-Nie można, to żyć bez wody- syknęłam. 

-Reed, proszę- jęknął.

Miał zbolałą twarz, prawie tak, jakbym go pobiła. To raczej nie możliwe, ale wyglądał jak po porządnej bójce. Z tą różnicą, że nigdzie nie było krwi.
-Nie Matt- zmrużyłam oczy.- Oszukałeś mnie. Zawiodłeś mnie.

Pokiwał głową na znak, że rozumie. 

-Tak, masz rację..powinienem ci powiedzieć- stwierdził.- O Archerze, o gangu- dodał całkiem cicho.- Ale bałem się twojej rekcji. Bałem się, że się ode mnie odwrócisz. Że zaczniesz się mnie bać, unikać.
-Udawałeś kogoś kim nie jesteś- stwierdziłam sucho.

-Okej, zmieniłem trochę wygląd- powiedział.- Musiałem być wiarygodny. Ale Reed..wszystko co mówiłem, było prawdą. 

-Sklep mamy również?- syknęłam.

Przymknął oczy, odchylając lekko głowę.
-Kiedy mówiłem o sklepie...chciałem, żeby tak było. Jak byłem mały, miała swój sklepik. Pomagałem jej, ale jako trzylatek bardziej szkodziłem- uchylił powieki, wyłapując moje spojrzenie.- Wszystko inne było prawdą. Za każdym razem, kiedy opowiadałem ci o dzieciństwie, o poglądach, o Tobie.. nie kłamałem. 

Przełknęłam głośno ślinę. Moje serce drgnęło. Przypomniałam sobie, co mówiła Katt na jego temat. Przypomniałam sobie ostrzeżenia Lilian. Też wiele przeszedł w życiu. Może nie był w porządku wobec mnie, ale chyba miał dobre intencje. 

-Gdzie byłeś, kiedy mówiłeś o inwentaryzacji?- zapytałam, spuszczając wzrok. Znałam odpowiedź, ale i tak, łudziłam się, że to kłamstwo. 

-Interesy- mruknął. 

Tak jak myślałam. Przecież on tez jest gangsterem. Usiadłam na łóżku, składając ręce na kolana. Oddychałam przez usta, ze spuszczoną głową. Chłopak, podszedł do mnie i ukucnął przede mną.

-Rozumiesz Reed?- zapytał.- Nie chciałem ci nic mówić, wiesz dlaczego? Bo dla kogoś takiego jak ja, jedyną stałą rzeczą jest biznes. Gdybyś się dowiedziała, nie chciałabyś mnie znać. Świetnie to rozumiem, ale nie chciałem żebyś mnie zostawiła. Nigdy nie będę dobrym typem na faceta, dla jakiejkolwiek dziewczyny. Jestem naznaczony- zniżył głos do szeptu.-Decydując się na takie życie, zrezygnowałem z trwalszych związków, bo one mogą tylko skrzywdzić drugą stronę. Na mnie, mi już nie zależy.

Spojrzałam na niego, analizując jego straszne słowa.
-Po poznaniu ciebie, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Chciałem, żebyś była jasnym punktem mojego życia. Kimś stałym, do kogo mógłbym wracać- powiedział cicho.- Proszę. Wybacz mi to. 

W kącikach moich oczu zebrały się łzy.  To co mówił, było na prawdę szczere. Czułam to. Uczeni nazywają to, kobiecą intuicją, które zresztą jest niezawodna.

-To co się stało...-zaczęłam.- Cholernie mnie zraniło. Ale...chciałeś dobrze. Wy chcieliście- uśmiechnęłam się lekko.- Wybaczyłam Archerowi, więc nie było by sprawiedliwie, gdybym nie zrobiła tego wobec ciebie. Wybaczam ci Matt.   

Blondyn rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, a jego oczy rozweseliły się. Wstałam, a on po chwili zrobił to samo.

-Chciałbym, żeby było jak dawniej..-westchnął.
Moje serce, w pełni należało do Archera, co oczywiście wpędzi mnie w kłopoty. Co oczywiście jest bez przyszłości, bez sensu i bez jakichkolwiek norm. Poza tym...nie mam z nim kontaktu od rana, a przecież stało się co się stało. Nie mogę odpędzić się od myśli, że dla niego to była tylko zabawa.

-To nie jest dobry pomysł- mruknęłam.

-Wiem- skrzywił się lekko, drapiąc po karku.- Nie zamieniłbym chwil spędzonych z tobą, na żadne inne. Żałuję, że tak się to potoczyło...
-Mówisz, jakbyśmy mieli się już nigdy nie zobaczyć- zaśmiałam się nerwowo, żeby rozluźnić napiętą atmosferę. 

Matthew spojrzał na mnie, znad długich rzęs. Jego oczy, pozostały wciąż hipnotyzującym, niebieskim oceanem. Nie działały już na mnie tak, jak poprzednio. Może to nie była miłość, a zauroczenie? Fascynacja?

-Nigdy, nie będzie już tak, jak chciałbym żeby było- westchnął.- Więc to pożegnanie...po części. 

Uśmiechnęłam się lekko, wycierając dłonie w granatowe spodnie. Tak na prawdę nie były spocone, ale nie wiedziałam co z nimi robić. 
-Nie lubię miejsca pod oknem- westchnęłam.- Mogę wrócić do ławki przed tobą?

Zaśmiał się, ukazując zęby.

-Przysięgam, że jeśli Brittany usiądzie jeszcze raz na twoim miejscu, to kopnę to krzesło tak mocno, że wbije się w ławkę- dodał poważnie, jednak na jego twarzy widać było rozbawienie.

Zaśmiałam się, a po chwili on również do mnie dołączył. Poprawiłam włosy, zakładając luźny kosmyk za ucho. Tęskniłam, za humorem i żartami niebieskookiego. 
-Więc zgoda?- zapytał, rozkładając ręce.
-Zgoda- stwierdziłam, wpadając w jego ramiona. 
Przytuliliśmy się. Chłopak ścisnął mnie mocno, jednak po chwili się wyswobodziłam. To był tylko przyjacielski uścisk, więc nie należało go przedłużać. 
-Jak tam rana?- zapytałam.

-Jest dobrze- potwierdził.- Wyglądało groźniej, niż w rzeczywistości było. 

-Cieszę się- pokiwałam głową, przygryzając wargę. Męczyła mnie jedna, bardzo ważna kwestia. 

-A u ciebie? Dawno nie rozmawialiśmy..-stwierdził.

-W porządku- odpowiedziałam tylko. 

Intensywnie obmyślałam, czy warto zadać kolejne pytanie. 

Patrzył na mnie wyczekująco.
-Reed, o co chodzi? Dziwnie wyglądasz? Źle się czujesz?- bombardował mnie pytaniami.
Pokiwałam lekko głową, na znak że nie.

-Zastanawiam się- powiedziałam powoli, starając się dobrze dobrać słowa.- Co taki chłopak jak ty, robi w tak..brudnym interesie?- moje pytanie, wywołało u niego zdziwienie.- Świetnie się uczysz, jesteś przyjazny, inteligenty...i po prostu nie wyglądasz na takiego- westchnęłam. 
Przez chwilę się nie odzywał. Oddychał spokojnie, jak gdyby przed swoją wypowiedzią, musiał przemyśleć moje słowa. 
-Każdy z nas ma jakieś demony, które na zawsze z nim pozostaną- powiedział chłodno.- Zrobiłem to, co słuszne Reed. Nie wszystko jest tym, czym się wydaje. 

-Dlaczego Matt?- zapytałam. Na prawdę zastanawiało mnie, co tak porządny facet, robi w takim...szambie. 

-Moja matka, nie ma się za dobrze- powiedział po chwili.-Jest z nią..źle. 

-Źle?- a więc Katt nie kłamała.

-Zdecydowanie- przetarł otwartą dłonią twarz.- Kiedy się tu przeprowadziliśmy..moja mama była po wypadku. Jakiś drań zepchnął ją z pasa, przez co samochód dachował. Była w ciąży. Straciła córkę a ja..siostrę. Załamała się, więc tata pomyślał, że zmiana otoczenia jej pomoże. Nie pomogło. Wciąż siedzi w domu, bywają dni kiedy wychodzi ze swojego pokoju tylko do łazienki. Czasem, wydaje mi się że wraca do normalności, ale to tylko pozory. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była w sklepie czy w galerii. Chyba przed wypadkiem. Czasem wychodzi do ogrodu- oblizał usta, patrząc tępo przed siebie.- Ojciec nie dał rady. Powiedział, że albo się opamięta, albo on odchodzi. Odszedł. Dwa lata temu, w zimie. Raz w miesiącu przysyła marne gorsze, za które ledwo jestem w stanie spłacić rachunki i kupić podstawowe rzeczy- włożył ręce do kieszeni.- Mama potrzebuje opieki specjalisty, psychologa i drogich lekarstw. 
Zaczęłam chyba powoli łapać, o co chodzi. 
-To jedyny sposób, żeby zarobić duże pieniądze i żebym mógł jej pomóc. Robię to dla niej, nie dla siebie- uśmiechnął się smutno, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku drzwi.- Pójdę już. Do zobaczenia w szkole, Reed.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ zatrzasnęły się za nim drzwi. Czułam się bardzo dziwnie, analizując jego słowa. 



=====

Ta daaam! 

Mała niespodzianka dla Was ^^

Przepraszam wszystkich tych, którzy liczyli na Archera. No niestety... tym razem to rozdział, dla wszystkich fanów Matta. Ej, przecież on nie jest taki zły :D

Pozdrowinka! ;*

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang