemu napotkanemu przechodniowi chciały odgryźć rękę, wijących się dookoła jej głowy węży. W większości szarych, pasujących do jej bladej karnacji.

Wprost nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam na własne oczy. Dużo już widziałam w Oz i przywykłam do rzeczy, których nie potrafiłam w racjonalny sposób wyjaśnić. Przywykłam do przyprawiających mnie o ciarki latających małp, Kalidachów czy żywych drzew, które próbowały nas zabić. Jednak zobaczenie na własne oczy czegoś tak bardzo ziemskiego, tak dobrze znanego mi ze starych opowieści, to było zupełnie coś innego. Od dziecka przekonywano mnie, że takie rzeczy nie istniały. Że to tylko historie. Nie bez powodu do czasu, gdy trafiłam do Oz, szczyciłam się zdrowym rozsądkiem i trzeźwym osądem rzeczywistości – ciotka i wujek nauczyli mnie twardo stąpać po ziemi. Jednak coś takiego – widok meduzy sunącej korytarzem pełnym posągów, w które spojrzeniem zmieniła żywych ludzi – mogło zachwiać zdrowym rozsądkiem każdego.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now