fifty four

8K 617 68
                                    

Każdy artykuł w gazecie, internecie, wywiad zasłyszany w radiu czy nawet idiotyczne memy działały na Susan jak płachta na byka. Jedyne o czym myślała to fakt, jak szybko Cameron się pocieszył. Już dwa dni po ich kłótni, czymś na wzór zerwania, rozpoczął kolejny związek. A raczej, kontynuował stary, o którym mówił tak źle.

- Jak on mógł wrócić do Lucy? - blondynka bezradnie pokręciła głową, wpatrując się w ekran swojego laptopa - No powiedz mi, drogi Stefanie Salvatore, co tutaj się odpieprza?

Susan, jak to Susan, pochłonięta była przez seriale. Jednakże nie dawały jej całkowitej ulgi w tej sytuacji. Nie była w stanie zrozumieć zachowania swojego chłopaka. Byłego chłopaka. Auć?

Każdy dzwoniący telefon, przychodzący sms, a nawet pukanie do drzwi powodowały nagły wzrost adrenaliny u dziewczyny. Biegła, mając nadzieję, że zobaczy Camerona Dallasa, wiadomość od niego albo usłyszy głos chłopaka. Jednak powiadomienie o niezapłaconym abonamencie, telefon od operatora i list przypominający matce dziewczyny o kredycie - stanowczo nie satysfakcjonowały Susan.

- Powiesz mi w końcu o co poszło? - blondynka, jednakże starsza o trzydzieści lat, usiadła obok swojej córki - Jeśli nie chcesz, w porządku, ale jestem tutaj dla ciebie, pamiętasz?

- Jeszcze mi powiedz, że damy radę, a będziesz brzmiała jak Cameron - Susan mimowolnie przewróciła oczami, czując nieprzyjemne kłucie w sercu - Zerwaliśmy, nie mamy kontaktu, on wrócił do tej rozklekotanej zdziry, a ja gniję w Grounders, użalając się nad sobą. To chciałaś usłyszeć?

Rodzicielka nie odpowiedziała, jedynie wzięła swoją córkę w ramiona. Kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak mocno boli złamane serce. A zwłaszcza wtedy, gdy było pięknie, a nagle wszystko się zmieniło. Czasami tak jest, to co dobre, od początku zapowiada się końcem. Zdycha motylim życiem, umiera gwałtownie.

- Nie pierwszy i nie ostatni - szepnęła w jej włosy, gładząc jednocześnie swoją malutką pociechę po plecach - Jeśli to nie wypaliło, możesz być pewna, że następny związek będzie lepszy.

- Ja nie chcę innego, nie chcę lepszego, wolę ten, pełen komplikacji i przeszkód. Byleby istniał, nic więcej - Susan walczyła sama ze sobą, a raczej ze łzami zbierającymi się w kącikach jej oczu - Nieważne, co dzisiaj na obiad?

- Nie rób z siebie skały, każdy czasem potrzebuje się wypłakać. Tak po prostu, bez zbędnych słów pocieszenia czy słodkich kłamstw.

- Kotlet czy zapiekanki? Proszę, niech to będzie kotlet. Z panierką, prawda? Tak? Okej, kocham cię! - Susan kompletnie zignorowała słowa matki i ponownie wzięła laptopa na kolana.

Kobieta jedynie pokręciła głową z rezygnacją. Obserwowała jak emocje na twarzy jej córki ulegają szybkiej zmianie. Matka Susan podniosła się z posłanie i skierowała do drzwi. Już prawie opuszczała pomieszczenie, ale przypomniała sobie o pewnym, niby mało znaczącym, szczególe.

- Oh, zapomniałabym, włożyłam ci do notatnika list. Przyszedł z samego rana, jak jeszcze spałaś więc nie chciałam cię budzić. Masz jakiś znajomych za granicą?

________________________________________

Błagam, dajcie mi weny, zmotywujcie mnie, cokolwiek. Obumieram.

Noticed // Cameron Dallas // PLWhere stories live. Discover now