Rozdział 6

8K 620 65
                                    

*kilka miesięcy później*

Obudziłam się o dziewiątej. Przeciągałam się swobodnie na łóżku, kiedy do mojego pokoju wparował ojciec. Wyraz jego twarzy nie wróżył niczego dobrego. Podszedł do mnie od razu zadając mi cios prosto w lewy policzek. Skuliłam się chowając głowę w poduszki.

- Jest trzeci lipca, a ty nadal nie dałaś mi wypłaty, gdzie są pieniądze? - uderzył mnie plecy, a w całym pokoju rozniósł się głuchy odgłos plasknięcia.

- Zostaw mnie, już ci je daje - jęknęłam przeciągle, trzymając się za obolały policzek. Zeszłam szybko z łóżka podchodząc do swojej torebki, w której mieścił się portfel. Wyciągnęłam z niej jedynie dziewięćset złotych udając, że tylko tyle mam. Odwróciłam się w stronę ojca i podałam mu pieniądze trzęsącymi się rękami.

- Myślałaś że co? Że uda ci się zatrzymać te pieniądze dla siebie? - zaśmiał się ironicznie.

Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nim wchodzić w dyskusję. Do tego moja twarz tak cholernie mnie bolała, że miałam ochotę krzyczeć.

Ojciec pomruczał jeszcze pod nosem obelgi na mój temat, po czym opuścił mój pokój, trzaskając drzwiami. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jakbym spadła ze schodów. Moja twarz to jeden wielki siniak. O plecach nawet nie wspomnę.

Weszłam znowu do łóżka zakrywając się cała kołdrą. Pod moją poduszką zaczął dzwonić telefon, więc sięgnęłam po niego dłonią, po czym spojrzałam na ekran na którym widniał ciąg liczb, będący numerem Janka.

Pewnie zastanawiacie się jak mi idzie w "pracy"? A więc moje relacje z Jankiem ciągle wyglądają tak samo. Mimo tego, że udało mi się go poznać trochę lepiej, spotykamy się tylko wieczorami, kiedy mamy iść do klubu lub na jakieś spotkanie. Dzięki temu mam więcej czasu w dzień, co pozwoliło mi na spokojne zdanie matury. Przeciągnęłam palcem po ekranie odbierając połączenie.

- Cześć - mruknęłam cicho do telefonu.

- Cześć mała. Bądź gotowa dziś o dwudziestej, będę czekał pod twoim domem - głos chłopaka rozniósł się echem w słuchawce.

Przymknęłam oczy, chowając głowę pod kołdrą.

- Ja... przepraszam, ale dzisiaj nie dam rady. Nie najlepiej się czuję.

Niby jak miałabym się pokazać gdziekolwiek, skoro moja twarz wygląda jak maska na bal przebierańców?

- Co się dzieje? Wpaść do ciebie? - w jego głosie można było wyczuć zmartwienie.

- Nie, nie trzeba, dam sobie radę. To tylko zwykłe kobiece sprawy - skłamałam.

Nie chcę żeby oglądał mnie w takim stanie. Co by sobie pomyślał?

Usłyszałam w słuchawce ciche westchnięcie.

- No dobra, dzisiaj wyjątkowo masz wolne - mruknął, po czym się rozłączył.

- Dzięki Bogu - powiedziałam sama do siebie, zatapiając głowę w ciepły koc.

Przebudziłam się z głowa skierowaną w stronę okna. Otworzyłam powoli powieki, a mój wzrok od razu przykuł chłopak, siedzący na krześle przy biurku, bawiący się telefonem.

- Co ty tu robisz? - spytałam, zanim zauważyłam znów uchylone drzwi balkonowe..

- Nie odpowiadaj - mruknęłam opadając plecami na pościel.

Poczułam jak łóżko ugina się pod wpływem jego ciężaru. Spojrzałam na Janka, który postanowił się położyć obok mnie. Westchnęłam przymykając oczy.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz