Rozdział 4

8.9K 653 92
                                    

Jego usta dążyły wzdłuż mojej szczęki. Otworzyłam szeroko oczy, zaczerpując głośno powietrza. Jednym mocnym ruchem ręki, odsunęłam jego ciało od swojego.

- Co ty robisz? - szepnęłam zdezorientowana, odsuwając się na brzeg łóżka.

- Daj się ponieść chwili - cichy głos chłopaka dobiegł do moich uszu.

- Żartujesz sobie? - zaśmiałam się ironicznie. - Nie znam cię, nie wiem o tobie nic.Nie wystarczy ci, że spałeś w moim łóżku? Wyjdź z mojego pokoju! - podniosłam głos, szarpiąc go delikatnie za koszulkę w stronę balkonu.

- Spokojnie mała - jego śmiech rozbrzmiał w pomieszczeniu. - Musisz się przyzwyczajać.

Uniosłam jedną brew do góry.

- Nie mam najmniejszego zamiaru, ponieważ ty w tej chwili opuścisz mój dom i raz na zawsze dasz mi święty spokój.

Byłam tak zirytowana, że do moich oczu napłynęły łzy. Zawsze tak mam, kiedy jestem bezradna. Wiem że jestem słaba, ale czy wy w mojej sytuacji nie mielibyście poszarpanych nerwów?

W pokoju rozległ się dźwięk pukania.

- Ania, z kim ty rozmawiasz? Otwieraj! - ojciec mamrotał waląc pięścią w drzwi.

Zaczęłam panikować. Spotkanie mojego ojca z Jankiem, to by była najgorsza rzecz w życiu. Co ja gadam? On nikogo nie może widzieć w naszym domu, nie mogę mieć znajomych.

Mój oddech przyśpieszył kilkakrotnie. Cholernie się bałam.

- Jezu, wyjdź szybko, proszę! - wyszeptałam spanikowana drżącym głosem, ciągnąc go za rękaw bluzki w stronę balkonu.

Mimo to jego ciało stawiało opór.

- Otwieraj te drzwi! - krzyk ojca stawał się coraz głośniejszy.

Spojrzałam błagalnym wzrokiem na Janka, który patrzył na mnie z zadziornym uśmiechem. Moja ręka zacisnęła się wokół jego nadgarstka wyrażając frustrację.

- Proszę - jęknęłam.

Nawet nie wyobrażacie sobie jaką miałam ochotę sama wyskoczyć z balkonu.

Twarz chłopaka złagodniała.

- Dobra, wyjdę, ale pod jednym warunkiem.

Spojrzałam na niego wyczekująco, co chwilę zerkając na drgające drzwi.

- Pójdziesz dziś ze mną na imprezę do mojego kumpla. - powiedział jak gdyby nic.

Zachowywał się, jakby widok przestraszonej dziewczyny i ojca dobijającego się do drzwi, był dla niego codziennością. Przyłożyłam rękę do czoła, nerwowo oddychając.

- Dobra, jasne, a teraz idź już - wypchnęłam go na balkon, zamykając szybko za nim drzwi. Właściwie nie wiem na co się zgodziłam, bo go najzwyczajniej w świecie nie słuchałam. W sumie mało mnie to obchodzi. Najważniejsze jest to, że wyszedł z mojego domu. Szybko podbiegłam do drzwi, otwierając je. Przybrałam łagodny wyraz twarzy. Właściwie przynajmniej próbowałam to zrobić.

- Coś się stało? - spojrzałam na ojca, a chwilę później zostałam wepchnięta do wnętrza mojego pokoju.

- Z kim rozmawiałaś? - jego twarz wyrażała maksymalne zdenerwowanie.

Zmusiłam się do intensywnego myślenia, by wymyślić jakąś sensowną wymówkę.

- Och, rozmawiałam z szefową - machnęłam ręką - Powiedziała, że mam przyjść dziś godzinę wcześniej - uśmiechnęłam się do niego, próbując załagodzić sytuację.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz