#86

101K 4.7K 9.9K
                                    

Siedziałam w samochodzie Archera z nogami wystawionymi na zewnątrz. Chłopak opierał się o szeroko otwarte drzwi samochodowe, obserwując mnie. Z westchnieniem ukucnął, kładąc swoje dłonie na moich kolanach. 

Ta noc, nie miała końca. Nie było nam dane iść w spokoju spać. Było jeszcze tyle rzeczy, które musieliśmy zrobić. 

-Weź to- powiedział, sięgając ręką do schowka samochodowego i wyciągając z niego małe, białe opakowanie. 

-Co to?- pociągnęłam nosem i otarłam go pośpiesznie, czując się jak zasmarkana pięciolatka. 

-Tabletki na uspokojenie- westchnął. 

Przejechałam palcami po policzkach, by zebrać z nich świeże łzy. Nienawidziłam płakać. Czułam się wtedy bezbronna, okryta ze wszystkiego. 

-Dlaczego ja masz?- zapytałam cicho, patrząc na niego. 

Jego twarz była lekko poraniona, błyszczała od potu a kącik ust był mocno napuchnięty. 

-Diego kazał mi je mieć przy sobie, już jakiś czas temu- powiedział, lekko rozciągając wargi w uśmiechu.- Twierdzi, że jestem nerwowym człowiekiem. 

Przejęłam opakowanie, stwierdzając że jego zawartość jest nietknięta. Oczywiście, Hale jest zbyt dumny by przyjmować jakiekolwiek lekarstwa. Nawet kiedy był chory,

robił to niechętnie i jakby za karę.

-Zupełnie nie wiem, o co mu chodzi- mruknął.- Jestem pieprzoną oazą spokoju- dodał z całkowitym przekonaniem. 

Musiałam prychnąć. A potem? A potem zaczęłam się śmiać. Coraz głośniej i głośniej. Chłopak dołączył do mnie i chichotaliśmy razem, zupełnie jakby nic się nie stało. Przez chwilę było po prostu normalnie. 

-Jesteś niemożliwy- pokręciłam głową. 
Patrzyliśmy na siebie. 

Uświadomiłam sobie w jak wielkim niebezpieczeństwie się znajdowaliśmy i że wyszliśmy z tego cało. To, że możemy znów ze sobą być, że jesteśmy w jednym kawałku- cali i zdrowi, to cud. Przyłożyłam dłoń do jego policzka i wiedziałam, że myśli o tym samym. Przymknął oczy, wtulając się w nią. 
-Cholernie się o ciebie bałem- wyszeptał.
-Ja to samo- odpowiedziałam. 
-Widziałem co ci robił- powiedział, zaciskając zęby.- I nie mogłem nic zrobić, chociaż bardzo chciałem. 
Odkręciłam słoiczek, wysypując jedną tabletkę. Wepchnęłam ją do buzi. Miała gorzkawy, ziołowy posmak. Pochyliłam się, opierając swoje czoło o jego głowę. Trwaliśmy tak, przez pewien czas. 

-Musimy znaleźć Aarona- powiedziałam, będąc świadomą tego, że jego stan mógł być tragiczny. 

-Obdzwonię szpitale, dobra?- zaoferował.

Pokiwałam głową. Chłopak wstał i zaczął chodzić z telefonem w ręku. Zwinęłam się w kłębek na siedzeniu, mocno zaciskając powieki. 

Obraz Katty powrócił. Jej radosna twarz, piękne oczy koloru butelkowej zieleni, zadbane rude włosy, nogi aż do nieba i charyzma, która od niej biła. To co ją dotyczy, jest już czasem przeszłym. Kolejne łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, kiedy po kolei przewijałam wszelkie wspomnienia z nią związane. 
Pomyliła się. Została zaślepiona. Powinna dostać drugą szansę, ale los jej na o nie pozwolił. To było niesprawiedliwe. 

-Jest- Archer przerwał moje rozmyślania.- Dwadzieścia minut drogi stąd. Chcesz tam pojechać? 

Pokiwałam ochoczo głową. Chociaż tyle mogę zrobić.
-W jakim jest stanie?- zapytałam, kiedy zasiadł za kierownicą. 
-Trwa operacja- powiedział.- Nic mi więcej nie powiedzieli.

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz