twenty

12.2K 724 43
                                    

Chłopak, nieco zdenerwowany, wybrał podany numer telefonu. Odchrząknął aby trochę zmienić swój głos. Nie chciał się jeszcze ujawniać, jeszcze nie teraz. Wiedział, że Susan jest w złym stanie emocjonalnym, niepotrzebne byłoby jej kolejne zmartwienie. To znaczy, byłaby na pewno w szoku. A to, w jej przypadku, wpłynęło by na nią negatywnie. A przynajmniej tak tłumaczył sobie swoje tchórzostwo jasnowłosy. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, przyśpieszony oddech dochodzący do uszu Camerona. Płakała.

- Susan? - użył niższego głosu, niż miał normalnie - Nie warto, on jest po prostu dupkiem...

- To ja jestem naiwna, głupia, mogłam cię posłuchać... - po raz pierwszy usłyszał dźwięk, jaki wychodzi z jej ust.

Jednak nie wiedział, że poczuje się aż tak źle, przez to, jak rozpaczliwie brzmiała. Szukał w głowie odpowiednich słów, którymi mógłby pocieszyć dziewczynę. Po raz pierwszy nie wiedział co powiedzieć. Zazwyczaj był pewny siebie, wyszczekany, posiadał ripostę zawsze i wszędzie. Teraz jednak był bezbronnym chłopcem, a nie dorosłym mężczyzną.

- Nie jesteś naiwna, trafiłaś na złą osobę, przysięgam ci... - zatrzymał się na chwilę, dwukrotnie powtarzając w głowie to, co miał zamiar wyznać - Gdybym był teraz w Grounders, nie przyszedłbym do ciebie. Pierwszym moim celem byłby dom tego kretyna, któremu złamałbym nos, urwał jaja, a później nauczył szacunku do kobiet.

Susan milczała. Momentalnie wstrzymała oddech i zagryzła policzki od środka. To był jej nerwowy odruch. Tym razem jednak nie była zdenerwowana, bardziej wzruszona, poruszona i zaskoczona. Miała przyjaciół, prawda, ale żaden nigdy nie powiedział jej czegoś takiego, a tym bardziej wtedy, kiedy tego potrzebowała. Można powiedzieć, że to towarzystwo nie było prawdziwe, a bynajmniej nie dla niej.

Oprócz Camerona.

Cisza pomiędzy nimi wcale nie była krępująca. Tkwiło w niej zrozumienie, wsparcie i sympatia. Siedzieli tak kilkanaście minut, wsłuchując się w swoje oddechy. Ani on, ani ona nie mogli uwierzyć, że na prawdę ze sobą rozmawiają.

- Jedenaście dni - Susan odezwała się w końcu, a Cameron spojrzał na godzinę.

Północ jeden. Wiedział, która jest, ale i tak sprawdził. Uśmiechnął się sam do siebie i czuł, gdzieś w głębi duszy, że kąciki ust dziewczyny również są w górze. Jej głos nie brzmiał już płaczliwie, po czym wywnioskował, że się uspokoiła. Dumnie mógł stwierdzić, że to dzięki niemu.

- Idź spać, nie przejmuj się niczym, jutro niedziela więc tym razem się wyśpisz - chłopak szepnął do telefonu, w obawie zarówno o zdemaskowanie, jak i o humor dziewczyny.

W końcu, jak się dowidział dzień wcześniej, miała okres.

- Tym razem obiecuję, że cię nie obudzę.

Usłyszał cichy chichot, co spowodowało jeszcze pozytywniejsze uczucie w sercu chłopaka. Niby nic, a w rzeczywistości tak wiele.

- Dobranoc, Cam.

- Dobranoc, Susan.

A później tylko dźwięk zakończonego połączenia. Oboje siedzieli z komórkami wciąż przy uchu, uśmiechając się do siebie.

@susanlovescameron

00:15 dziękuję ci

00:16 na prawdę dziękuję

00:17 już wiem, że mogę na ciebie liczyć

00:18 jedenaście dni

00:20 dobranoc

@nothim

00:21 dobranoc Susan

00:22 super girl don't cry

00:22 pamiętaj o tym

00:23 i hej?

00:25 na prawdę możesz na mnie liczyć

00:26 śpij dobrze



Noticed // Cameron Dallas // PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz