Epilog

4.2K 330 42
                                    


- Nie chcę żebyś tutaj przychodziła - Janek wzruszył obojętnie ramionami, patrząc na mnie beznamiętnie.

- O czym ty mówisz? - pokręciłam głową, nie mogą zrozumieć jego zachowania.

- To jest ostatni raz kiedy to robisz - zacisnął szczękę, rozglądając się na boki.

Funkcjonariusz stojący przy oknie zdawał się być niewzruszony całą sytuacją, mimo że doskonale słyszał naszą rozmowę. Oprócz nas, na sali widzeń nie było nikogo innego. Siedzieliśmy przy małym stoliku, co jakiś czas wymieniając się stęsknionymi spojrzeniami.

- Nie żartuj - przebierałam nogami pod stołem, denerwując się.

- Mówię całkiem poważnie. Dzisiaj ostatni raz się widzimy, to koniec - powiedział poważnym tonem, spoglądając prosto w moją twarz.

Jego oczy były skupione na mojej osobie, tak jakby próbował wpoić we mnie tą informacje.

- To nie będzie tak wyglądać. Zaczniesz żyć. Beze mnie - pochylił się nad stołem.

Roześmiałam się cicho, kręcąc rozbawiona głową.

- O czym ty w ogóle mówisz, Janek? - okręciłam w dłoni butelkę wody, którą kupiłam w tutejszym sklepie.

- Doskonale wiesz o co mi chodzi.

- Nie, nie wiem.

- Zniknę z twojego życia raz na zawsze - odchylił się na krześle, nie odrywając ode mnie wzroku.

- Nie zrobisz tego - wysyczałam przez zaciśnięte żeby, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Owszem zrobię. Nie chcę żebyś nadal miała ze mną do czynienia, rozumiesz? - złapał za moją dłoń, ściskając ją delikatnie.

Pokręciłam przecząco głową, mrugając szybko. Rozglądałam się po pomieszczeniu na wszystkie strony, by tylko uniknąć kontaktu wzrokowego z szatynem.

- Ułożysz sobie życie od nowa z kimś... kto będzie odpowiedzialny i zapewni Ci bezpieczeństwo - mimo że ton jego głosu nadal był śmiertelnie poważny, było w nim wyczuwalne, że te słowa ciężko przechodzą mu przez gardło.

- Za pięć minut koniec widzenia - funkcjonariusz spojrzał na nas, wskazując na zegarek na ścianie.

- Nie rozśmieszaj mnie. Nie zostawię Cię tutaj samego - śmiałam się jak głupia, mimo że wcale nie miałam humoru.

- Pieprzy mnie co o tym myślisz - warknął, uderzając pięścią w stół, na co mężczyzna stojący koło parapetu zmrużył surowo oczy - Jak ty to sobie wyobrażasz? Że przez kolejne trzy lata będziemy się widywać dwa razy w miesiącu? - roześmiał się, ukazując swoje białe zęby.

- Tak. A potem wszystko wróci do normy. Wyjdziesz z więzienia i zaczniemy życie od nowa. - powiedziałam całkiem poważnie, ściskając jego rękę.

- Dobry materiał na książkę - uśmiechnął się sztucznie.

- Napisz ją, skoro i tak tutaj siedzisz - rzuciłam, puszczając jego dłoń.

- Zrobię to, a ty w tym czasie o mnie zapomnisz - puścił do mnie oczko.

Wszystko co robił było takie sztuczne, przesiąknięte ironią, że kręciło mi się w głowie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że on nie żartuje i że naprawdę zerwie ze mną kontakt. To że siedzimy teraz na sali widzeń, wynika także z jego inicjatywy.

- Czy kiedykolwiek zapomnisz jak się nazywasz? - spytałam, unosząc jedną brew do góry.

- Jeśli zajdzie taka potrzeba - mruknął, przenosząc wzrok na ścianę.

Patrzyłam na niego przez chwilę w ciszy, analizując jego zachowanie.

- Dobra,

Jego głowa zwróciła się w moja stronę posyłając mi pytające spojrzenie.

- Ale jeśli później staniesz na mojej drodze, to nie łudź się, że cokolwiek z tego będzie - odsunęłam się do tyłu razem z krzesełkiem, które wydało przeraźliwie głośny dźwięk.

Szczęka chłopaka zaciskała się i rozluźniała, tak jakby hamował się przed powiedzeniem czegoś więcej. Podniósł się z miejsca, stając naprzeciwko mnie.

- Widzenie dobiegło końca, proszę o opuszczenie sali - głos funkcjonariusza przedarł się między nami ciałami.

- Jesteś kobietą mojego pieprzonego życia i marzę o tym, żebyś miała to na co zasługujesz, dlatego obiecaj mi, że kiedy stąd wyjdziesz nigdy więcej o mnie nie pomyślisz. - Zacisnął ręce w pieści, powstrzymując się od objęcia nimi mojego ciała.

Patrzyłam mu prosto w oczy, próbując powstrzymać drżenie brody. Pokręciłam głowa, przykładając dłoń do czoła. Roześmiałam się głośno, kierując szybkim krokiem do wyjścia z sali.

Nie mogę uwierzyć że nasz miłość, która pokonała tak wiele przeszkód, rozpadła się, rozchodząc na wszystkie strony świata. Byłam kompletną idiotką, myśląc, że spędzę z nim resztę swojego nędznego życia. Jedna sytuacja, a potrafi doszczętnie zniszczyć człowieka.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz