#26

140K 6.1K 3.5K
                                    

W momencie, kiedy jego oddech zmieszał się z moim, powinniśmy się od siebie odsunąć. Ja powinnam wstać, powiedzieć że mi zimno i żebyśmy wracali. On natomiast, powinien zeskoczyć z maski samochodu, włożyć ręce do kieszeni i mruknąć "Tak, jedziemy". Zamiast tego tkwiliśmy w miejscu, oddychając sobie w usta oraz patrząc w oczy. Wszystko wokół zniknęło, zmieniło się w ciszę. Ciemność wygrała swoją walkę, spychając słońce dalej. Teraz widział nas już tylko księżyc. Słyszałam tylko bicie swojego serca, które pompowało krew niezwykle szybko. Zbyt szybko. Archer trzymał rękę na moich plecach. Czułam, jak ciąży mi na kręgosłupie. Ale nie reagowałam. W tej chwili było coś magicznego i niebezpiecznego, ale jakże pociągającego. Może właśnie w tym momencie, opowiadamy sobie wszystko wzrokiem, wyrzucamy z siebie swoje obawy, złości, myśli i pragnienia. Jego spojrzenie delikatnie schodzi niżej, na moje lekko rozchylone wargi. Mimowolnie oblizuję kącik ust językiem. I wtedy, chłopak wręcz wychodzi z transu. Mruga parokrotnie, odsuwając się nieznacznie. Po chwili robię to samo, zabierając ręce z jego klatki piersiowej. 

-Wracamy- powiedział, zeskakując z samochodu. Nie patrząc w moją stronę, usiadł za kierowcą. 

Dopiero kiedy otwierał drzwi samochodu, wydając przy tym cichy dźwięk, ześlizgnęłam się z maski i powlokłam do drzwi. Z dziwnym uczuciem na sercu, zakłopotaniem i szokiem, powoli zajęłam swoje miejsce. Nie czekając, aż zapnę pasy bezpieczeństwa odpalił silnik  i ruszył przez wyboistą polną drogę. Wracaliśmy w ciszy, którą zakłócały standardowe dźwięki maszyny. Przycisnęłam palce do ust, delikatnie w nie chuchając by się rozgrzać. Mój przyrodni brat zerkną na mnie i jednym kliknięciem, włączył ogrzewanie. Momentalnie poczułam ciepłe powietrze na skórze. 

-Powiedz, jak się rozgrzejesz- mrukną, koncentrując się na drodze. 

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. 

-Dziękuję- powiedziałam słabo, czując dziwne napięcie między nami- A Tobie nie jest zimno?

-Nie- kąciki jego ust delikatnie podniosły się ku górze.-Przyzwyczaiłem się.

-Na prawdę?- zapytałam tępo. 

-Yhymm..- jego spojrzenie znów uciekło w moją stronę, ale szybko wróciło na drogę- Jeśli zapytasz, dlaczego to i tak ci nie odpowiem. 

Zmarszczyłam brwi. 

-Nie musisz być nie miły- burknęłam. 

Idiota. 

-Nie jestem- powiedział.- W tym momencie to ty jesteś nie miła, ponieważ ja mówię do ciebie normalnym, spokojnym tonem a ty się obrażasz.

-Ja się obrażam!?- zdziwiłam się, podnosząc głos. 

-No i w dodatku krzyczysz- stwierdził.

-Co?-zdziwiłam się- Wymyślasz.

-Zarzucasz mi kłamstwo- powiedział, a w jego głosie słuchać było śmiech. 

-Jesteś palantem- skwitowałam, mrużąc oczy. 

-A na koniec mnie obrażasz- westchną.- Gdybym wiedział, że jesteś taka nie grzeczna uspokoiłbym się w odpowiedni sposób..wcześniej- poruszył zabawnie brwiami. 

Wywróciłam oczami. 
-Obrzydliwy jesteś, wiesz?- zapytałam.- Jesteśmy rodzeństwem a rzucasz mi...seksistowskie komentarze i aluzje. 

-Nie jesteśmy rodzeństwem- mrukną.

-No tak wiem, nie z krwi i kości. Ale wkrótce nasi rodzice... no wiesz..

-Będą się kurwa razem pierdolić, mając obrączki na placu?!- krzykną o wiele za głośno, niż się spodziewałam. 

Otworzyłam oczy szerzej, lekko zdumiona. 

-Nie- powiedziałam spokojnie- Wezmą ślub. I wtedy będziemy rodzeństwem. 

-Świetnie- powiedział.- Ale na razie nie jesteśmy, wiec daj spokój. 

Mięśnie na jego twarzy się napięły, a usta zacisnęły w cienką linijkę. Niewiarygodne, że przed chwilą się śmiał, a parę minut temu był oazą opanowania i spokoju. 

Podczas kiedy moje serce chciało wylecieć z piesi, on patrzył na to wszystko niewzruszony. 

Znów zapanowała cisza. Mijaliśmy pierwsze budynki, co oznaczało że zbliżamy się do miasta. Ucieszyłam się. Postanowiłam wyłączyć ogrzewanie, ponieważ czułam że temperatura robi się za wysoka. Popatrzyłam na szereg przycisków i wyświetlaczy, szukając wzorkiem odpowiedniego. Kliknęłam jeden z nich, ponieważ miała wrażenie, że to właśnie ten.  Niestety, nie udało mi się. Z głośników zaczęła lecieć muzyka. 

  If this is to end in firet, hen we should all burn together .


Zaraz zaraz... że co!? 

-Co ty robisz Reed!?- zirytował się, patrząc na mnie. Słowa Eda Sheerana płynęły wśród nas, a mnie zastanawiało czemu słyszę ją znowu w jego samochodzie. 
-Chciałam..-zacięłam się, wystraszona jego karcącym spojrzeniem- Chciałam wyłączyć ogrzewanie. 


-Mówiłem ci- powiedział przez zęby, wyłączając radio.- Żebyś mi powiedziała, kiedy się rozgrzejesz- wyłączył również ogrzewanie. 

-Przepraszam- powiedziałam cicho, dodając głośniej- Masz jakiś problem z muzyką?

-Nie. 
-To czemu nie pozwalasz mi jej słuchać?- zapytałam. 

-Ponieważ to moje auto i to ja w nim rządzę- odpowiedział, skręcając w naszą dzielnicę. Nawet nie zauważyłam, jak szybko przemierzyliśmy miasto.

-I dlatego słuchasz sobie tylko jednej piosenki?

-Reed- westchną, patrząc na mnie. Wjechał na podjazd, gasząc silnik.- Zadajesz dużo pytań. Dużo niepotrzebnych pytań- przechylił się tak, by być  bliżej mnie- Nie pytaj, jeśli nie jesteś gotowa poznać prawdy. 

-Prawda jest taka, że po prostu lubisz tą konkretną piosenkę i masz zamiar delektować się nią w samotności?- zapytałam lekko rozbawiona. 

-Chciałbym, żeby to było takie proste- powiedział, opierając głowę o zagłówek- Jest prawdziwa- mrukną bardziej do siebie, niż do mnie- A teraz idź spać. Miłej nocy.c

Pożegnałam się, zastanawiając się nad sensem tych słów. Archer wyjechał z piskiem opon, co oznacza, że spędzi kolejną noc poza domem. Gdzie jest, kiedy nie ma go w domu? Dlaczego, tak mało w nim przebywa? Kim jest i dlaczego?



=====

Dziś na szybko i krótko :( 

Postaram się dodać, coś wieczorem... chciałam napisać coś więcej, w tym rozdziale ponieważ za dużo jednego wątku ostatnio xd No nic.. chce już spać, więc zostawiam Was z takim moim dziełem :D

Pozdrawiam :*  

Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz