#84

92.6K 4.3K 4.2K
                                    

ARCHER POV 

-Magnetofon?- zapytałem, stojąc jak ostatni debil nad urządzeniem na środku drewnianego stołu. 

Carter opuścił broń i stojąc obok mnie, wpatrywał się w urządzenie, jakby to miało dać nam odpowiedź. Wciąż oddychałem szybciej niż zazwyczaj a każdy mięsień i kość, dawały o sobie znać. 

Szczerze nie rozumiałem tej sytuacji. 
-Może to nie to pomieszczenie?- zaproponował mój przyjaciel. 
Pokręciłem głową. Płacz dochodził dokładnie spod tych drzwi. Przycisnąłem odpowiedni przycisk, a po chwili z jego głośników dobiegło łkanie. Przewinąłem taśmę, a kiedy puściłem przycisk, było słychać krzyk. Dokładniej mówiąc, krzyczała Katty.

-Co jest?!- mruknął Carter.
Chyba nas wrobili, do chuja.  W tamtym momencie, miałem ochotę wziąć ten pierdolony sprzęt i roztrzaskać go o o ściany a potem wybiec stąd i pojechać do Reed. Właśnie wtedy, kiedy jej wyimaginowana postać, stanęła mi przed oczami poczułem tępy ból z tyłu głowy.  A potem zapadła ciemność.



MIKE POV

-Kurwa stary, co ty odpierdalasz!?- odskoczyłem od szamotających się na ziemi chłopaków. Diego wyciągnął broń, więc sprawa nie zapowiadała się na delikatną. Z zaciętej miny i błysku w oczach, wiedziałem że dużo go to kosztuje. 

-Co ty robisz!?- krzyknął Will, kompletnie pozbawiony szans na wyswobodzenie się. Uchwyt, jaki zafundował mu czarnowłosy, nie pozwalał mu na najmniejszy ruch. 

-Ufałem ci kurwa- syknął w odpowiedzi.- Nigdy nie sądziłem, że tego pożałuję. 

Matt podszedł do nas a jego mina mówiła dokładnie to samo, co moja. Obaj nie wiedzieliśmy co się tu dzieje, ale nie mogliśmy w żaden sposób w to ingerować. 

-O co ci chodzi!?- powtórzył DeVitto.- Złaź ze mnie do chuja, nie mam czasu na zabawę! Musimy tam iść!

Diego zaśmiał się gorzko, a ten śmiech przyprawił mnie o nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł niczym stado galopujących antylop, wzdłuż moich pleców. 

-A co na nas czeka w środku, co Will?- zadrwił.- Co ci kurwa zaoferowali, że sprzedałeś swoich przyjaciół?! Co!?

Cofnąłem się nieznacznie, nie mogąc przetrawić tych informacji. William był moim bratem, przyjacielem, pierwszą osobą, do której szedłem, kiedy potrzebowałem z kimś pogadać i pośmiać się. Miałby nad zdradzić? Dlaczego?

-Co kurwa?!- zdziwił się.- Pojebało cię?!
-Wszystko już wiem- pokręcił głową, mocniej przypierając chłopaka do podłoża.
 Coraz trudniej było mu oddychać, widziałem to. Sięgnąłem do boku, gdzie miałem pistolet. Niepewnie chwyciłem go w dłoń i z ciężkim sercem (tak, mam takie coś) uniosłem w jego kierunku. Zdrada nie może być wybaczona, a zdrajca zostaje ukarany najsurowiej. Nie zamierzałem strzelać, a przynajmniej bardzo tego nie chciałem. 

-Sprzedawałeś nasze plany Jinetes, dlatego znali nasz każdy ruch-warknął.- Współpracujesz z nimi, do cholery! 

-Zwariowałeś!?- odkrzyknął.
-Powiedziałeś im wszystko- ryknął rozwścieczony Diego.- Wszystko, co ci powiedziałem! Skłamałem Ci. Kurwa, wam wszystkim musiałem powiedzieć jakieś kłamstwo, żeby was sprawdzić. Do tego kurwa doszło! Wyczyścili tylny magazyn, tylko dlatego bo powiedziałem Ci, że go wysadzę!

Cholera...Tego się nie spodziewałem. Na te słowa, Matthew drgnął po czym sam skierował swoją broń w kierunku winowajcy. 

Miałem od rana ochotę komuś przywalić, połamać kości czy przestrzelić łeb. Nie sądziłem, że będzie to ktoś taki. By to szlag! 

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz