#1

231K 8.1K 12.4K
                                    


Dzień swoich siedemnastych urodzin spędzam w jeepie mamy. Firma odpowiedzialna za dowóz naszych rzeczy, już dawno jest na miejscu. My natomiast, jedziemy powoli, zahaczamy o znajomych mojej mamy, która chce się pożegnać i zapewnić o tym, że zobaczą się na jej ślubie. Zatrzymujemy się przy domu Emmy, która jest moją dobrą znajomą. Żegnam się z nią oddając przy okazji parę płyt, które pożyczyła mi jakiś miesiąc temu. 

-Weź je.- uśmiechnęła się blondynka- Niech to będzie prezent na urodziny. Tak przy okazji to wszystkiego co najlepsze. 

Uścisnęła mnie, po czym po paru minutach pożegnałyśmy się. Wsiadłam do samochodu.

-Będziesz tęsknić za znajomymi?- zapytała moja rodzicielka, gdy włączyłyśmy się do ruchu na autostradzie. Z radia płynęła cicha muzyka, a widoki za oknem stawały się monotonne.

-Nie martw się.- odpowiedziałam- Zawsze mogę do nich zadzwonić. Poza tym, to tylko niecałe czterdzieści minut drogi, więc mogę ich odwiedzać.

Prawda była taka, że właściwie nie miałam wielu znajomych. Było parę osób z którymi utrzymywałam kontakt, głównie były to dziewczyny z klasy i sąsiedztwa. Wychodziłam z nimi na lody, na zakupy czy do kina. Jednak one miały swoje paczki i przyjaciółki, którym się zwierzały, więc wiedziałyśmy o sobie tylko tyle, na ile same pozwoliłyśmy. Moją przyjaciółką zawsze była mama.

***

Dom Pana Hale leżał w bogatszej dzielnicy miasta. Na podjeździe już czekały na nas kartony i pojedyncze meble, jakie mama koniecznie chciała mieć przy sobie. Wśród pudeł krzątał się Adam, wraz z dziewczyną w moim wieku. Miała ogniste włosy, nogi do nieba i uroczy uśmiech. Spojrzałam na mamę, ale ona nie patrzyła na mnie. Zaparkowała i wysiadła. Z radością wpadła w ramiona ukochanego i zaczęła streszczać naszą podróż. Było już po siedemnastej. W końcu i ja wygramoliłam się z samochodu i czując się niezręcznie, podeszłam do nich.
-Dzień dobry.- przywitałam się 

-Witaj Reed.- wybranek mojej matki uścisną moją dłoń- To jest Katty.- wskazał na rudowłosą- Moja siostrzenica. Często tu przebywa. 

-Tak się cieszę, że w końcu będę mogła porozmawiać w tym domu z jakąś dziewczyną!- pisnęła i rzuciła się na mnie. Pachniała jak słodkie ciastko. Trochę mdląco, ale i tak zrobiłam się głodna.
-Miło się poznać.- powiedziałam cicho. Ta dziewczyna uniemożliwiała mi oddychanie. 

W końcu odsunęła się ode mnie z szerokim uśmiechem. Okręciła się wokół własnej osi, eksponując pofalowane, długie włosy, opaloną cerę, zwiewną białą sukienkę i kremowe szpilki. 
-Ładna?- zapytała. Jej zielone oczy śmiały się i błyszczały.- Kupiłam ją na wyprzedaży. Zaoszczędziłam kupę forsy!

-Śliczna.- skomentowałam.
Była taka żywiołowa i energiczna. Przy niej wyglądałam słabo. Ubrana w czarne legginsy, trampki i biały podkoszulek, prezentowałam się dużo gorzej. Chodź obydwie należymy do szczupłych osób, Kat ma więcej ciała tam gdzie kobieta powinna mieć go więcej. Jej makijaż jest perfekcyjny i naturalny, podkreśla śliczne oczka i pełne usta. Moje mają niebieski odcień, ale nie są tak intensywne. No i te włosy! Gęste, pofalowane, długie i w tak mocnym kolorze.  Moje sięgały za stanik, były kruczoczarne i na pewno miałam ich mniej niż ona/
-Wybierasz się gdzieś?- zapytała mama, dotykając materiału sukienki.

-Nie.- zaśmiała się- Życie nastolatków, zaczyna się tutaj koło siódmej. Poza tym, ja tak zwykle chodzę. Bardzo lubię taki styl.
-Jesteś przepiękną dziewczyną.- skomentowała- No i ta sukienka! Rewelacja! Myślę, że powinnaś zabrać Reed na zakupy. Mogłybyście wybrać sukienki na ślub. 

-To wspaniały pomysł!- zapiszczała po raz kolejny- Znam świetne sklepy w centrum! Mamy jeszcze czas, ale nie możemy ściągać na ostatnią chwilę! Rozumiem, że zostały nam jeszcze cztery miesiące, ale to trzeba dobrze przemyśleć. 

Trajkotała bez opamiętania, więc w połowie przestałam jej słuchać. Jej osoba, trochę mnie przytłaczała. Rozglądałam się po terenie. Bardzo ładne i zadbane podwórko, bez szaleństw. Parę ozdobnych drzew i kwiatów. W oddali była huśtawka i hamak. Idealne miejsce do odpoczynku.

Drzwi od domu otworzyły się z hukiem. Mój wzrok powędrował mimowolnie w ich stronę. Stał w nich Archer, z rozczochranymi włosami, grymasem wymalowanym na twarzy, czarnych spodniach i o zgrozo.. bez koszulki. 

-Co one tu robią?- zapytał z nienawiścią wymalowaną na twarzy. 

-Chyba wspominałem o tym, że tu z nami zamieszkają.- odezwał się Adam, przyciskając mamę do swojego boku. Patrzył na syna wzrokiem, który nie znosił sprzeciwu, ale chłopak tylko skrzywił się nieznacznie, zakładając ręce na pierś. 
-Chyba wspomniałem o tym, że sobie tego nie życzę.- odpowiedział, patrząc na mnie jak na najbrzydsze stworzenie na świecie.

-To jednak mój dom, i to ja decyduję.- pan Hale był widocznie zdenerwowany zachowaniem syna. 
-Ja wciąż tu mieszkam. 

-A ja wciąż utrzymuję twój tyłek, więc chyba mam przewagę!- o ile przed chwila był spokojny, tak teraz cały spokój z niego uleciał. 

-Jasne, oczywiście.- rzucił sarkastycznie- Zajmujesz się mną tak samo chętnie, jak matką, kiedy potrzebowała Twojej pomocy.- warkną. 

Mięśnie na Twarzy mojego przyszłego ojczyma, spięły się. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, Archer leżałby już martwy.

Przestąpiłam z nogi na nogę, przyłapując się na gapieniu w wyrzeźbione ciało idioty przy drzwiach. Boże, gdyby miał dobry charakter, mogłabym o nim śnić i marzyć. Ale chodź wygląda jak model, zachowuje się jak syn diabła. 
-Archer, rozmawialiśmy na ten temat setki razy.- do tej ostrej wymiany zdań, dołączyła się rudowłosa- Mógłbyś na chwile pohamować, swój świński charakter i schować go do kieszeni? Nic tym nie wskórasz, wiesz o tym?

-Właśnie się hamuje. - warkną- Od paru minut mam wielką ochotę, przywalić tej małej, za natarczywe gapienie się w mój tors. 

Oprzytomniałym i nieznacznie potrząsnęłam głową. Mówił o mnie.

-Wcale się na ciebie nie patrzę.- powiedziałam cicho, mrużąc oczy

-O umiesz mówić?- udawał zdziwienie. Sięgną, ręką po koszulkę lezącą na krześle. Naciągną ją na siebie, po czym złapał kluczki do samochodu z parapetu. W momencie znalazł się naprzeciwko mnie. Był ode mnie dużo wyższy. Trochę mnie to przerażało.  

-Cholernie irytuje mnie Twoja osoba wiesz?- jego głos ociekał jadem a intensywnie zielone oczy, wpatrywały się we mnie złowieszczo.- Na twoim miejscu przemyślałbym, mieszkanie tutaj- Nachylił się do mojego ucha po czym powiedział cicho- Wiesz czemu?- przerwał- Bo ze mną za ścianą, nigdy nie będziesz bezpieczna.

Zaśmiał się cicho po czym wyprostował swoją postawę.

-Tak nawiasem mówiąc- popatrzył na mój podkoszulek- Mogłabyś chodzić bez niego, i tak wszyscy wiemy, że masz pod spodem różowy stanik. 

Zasłoniłam się rękami. Nie wiedziałam, że aż tak mocno prześwituje. Kolejny raz mnie upokorzył.
-Idiotka.- wyminą mnie, szturchając boleśnie w żebra, po czym wsiadł do samochodu i z piskiem opon wyjechał na ulicę.

Zapowiada się wspaniała zabawa.  



Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz