#35

126K 5.7K 4.6K
                                    

Oddech Archera, zaczął łaskotać mnie w usta. Dzieliły nas tylko centymetry. Chciałabym umieć odezwać się w tej chwili, ale nie potrafię. Wszystkie słowa grzęzną w mule, nie wydostając się z mojego gardła. Powinien się odsunąć. Powinien wyjść. Powinien zapomnieć, co powiedziałam. 

Ale tego nie zrobi. Ja tego nie zrobię. Matt też będzie to pamiętał. 

-Nie wiesz, o co mnie prosisz- wyszeptał, tak cicho jakby ktoś mógł nas słyszeć.

Bo słyszał. Ukryty w szafie Matthew, siedział cicho słuchając i oglądając to, co dzieje się w pokoju. Na jego miejscu, już dawno bym wybuchła. 
-Masz rację- odpowiadam, ledwie słyszalnym szeptem.- Nie wiem.

Na jego usta wpełzł leniwy uśmieszek. Zerknęłam na jego wargi i wpatrywałam się w nie, jak w ósmy cud świata. Coś w nich było nadzwyczajnego. 

-Nie patrz tak- zaśmiał się, a jego usta perfekcyjnie układały się w szeroki uśmiech.- Bo pomyślę, że chcesz mnie pocałować.

Momentalnie odepchnęłam Archera. Potrząsnęłam lekko głową, odpychając od siebie wszystkie wcześniejsze myśli.  To mój przyszły brat. Nie ma mowy, żebym go pocałowała! Chyba nawet nie odważyłabym się dotknąć jego policzka. 

Nie zareagował, prawie tak jakby się tego spodziewał. Jego oczy wciąż były dziwnie wpatrzone w moją twarz. Poruszyłam się niespokojnie, dając mu do zrozumienia że powinien iść do siebie. 

-Czyli nie chcesz?- zaśmiał się zawadiacko.- Nie wyglądasz...

Nie pozwoliłam mu dokończyć, rzucając w niego najbliższą poduszką. Oczywiście, chłopak spodziewał się tego ruchu i bez problemu złapał przedmiot, znosząc się śmiechem. 

-Słodka jesteś- westchną, odkładając poduszeczkę za siebie.

-A ty głupi- warknęłam. 

Nie powinnam była parę minut wcześniej, zachowywać się jakbym postradała zmysły. To był błąd.

-To nie najgorsza oblega, jaką słyszałem- wzruszył ramionami, opierając się na łokciach.

Świetnie. Zaraz się tu położy i zaśnie. Jeszcze czego!

-Możesz stąd wyjść?- zapytałam. 

-Dlaczego?- zmarszczył brwi, taksując mnie spojrzeniem zielonych oczu. 

-Chcę się przebrać- wypaliłam na poczekaniu.  

-Możesz przebrać się tutaj- stwierdził, jakby to było oczywiste.- Nie będę podglądać. 
Zaśmiałam się tępo, wywracając oczami.
-Nie sądzę- powiedziałam. 

-Nie ufasz mi?- spojrzał na mnie kątem oka, ukazując szereg białych zębów. 
-Nie- odpowiedziałam, mrużąc oczy.

Nie powinnam mu ufać. To fakt. 

Wypuścił głośno powietrze, rozciągając wargi w pół uśmiech. 
-Mądrze- pokiwał głową, łapiąc się za serce.- Ale i tak...zabolało. 

Uśmiechnęłam się z politowaniem, kiwając głową. Im bardziej udawał, jak bardzo go to zabolało tym bardziej chciało mi się śmiać. Zaczęłam pukać się po głowie, chcąc aby zrozumiał jak bardzo jego zachowanie jest beznadziejne. Szybko jednak wybuchnęłam śmiechem, obserwując grymas na jego twarzy. Po paru chwilach wstał, a jego kości głośno zatrzeszczały. Skrzywiłam się, słysząc nieprzyjemny odgłos. 

-Jak staremu dziadkowi- skomentowałam, kiedy jego spojrzenie owiało moją twarz. 

-Starość nie radość- poklepał mnie po głowie, otwartą głową.

-Młodość nie wieczność- odpowiedziałam.- Wyjdź, chce się przebrać. Dobranoc.

Popatrzył na mnie podejrzliwie, zerkając po chwili w bok. Czyżby coś usłyszał? Niemożliwe. Matthew siedzi w szafie, jak mysz pod miotłą. 
Nieznacznie wzruszył ramionami, po czym mrukną pożegnanie. I wyszedł. 

