Nie mów mu, proszę.

11.3K 845 28
                                    

                                                           *Damon*

Wsadziłem ją do swojego auta i ruszyłem w stronę domu. Zauważyłem jak sięga zdrową ręką w stronę radia, które po chwili włączyła. Chyba ta cisza ją krępowała. Nie znam tej piosenki ale dziewczyna chyba tak. Zauważyłem że podczas tej piosenki płakała. Czy jej przydarzyło się coś złego? Była zamyślona a mi zrobiło się jej żal, więc palnąłem pierwsze co mi wpadło do głowy.
-Ej, nie płacz, będzie dobrze. Sam wiedziałem że to nieprawda.
Dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową, jakby przekonana że to bujda tak samo jak "żyli długo i szczęśliwie" w zakończeniach bajek dla dzieci. Byliśmy już na miejscu. Spojrzałem na nieznajomą której imienia nie znam i zobaczyłem że się rozgląda. Wyjaśniłem jej że to mój dom. Mój dom jest wielki, moi starzy są bogaci w końcu żyją pracą. Liczyłem z jej strony na gadkę w stylu "ale ładny dom" lub coś podobnego, tymczasem ona milczała. Stałem przy jej drzwiach i czekałem aż wysiądzie,nie jestem dżentelmenem, co to, to nie. Po prostu ona ma skaleczony nadgarstek tak sobie to tłumacz yhym... Oh, zamknij się! W końcu wyszła z tego samochodu dłużej się nie dało... dygnęła na jedno kolano jak jakaś dama i poszła w stronę mojego domu. Rozbawiła mnie. Zamknąłem drzwi i poszedłem za dziewczyną, wyprzedzając ją by móc otworzyć jej drzwi. Weszliśmy do środka, wziąłem ją za zdrową dłoń by poprowadzić ją w stronę łazienki. Tymczasem ona odskoczyła ode mnie wyrywając swą dłoń z mojej. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Chodź do łazienki, chcę opatrzyć ci nadgarstek.-powiedziałem spokojnie jak do dziecka.
Pokręciła głową na 'nie'. Po czym zaczęła pokazywać różne znaki dłońmi. Czekaj....ona miga! No i czego się cieszysz baranie jak i tak jej nie zrozumiesz. Znam kogoś kto ją zrozumie!
-Scarlett! -wydarłem się wołając siostrę.
Po chwili zbiegła do nas do holu. Ups...chyba spała.
-Co!?-syknęła zła przez zęby, przecierając oczy.
-Przetłumaczysz mi co ona mówi?-spytałem z błaganiem w głosie.   
-Jasne.
Jak ja mam wygrać zakład skoro ta dziewczyna nie mówi?
Scar odwróciła się w stronę speszonej dziewczyny i zaczęły rozmawiać. Po chwili obydwie poszły w stronę łazienki. Dlaczego ta dziewczyna o smutnych oczach pozwoliła na to mojej siostrze a mi nie? Czekałem i rozmyślałem nad tym dopóki z tamtąd nie wyszły. Gdy drzwi się otworzyły dziewczyna miała bandaż na nadgarstku i niezbyt zadowoloną minę.
-Idziemy pogadać do salonu. - powiedziała moja siostra tonem którego zawsze używała gdy sprawa była poważna. O co chodzi? Odpowiedziałem jedynie
-Ok
Ruszyłem za nimi do salonu, sam nie wiem po co. Równie dobrze mogły mówić po chińsku na jedno by wyszło. Nieznajoma usiadła na fotelu a Scar na kanapie. Patrzyłem jak poruszały zwinnie dłońmi komunikując się bezgłośnie. Obserwowałem twarz bezimiennej, jej mimika ukazywała radość ale w oczach nadal miała ten bezbrzeżny smutek. Co stało się w życiu tej dziewczyny że nawet gdy na twarzy ma uśmiech to w oczach widać jedynie żal? Spojrzałem ponownie na jej twarz i tym razem ujrzałem ogromny żal i przerażenie. Spojrzałem na siostrę a ona na mnie.
-Przepraszam-szepnęła Scar niewiadomo do kogo-Nie chciałam. 
                                           

                                                                  *Lika*

Scarlett to miła dziewczyna dlatego poszłam z nią nie z tym chłopakiem. Opatrzyła mi nadgarstek, niestety zobaczyła moje porozrywane szwy. Spytała mnie czy to jest to, co myśli. Domyśliła się, że jestem po próbie samobójczej. Kiwnęłam głową na tak. Nie było sensu kłamać. Zaraz po tym jak wykryto u mnie wadę serca i równocześnie rodzice mnie opuścili próbowałam się zabić.
Skulona w kulkę szlochałam w kolana. Jak oni mogli mnie zostawić w takim momencie. Rodzice są po to by wspierać. Skoro oni mnie nie chcą, nie mam nikogo. Wstałam i na chwiejnych nogach poszłam do łazienki. Otworzyłam każdą szufladę w łazience dopóki nie znalazłam mojej jedynej przyjaciółki-żyletki. Nie mam po co żyć, przeszczepu i tak nie doczekam a nawet gdyby to nie chciałabym już mieć kontaktu z "rodzicami". Podwinęłam rękaw lewej ręki. Drżącą dłonią chwyciłam żyletkę i przystawiłam do lewego nadgarstka. Pierwsza kreska-za fałszywych rodziców, druga-za to że jestem sama, trzecia, czwarta, piąta....ostatnie cięcie zrobiłam najmocniejsze, osuwając się na podłodze usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu...
Uratował mnie 62 letni sąsiad który codziennie przynosił mi coś ze swojej szklarni. Przez niego żyję. Potem już nie próbowałam się zabić. Rodzice nic o tym nie wiedzą, w szpitalu jako rodzica podałam mojego sąsiada, on sam na to się zgodził pod warunkiem że więcej tego nie zrobię.
-W końcu i tak umrę.
Nawet nie zauważyłam że powiedziałam to na migi. Uświadomił mi to przerażony wzrok Scar.
-Później ci powiem-zamigałam.
-Ok-szepnęła.
Wyszłyśmy z łazienki. Brat Scarlett popatrzył na mój bandaż a potem na siostrę.
-Idziemy pogadać do salonu- powiedziała mu.
-Dobra-odpowiedział i poszedł za nami. Po kiego grzyba nie wiem, przecież nie zna migowego bo prosił siostrę by wszystko tłumaczyła. Usiadłam na fotelu a oni na kanapie. Zagadywałam Scarlett na wszystkie sposoby by nie musieć jej mówić dlaczego umieram.Nałożyłam na twarz sztuczny uśmiech myślałam że podziała. Nie udało mi się. Mina mi zrzędła. Musiałam jej to wytłumaczyć, powiedziałam A trzeba powiedzieć B.
-Bo ja...zostały mi maksymalnie dwa lata życia. Jestem chora na nieuleczalną wadę serca. Uratowałby mnie przeszczep serca, ale czas oczekiwania jest dłuższy niż ten który mi pozostał. Ja umieram Scar.-zamigałam szybko.
Popatrzyłam na dziewczynę. Patrzyła na mnie załzawionymi oczami, po czym podeszła do mnie i przytuliła szlochając. Postanowiłam złamać jedną z moich zasad.
-Nie płacz-szepnęłam ledwo słyszalnie. W końcu nie mówiłam od ponad roku.
Rodzeństwo popatrzyło na mnie jakbym była przybyszem z kosmosu.
-Co?- spytałam na migi.
-Ty mówisz!?- krzyknęli oboje.
Ten widok był tak komiczny że wybuchnęłam śmiechem. Międzyczasie kiwnęłam głową na tak. Scar chyba przypomniała sobie co powiedziałam na początku "ja umieram Scar" ponownie  zaczęła szlochać.  Nie lubię gdy ktoś płacze bo mnie też to tak jakby boli. Tymczasem o swojej obecności wspomniał swój brat.
-Czemu płaczesz Scarlett?
Nie mogłam pozwolić by się dowiedział. Wystarczy że Scar przeze mnie cierpi. Nie ufam temu chłopakowi, nie chcę by potem wszyscy w szkole wiedzieli i patrzyli na mnie TYM wzrokiem jak chemica.
-Nie mów mu, proszę- szepnęłam.
-OK-powiedziała
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję za gwiazdki i wyświetlenia. Cieszę się że ktoś to czyta. Zapraszam do dalszego czytania.

Dziewczyna o smutnych oczach [Ponad Połowa Rozdziałów Usunięta Z Publikacji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz