18. Dorothy i Czarnoksiężnik

3.5K 420 62
                                    

– Muszę z nim porozmawiać! – wykrzyknęłam histerycznie, jeszcze raz próbując się wyrwać Christianowi. Kiedy mnie nie puścił, zareagowałam odruchowo: kopnęłam go w czułe miejsce, a potem doprawiłam z łokcia prosto w nos. Nie spodziewał się takiego ataku, bo nawet się nie zasłonił; zgiął się tylko w pół, a ja wyszarpnęłam rękę i uciekłam z sypialni, i pobiegłam za strażnikami nie przejmując się, że byłam ubrana tylko w koszulę nocną. – Jack!

Któryś ze strażników próbował mnie zatrzymać, wykręciłam mu więc rękę do tyłu i kopnęłam w nogę nie całkiem w stylu judo, niestety później nogi zaplątały mi się w koszulę nocną i straciłam kilka cennych sekund. A później z sypialni wybiegł Christian, trzymając się za krwawiący nos, i krzyknął do strażników:

– Stać! Puśćcie ją. – Kolejny strażnik niechętnie mnie wyswobodził, a widząc, że dowódca straży pokazuje, żebym się nie krępowała, podeszłam do Jacka i spojrzałam na niego z napięciem.

Jego twarz jak zwykle nie wyrażała nic. Chociaż tym razem było to chyba nawet bardziej „nic" niż zwykle. Musiałam przyznać, że trochę się tego przestraszyłam.

– Jack, powiedz coś – poprosiłam łamiącym się głosem. – Proszę. Przecież ty nic nie zrobiłeś, prawda? Nie mogłeś zrobić nic z tego, o co cię oskarżają...!

Jack wreszcie na mnie spojrzał, a jego szare spojrzenie było smutne i poważne. Widząc to, poczułam autentyczne mdłości, bo wiedziałam, jaka będzie odpowiedź, jeszcze zanim ona nastąpiła.

– Chciałbym ci to powiedzieć, Dorothy, ale skłamałbym, gdybym to zrobił – odpowiedział spokojnie, wręcz łagodnie. – A wolałbym już więcej cię nie okłamywać.

Christian chwycił mnie delikatnie za ramię i byłam pewna, że tym razem przygotował się na ewentualny atak z mojej strony. Żaden atak jednak nie nastąpił i udało mu się mnie odsunąć na bok niczym lalkę, żeby strażnicy z Jackiem mogli przejść. Nie próbowałam ich więcej w żaden sposób zatrzymywać, nie próbowałam już o nic wypytywać Jacka, bo ta jedna odpowiedź wystarczyła mi aż nadto.

Jack nie tylko przyznał się do tego, o co go oskarżano. Przyznał się też, że okłamywał mnie w trakcie drogi do Emerald City. Nie powiedział oczywiście, co dokładnie miał na myśli, ale jakie to właściwie miało znaczenie? Przecież od początku wiedziałam, że nie powinnam mu była ufać, miałam wątpliwości do tego stopnia, że nie powiedziałam mu nawet o połówce klucza!

Nie ufałam mu, to jasne. Nie mogłam jednak tego tak zostawić. Zanim tak całkiem go potępię, powinnam przecież dowiedzieć się chociaż, o co w tym wszystkim chodzi, o co dokładnie go oskarżyli i co takiego zrobił. Mogłam mieć do niego pretensje o kłamstwa i o zatajenie przede mną prawdy na temat swojej przeszłości i powodów przybycia do Emerald City, ale przecież nie było to nic, czego bym się po nim nie spodziewała. A czy po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, Jack nie zasłużył na odrobinę choćby kredytu zaufania?

Patrzyłam jeszcze przez moment za strażnikami, póki nie zniknęli za rogiem, a potem odwróciłam się do Christiana. W jego oczach nadal widziałam to idiotyczne współczucie, którego nienawidziłam. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i założyłam ramiona na piersi, dopiero wtedy uświadamiając sobie, jak idiotycznie musiałam wyglądać w tej koszuli nocnej.

– Anonimowy donos, tak? – podjęłam; nie potrafiłam pozbyć się z głosu oskarżenia. – I co dokładnie powiedział ten anonimowy donos?

– Dorothy... Naprawdę nie powinienem o tym z tobą rozmawiać. – Christian potrząsnął głową i położył mi dłoń na plecach, żeby skierować mnie z powrotem do sypialni. – Prawdę mówiąc, powinniśmy aresztować też ciebie za pomoc w przedostaniu się do miasta komuś tak niebezpiecznemu jak Jack, Czarnoksiężnik jednak nalegał, żeby zostawić cię w spokoju. Ale musisz wiedzieć, że nie zarobiłaś tym sobie plusa u mieszkańców Emerald City.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now