Odetchnęłam głęboko, rzucając się w poduszki. Ulga jaką poczułam, była wprost nie do opisania. Wstałam szybko, rzucając się do drzwi. Tradycyjnie zakluczyłam je, chowając klucz do kieszeni spodni. 
-Boże- jęknęłam, przymykając oczy. 

Do moich uszów dobiegały odgłosy, gramolącego się z szafy Matta. Uchyliłam powieki, obserwując jak obciera dłonie w spodnie. Podeszłam do niego cicho, chcąc utulić swoje nerwy w jego ramionach. Jednak wyraz jego twarzy mnie powstrzymał. 
-Ja mu kurwa dam- wycedził przez zęby, zaciskając pięści. 

-Matt- zaczęłam cicho.- Uspokój się.

Był zły. Z jego oczu leciały gromy, a ostre słowa przeszywały powietrze. Jego oddech był przyśpieszony, twarz napięta i obca. 
-Co on kurwa odpierdala?- zapytał rozgniewany. Może odrobinę za głośno. 

Automatycznie przytknęłam mu palce do ust, żeby nic nie mówił. Nikt nie może usłyszeć, że tu jest. 
-Ciszej-skarciłam szeptem.- Jak cię usłyszy, nie będzie fajnie. Prosze cię...
Oddychał ciężko i głośno. Położyłam swoje dłonie na jego barkach, intensywnie wpatrując się w niego, chcąc powstrzymać go przed głupstwem. Oblizałam usta, delikatnie przywierając do niego. 

-Matt..proszę cię. Uspokój się- poprosiłam.- Nie chcę oglądać cię takiego. 

-Reed, co to miało znaczyć?- zapytał odzyskując panowanie.- On się do ciebie przystawiał. Kurwa mać.

Cross nie przeklina tak dużo. W tym momencie, chyba przekroczył dzienną dawkę. 
-Co ja mogę poradzić na to, że...
-Reed- powiedział cicho, ale i tak był zły.- Nie rozumiem czemu to robi tak? Nie ma prawa tego robić. Nie ma prawa robić niczego, na co nie masz ochoty. Prawdę mówiąc, jedyne co powinien zrobić to wypierdalać. Daleko! A tymczasem przychodzi tu do ciebie, truje ci głowę, wisi ci nad głową...nie.. to nie jest normalne. Nie wierzę w to.

Przytuliłam go mocniej, chcąc żeby mnie objął. On jednak przeczesywał swoje włosy dłońmi z wyrazem wielkiego zdziwienia. 

-Archer..-zaczęłam, przypominając sobie jak reagował na dźwięk swojego imienia w moich ustach.- Jest po prostu...specyficzny.

-Nie znasz go- zawyrokował.

-No i co z tego?- fuknęłam zirytowana.- Może. Ale wiem, że ostatnie co warto teraz robić to zwrócić jego uwagę na to, co się tu dzieje. 

-Jak mogę spokojnie spać, wiedząc że przychodzi do Twojego pokoju!?- zdziwił się.

Spojrzałam na niego zbolałym wzrokiem. 
-No powiedz mi...jak?- poirytowany, wyrzucił ręce w powietrze.- Nie da się. Nie da się kurwa. Za kogo on sie ma? Co!?

Zamknęłam oczy, słuchając jego słów. Mówił cicho, praktycznie szeptem wiedząc, kto jest za ścianą.  Dopiero po długich minutach, delikatnie mnie objął, a ja poczułam że wraca ten stary Matt. Nie osoba, której nie znam. 

Zły Matthew, to nic fajnego. 
-Połóżmy się...- zaproponowałam.- Nie wiem, kiedy Archer zaśnie, ale jeśli usłyszymy dźwięk prysznica będziemy mieć wystarczająco dużo czasu, żebyś mógł wyjść. 

Zgodził się. 
Pod nosem wciąż komentował ową sytuację. Leżałam wtulona w jego bok, zastanawiając się, czy tak samo dobrze jak przy nim, mogłabym poczuć się przy Archerze. 
Przez moją głowę, przeszła dziwna myśl, którą szybko zepchnęłam w najdalsze zakątki umysłu. 

Nie wolno myśleć mi o Archerze. 

Nie wolno.


====

Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału :/

Napisany trochę na szybko, bo wiem ze czekacie. Następny będzie lepszy ;* 

Pozdrawiam <3



Nie mogę Cię (nie) kochać [PREMIERA 5.06.2023]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz