Czas w miejscu nie stoi.

8.3K 657 5
                                    

*Lika*

Po tym, co usłyszałam od lekarza, nie wiedziałam co robić. Słowa doktorka odbijały się niczym echo w mej głowie "Zostało pani mniej czasu niż się spodziewałem-powiedział-Ma pani tylko pół roku, może nawet niecałe. Pani wyniki zastraszająco szybko się pogorszyły. Serce nie wyrabia nawet dolnej granicy normy. Przykro mi." Czyli moje serce w każdej chwili może przestać pracować powodując niedotlenienie organizmu... Opuściłam gabinet mojego lekarza prowadzącego, szłam przed siebie sama nie wiedząc gdzie. Nim się spostrzegłam btłam na obrzeżach miasta. Po chwili poczułam jak coś lub ktoś obejmuje mnie za moją prawą nogę. Podążyłam wzrokiem w dół. Ujrzałam małą, może pięcioletnią dziewczynkę. Trzymała się kurczowo mojej nogi. Złapałam w swoje dłonie jej rączki i odsunęłam od siebie. Ukucnęłam naprzeciw niej i powiedziałam

-Zgubiłaś się?

Pokręciła główką tak, że w powietrzu zawirowały jej dwa blond warkocze.

-Gdzie twoi rodzice?- spytałam patrząc jej w oczy.

Wzruszyła ramionami. Na obrzeżach miasta nikogo nie było. Został mi mały przydrożny las. Ruszyłam z dziewczynką w jego stronę. Gdy byłyśmy wśród drzew, zaczęłam rozgądać się dookoła. To bez sensu. Tutaj nikogo nie ma. Nagle za sobą poczułam czyjąś obecność a po chwili ten ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Gdy się obróciłam moim oczom ukazał się...

*Damon*

Do mojej siostry przyszła znajoma wraz z dzieckiem. Nie miałem ochoty im towarzyszyć. Stałem już przy drzwiach gdy Scar, musiała się odezwać

-Damon, mógłbyś wziąć Rose na spacer?-spytała nam nie proszącym wzrokiem.

Zgodziłem się niechętnie. Poszliśmy w stronę obrzeży miasta obok którego znajduje się mały las. Zostawiłem dziewczynkę na chwilę samą, podchodząc do stioiska z napojami. Gdy wróciłem, nigdzie jej nie było. Dookoła było pusto. Został mi las, świetnie. Gdybym się nie zgodził, teraz nie musiałbym jej szukać...Wszedłem do lasu, poszukując jej wzrokiem. Niespodziewanie zauważyłem dwie postacie, były to dziewczyny. Stały do mnie tyłem i chyba czegoś szukały. Podszedłem do jednej z nich położyłem jej dłoń na ramieniu. Podskoczyła. Chyba ją wystraszyłem, ups... Gdy dziewczyna się obróciła, zorientowałem się że to Lika a ta obok to Rose. Czarnowłosa spojrzała na mnie i spytała z podniesioną brwią.

-To twoja zguba- spytała.

Coś mi nie pasowało w jej zachowaniu. Wyglądała jeszcze smutniej niż na codzień. Zachowywała się jakby uszło z niej powietrze. Co się z nią stało w tak krótkim czasie? Po chwili zdałem sobie sprawę, że nie odpowiedziałem na jej pytanie. Otrząsnąłem się i wydukałem krótkie zdawkowe "tak". Spojrzałem wściekle na Rose. Od dania jej reprymendy powstrzymał mnie głos Liki

-Muszę ci coś powiedzieć-szepnęła, po chwili dodała-Na osobności.

Zrozumiałem. Szarpnąłem dłoń Rosalie i we trójkę ruszyliśmy w stronę mojego domu. Wpierw postanowiłem poskarżyć się na Rose jej matce- dorośle, wiem.

Dopiero potem ruszyłem z czarnowłosą do mojego pokoju. Oboje usiedliśmy na parapecie, to już chyba tradycja, mimo że w pokoju jest krzesło i łóżko, ciśniemy się we dwóch na parapet na którym ledwo się mieścimy. Stykaliśmy się kolanami. Myślałem, że dziewczynie będzie to przeszkadzać, przecież pamiętam jak uprzednio reagowała na dotyk.

-Co chciałaś mi powiedzieć?- spytałem przerywając ciszę.

Czarnowłosa oparła głowę o szybę w oknie i patrzyła na róże zamglonym wzrokiem.

-Zgodziłeś się na propozycję zawartą w liście, prawda?- spytała.

-Tak- odparłem bez wahania.

-Tamte daty z kartki możesz skreślić, nie zdążę na większość z nich. Będziemy spotykać się ostatniego dnia każdego miesiąca. Poza tym nic się nie zmieniło.-ostatnie zdanie wyszeptała nie patrząc na mnie. Wiedziałem, że kłamie. Pytanie dlaczego. -Kłamiesz, powiedz prawdę- powiedziałem pochylając się w jej stronę. Wtedy powiedziała mi coś przez co zapragnąłem by czas mijał szybciej. Nie wiedział, że ona pragnęła zupełnie czegoś innego.

Dziewczyna o smutnych oczach [Ponad Połowa Rozdziałów Usunięta Z Publikacji]Where stories live. Discover now