Walczyliśmy do końca, bo końca nigdy nie widać...

2.7K 260 4
                                    

                           *Lika*

Patrzyłam na Damona załzawionymi oczami w palcach obracając łańcuszek, który mi podarował. Musiałam to wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie.
-Daj mi trochę czasu, proszę- powiedziałam zwieszając głowę.
-Rozumiem- powiedział-będę czekał- po czym wyszedł zamykając za sobą główne drzwi domu. Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać zwijając się w kulkę i gniotąc kołdrę w rękach. Płakałam krzycząc jednocześnie w poduszkę. Kocham go to nie podlega wątpliwości ale tak jak kiedyś mi powiedział nie ufam mu. Nie ufam mu w kwestii tego, że nie ucieknie ponownie, gdy będę go potrzebować. Gdy będę potrzebowała czyjegoś wsparcia a jedynym wsparciem jakie mam jest on. Niestety w moim przypadku trudno jest z zaufaniem ponownie tej samej osobie, która je utraciła... Nie chcę cierpieć. Nie chcę być zraniona po raz drugi z tego samego powodu... Zakładając kurtkę na ramiona ruszyłam w stronę parku i usiadłam na tej samej ławce na której siedziałam zaledwie kilka godzin temu. Słuchałam tego co dzieje się wokół mnie. Ktoś komuś gratulował, ktoś z kimś się śmiał, rozmawiał. A ja? Ja siedziałam sama. Najgorsze co jest możliwe na świecie to nie brak Wi-Fi, pieniędzy czy ogrzewania w domu. Najgorsze co może się zdarzyć prócz nieuleczalnej choroby to samotność wśród tłumu ludzi. Może otaczać cię tysiące ludzi a ty nie będziesz znał żadnej z nich lub co gorsza nie będziesz chciał ich nawet poznać ze strachu. Jakiego strachu? Strachu przed świadomością patrzenia w przyszłość. Strachu przed pozwoleniem sobie na to aby ta druga osoba mogła cię poznać. Strachu spowodowanego przeszłością. Gdy pozwalasz dostać się przeszłości do teraźniejszości staniesz się więźniem samego siebie. Ja jestem takim więźniem. Stworzyłam własna celę w której jestem ja sama. Nie pozwalam się nikomu bliżej poznać ze względu na wyrządzone w przeszłości krzywdy przez ludzi którym pozwoliłam się do mnie zbliżyć. Te osoby mnie skrzywdziły...każda po kolei. Obiecali- odeszli. Obiecali- kłamali. Obiecanki cacanki. "Na zawsze"- do pierwszej przeszkody która się pojawi a potem znikam. Tak to zwykle wyglądało. Za pierwszym razem uderzyło to we mnie jak bomba: rozczarowanie, ból, tęsknota i smutek. Te wszystkie emocje odczuwałam za każdym razem tylko w innym natężeniu. Za drugim i trzecim razem było tak 9/10. Potem było to w stylu "znowu to samo." Po około szóstym takim przypadku, wszystko było mi obojętne prócz jednego uczucia: opuszczenia. To uczucie zawsze mi towarzyszyło. Jak jeszcze miałam wzrok i widziałam parę staruszków, myślałam sobie "jak oni razem ze sobą tak długo wytrzymali?" Spytałam jedną z takich par zadając im to pytanie. Odpowiedzieli mi "walczyliśmy do końca bo końca nigdy nie widać". Czy tak samo mam postąpić z Damonem? Walczyć do końca którego nie ma?
Najgorsze jest to, że uczucie strachu jest tak odczuwalne, że gdy tylko o tym pomyślę mam ochotę uciekać jak najdalej się da...

---------------------------------------
Ostatnio przeczytałam przepiękny komentarz pod jednym z rozdziałów. Cieszę się że niektórzy z was wyciągają lekcje z tej książki. Bardzo mnie to cieszy. Dziękuję! 😢😊

Dziewczyna o smutnych oczach [Ponad Połowa Rozdziałów Usunięta Z Publikacji]Where stories live. Discover now