Rozdział 48

4.3K 272 25
                                    


- Abonent czasowo niedostępny... - wcisnąłem czerwoną słuchawkę, nie mając zamiaru po raz setny słuchać dalszej części. Moje oczy były skupione na drodze, próbując jak najszybciej pojawić się w magazynie. Z minuty na minutę ciśnienie w moich żyłach rosło coraz bardziej, doprowadzając mnie tym do niemiłosiernego bólu głowy.

Wpadłem z hukiem do pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami, wyrywając tym samym ze snu Jasona, leżącego na kanapie. Podszedłem do biurka, zaczynając grzebać w pierwszych lepszych szufladach w poszukiwaniu zielonego kabla.

- Kurwa - syknąłem, szarpiąc się z każda możliwą rzeczą, która znajdowała się w mojej ręce.

- Masz jakieś informacje? - Jason pojawił się tuż obok mnie, przecierając zaspaną twarz.

Zignorowałem jego pytanie, okręcając się wokół własnej osi, by zaraz szybko znaleźć się po drugiej stronie pomieszczenia, przypominając sobie, że to czego szukam, znajduje się w półce w komodzie. Czym prędzej podłączyłem go do komputera i telefonu, wpisując na klawiaturze to, co było istotne w uzyskaniu jakichkolwiek informacji o lokalizacji osoby piszącej z tego numeru.

- Ja pierdolę! - wrzasnąłem, cisnąc telefonem o ziemie, w momencie kiedy na ekranie komputera pojawił się komunikat, że właściciel aktualnie znajduje się w Australii, co oznacza, że mam do czynienia z zaawansowanymi idiotami, wiedzącymi jak zhakować bazę danych.

- Powiesz mi w końcu o chuj Ci chodzi? - zostałem zepchnięty z siedzenia, które zaraz zostało zajęte przez chłopaka.

- Jakimś gnojom znudziło się życie i postanowili zrobić coś, co sprawi, że łatwo je stracą - warknąłem przez zaciśnięte zęby.

- Jaśniej.

- Porwali Anie - fuknąłem.

Nie wiem czy to moja naruszona wyobraźnia, czy naprawdę przez chwilę zauważyłem cień satysfakcji na twarzy Jasona, który nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować, został zastąpiony poważną miną.

- Pierdolisz - podniósł się z miejsca, przeczesując ręką włosy.

Zmrużyłem oczy, przejeżdżając językiem po górnych zębach. Instynktownie dotknąłem ręką swojej kieszeni, kiedy znajdujący się w niej telefon zaczął wibrować. Wysunąłem go, patrząc przez chwilę na numer, który zdążył mi dobrze zapaść w pamięci. Przesunąłem palcem po ekranie, przykładając go do ucha.

- Wszystko w porządku kochasiu? - zmodyfikowany głos, rozbrzmiał w słuchawce.

- Aż taką jesteś cipą, że musiałeś obniżyć swój głos o cztery tony, żeby brzmieć groźniej? - roześmiałem się głośno, przechodząc wzdłuż pokoju.

- Jeśli Ci zależy na cipie swojej ukochanej, to lepiej zachowuj się odpowiednio Dąbrowski, bo to może się źle skończyć.

- Jeśli położysz na niej chociażby najmniejszy palec, gwarantuje, że odstrzelę Ci ramię - syknąłem.

- Więc szykuj dobry sprzęt, bo coś czuje, że się trochę zabawimy - zacisnąłem rękę na telefonie, zabierając z biurka kluczyki, szybkim korkiem kierując się do swojego samochodu.

- Daj mi ją do telefonu - mruknąłem, odblokowując zamki.

- Niestety stan w jakim się teraz znajduje, uniemożliwia twoją prośbę - mimo że głos był przesadnie zmieniony, a tło wygłuszone, dało się usłyszeć, że facet nie działa sam. Zdecydowanie było ich tam więcej.

- Daj mi ją, do tego pieprzonego telefonu - podniosłem głos, odpalając samochód.

- Hoho, przysługa za przysługę.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz