#12

144K 6.4K 4.7K
                                    


Wbiegłam do pokoju Archera z szybkością światła. Pomieszczenie wciąż wygląda jak sterylne laboratorium. Jedynie drzwi szafy, są lekko uchylone, przez co widać z jej wnętrza szereg czarnych podkoszulków. Zza okna dochodzi cichy szum deszczu. Przyklękam obok szafki nocnej i sprawdzam jej zawartość. Uchylam również specjalnie ukrytą półeczkę. Błysk czarnego przedmiotu przyprawia mnie o dreszcze. Szybko zamykam szafeczkę, i opieram się o łóżko. Jeśli myślałam, że pistolet mi się przyśnił, właśnie się pomyliłam.Moje dłonie przywierają do czaszki. Wykonuję delikatne ruchy, aby uśmierzyć tępy ból głowy. Mimowolnie dostrzegam zdjęcie, obok lampki nocnej. Postanawiam ją zapalić. Moje oczy, robią się wielkie jak monety, kiedy dostrzegam na kawałku papieru swoją osobę. Moje zdjęcie. Moja roześmiana twarz, włosy spięte w luźnego kucyka, niesforne kosmyki wypadające z upięcia, rozweselone oczy i opinająca, ciemna bluzeczka. Moja mama, zrobiła je podczas wspólnych wakacji. Czemu, na Boga, Archer ma moje fotografie w pokoju?! 


=====

Rano, nie widzę żadnego śladu obecności przyrodniego brata w domu. Ten fakt jest pocieszający, ale nurtuje mnie, gdzie aktualnie przebywa. Czemu pan Hale nie wydaje się być zainteresowany sytuacją? Jedząc płatki z jogurtem, zastanawiam się nad tym, co zrobić. Wczoraj, pod wpływem złości zabrałam swoje zdjęcie z jego pokoju, ujawniając tym samym swoją obecność, w tamtym pomieszczeniu. Chodź mogłabym je odłożyć, nie mam takiego zamiaru. Może pomyśli, że je wyrzucił. W głębi domu, słyszę kawałki urywanej rozmowy mojej rodzicielki z przedstawicielem firmy, odpowiedzialnej za catering na weselu. Zostało niewiele ponad dwa miesiące. Z rozmowy jasno wynika, że powstał jakiś problem.

-Takk..tak..- powtarza, wpadając do kuchni i w pośpiechu robiąc sobie kanapki- Nie proszę pana, absolutnie.. własnie jestem spóźniona... jasne, rozumiem.. może osiemnasta? 

Z lodówki wyciągam szynkę i ser, podczas gdy mama smaruje niedbale kanapkę masłem. 
-Rozumiem..w takim razie dziewiętnasta?...świetnie!//jesteśmy umówieni... tak, tak.. dziękuję, do widzenia!

Odkłada telefon na blat i rzuca się na posiłek. W między czasie, szuka czegoś w torebce i z frustracją mruczy pod nosem. 

-Wszystko dobrze?- pytam 

-Tak, oczywiście- odpowiada- Nic się nie martw. 
Wyciąga kluczyki i wkłada je sobie na palec, szaklując w portfelu czegoś jeszcze.

-Zjedz coś na mieście..- wyciąga banknot i wpycha mi go do ręki- Mam dziś bardzo dużo rzeczy na głowie. O dziewiętnastej jadę z Adamem do "RoxFox". Musimy ustalić wstępne menu i tak dalej.. chcesz jechać z nami?

-Brzmi fajnie..wiesz..degustacje, tysiąc ciast, dań i przystawek- śmieję się-  ale nie mogę. Musze w końcu jechać do biblioteki, poczuć się... sama rozumiesz.

-Jesteś pena?- pyta z troską, zerkając to na mnie, to na kosz na śmieci, z którego wystają jeszcze pozostałości po wybuchu Archera.
Przełykam głośno ślinę.

-Tak, dam sobie radę. Poproszę Katty, żeby przyszła.

Mama wydaje się uspokojona. Całuje mnie delikatnie w policzek i wybiega z domu. Kończę śniadanie, zmywam i kieruję się w stronę szkoły. 


===


Na szkolnym parkingu, wpadam na rudowłosą. Idzie w zamyśleniu i dosłownie, odbija się ode mnie. 

-Reed!- wykrzykuje- Tak mi przykro, przepraszam...

-Spokojnie, spokojnie- mówię- Wszystko dobrze?

Zabawne, ile razy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech   godzin, musiałam wypowiedzieć to zdanie. 

-Naturalnie- uśmiech się blado- A u Ciebie?

-Hmm... Twój kuzyn zrobił nam wczoraj rozróbę w domu, polała się krew, pół zastawy zniknęło w koszu na śmieci. Poza tym, obawiam się że jest psychopatą, ponieważ posiada zapewne nielegalną broń i moje zdjęcia w pokoju. Więc jak myślisz?

-Dobrze- kłamię-Słuchaj, mam do ciebie prośbę. Mogłabyś wpaść dziś do mnie? Musze jechać do biblioteki, a potem zostaję sama w domu i będę się nudzić..
-Ohh, skarbie- westchnęła- Chciałabym, ale musisz mi wybaczyć. Dziś, Lilian potrzebuje mnie najbardziej.

Robi mi się przykro, kiedy uświadamiam sobie, że piękna zielonooka ma jakiś problem.

-Nie ma sprawy- uśmiecham się- Stało się coś?

Katty patrzy mi w oczy natarczywie, ale nie w złowrogi sposób. Obserwuję jak jej źrenice rozszerzają się, kiedy słońce chowa się za chmurami.

-Lilian..straciła rok temu przyjaciółkę-  mówi cicho- Doszło do wypadku, w którym zginęła. Miała na imię Kelsey.. 
Jej słowa są zimne, owiane tajemnicą. Robi mi się jeszcze bardziej przykro. 

-Dziś wypada..rocznica?- pytam

Kiwa potakująco głową. Uściskałam ją mocno, mówiąc że mi bardzo przykro, ponieważ to musiała być wielka tragedia i dla niej. Dziewczyna informuje mnie, że chodź nie znała jej tak dobrze, lubiła ją i dziś, w tym dniu jest jej równie przykro. 

-Masz rację, lepiej będzie, jeśli posiedzisz z nią- uśmiecham się pokrzepiająco. Chodź ciekawi mnie więcej szczegółów, nie sądzę, aby to był dobry moment na zadawanie pytań. 

Katty wyswobadza się z mojego uścisku i odchodzi. Po trzech krokach, zatrzymuje się i obraca do mnie. Poprawiam torebkę, czekając aż coś powie. Widzę, że bije się z myślami. 
-Nie powinnam tego mówić..- zaczyna cicho, przestępując z nogi na nogę- Gdyby Archer był..nieznośny.. bardziej niż zwykle..musisz..musisz mu wybaczyć...
-To znaczy?- pytam, lekko zdziwiona jej prośbą
-Kelsey.. była dziewczyną Archera- wyszeptała- Bardzo ją kochał i nie mógł nic zrobić, żeby ją uratować..


O.
Słodkie.
Dzieciątko.

Jezus.





Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz