Rozdział 35

5.7K 328 32
                                    


Od kilku dni moje życie wydawało się być idealne. Dokładnie takie jak chciałam. Spędzałam czas robiąc wszystko na co mam ochotę, nie zamartwiając się tym co było. Pierwszy raz udało nam się dojść z Jankiem do porozumienia i rozmawiać ze sobą w taki sposób, by nie wynikła z tego żadna kłótnia. Oczywiście nic nie może trwać wiecznie, a zwłaszcza to dobre.

Przesunęłam mokrą ścierką po blacie, ścierając z niego okruszki, które pozostały z przygotowywanego przeze mnie śniadania. Korzystając z okazji że jestem sama w domu, postanowiłam trochę posprzątać. Nie należało to do moich ulubionych zajęć, ale jeśli nie chce się zarosnąć w brudzie ktoś musi to robić. Tym bardziej, że Olga jest typem bałaganiary i kompletnie nie może się nauczyć po sobie sprzątać, a to na pewno pomogłoby utrzymywać dom w lepszych warunkach.

Wyciągnęłam odkurzacz zza szafy, ciągnąc go za sobą do pokoju. Położyłam go na środku dywanu, zaczynając wyciągać kabel, a następnie kierując się z nim w stronę gniazdka elektrycznego. Złapałam do ręki rurkę, a nogą wcisnęłam przycisk u góry odkurzacza przez co w całym pomieszczeniu rozszedł się głośny dźwięk zasysanego powietrza.

Byłam na tyle zdesperowana, że z niezwykłą dokładnością odkurzałam każdy najmniejszy kąt pokoju, i muszę przyznać sprawiało mi to przyjemność. Zdecydowanie kiedy w życiu człowiekowi się układa, wszystko idzie o wiele łatwiej. Wiem że wszystko jest w porządku, więc staram się nie przejmować jakimiś błahostkami.

Pochyliłam się na dół, tym razem wyłączając odkurzacz ręką, kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka rozchodzącego się po domu. Wyprostowałam plecy, marszcząc brwi w cienką linię bo nie spodziewałam się żadnych gości, a Olga czy Janek po prostu wchodzą. Odgarnęłam z czoła kosmyk włosów, który uwolnił się spod mojej gumki, która trzymała moje włosy w kupie na czubku głowy.

- Już idę - mruknęłam nieco głośniej, kiedy osoba za drzwiami gorączkowo naciskała kolejny raz dzwonek. Stojąc pod drzwiami, pogładziłam swoją bluzkę dłonią jakby to w jakikolwiek sposób miało mi pomóc w wyglądaniu lepiej. Nacisnęłam na klamkę otwierając drzwi, jednocześnie cofając się kilka kroków do tyłu.

- Cześć - usłyszałam zmieszany głos Bartka, a moje oczy powędrowały do jego twarzy. Rozchyliłam nieco usta ze zdziwienia, czując jak nachodzi mnie fala złości. Szybkim ruchem postanowiłam zamknąć drzwi, jednak stopa chłopaka zwinnie wślizgnęła się na próg, blokując je.

- Proszę cię, porozmawiajmy - westchnął zrezygnowany, patrząc na mnie w nieco okrojony sposób, bo tylko przez szparę, którą pozostawiały uchylone drzwi.

- Skąd do cholery wiesz gdzie ja mieszkam? - sapnęłam marszcząc nos. To nie może być normalne. Jaki człowiek ze świadomością, że ma rodzeństwo, wie jak się ono nazywa, wie gdzie mieszka, ukrywa to przez głupie dziewiętnaście lat? Gdyby nie wcześniejsze wydarzenia i świadomość, że istnieją tacy ludzie, którzy jedyne czego chcą to korzyści czerpane z nieszczęścia innej osoby, to może bym w to uwierzyła, ale teraz?

Głośne westchnięcie rozeszło się kolejny raz zza drzwi. Ręka chłopaka wylądowała na klamce, lekko pchając je w moją stronę, bym pozwoliła mu wejść do mieszkania.

- Chcę ci to właśnie wyjaśnić, tylko daj mi możliwość - mruknął cichym głosem, pchając ręką jeszcze mocniej, przez co moje ciało, które do tej chwili stawiało opór, przesuwało się razem z drzwiami w stronę ściany.

Oblizałam usta, stawiając krok do tyłu. Ruchem ręki wskazałam, by wszedł do kuchni. Kiedy jego ciało zaczęło przemieszczać się w tamtym kierunku, zmierzyłam go wzrokiem. Jestem strasznie nieufna w stosunku do ludzi. W tej chwili czuję się jakbym powiedziała złodziejowi, żeby wchodził i się nie krępował, ale z drugiej strony byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia, mimo że może być to zupełnie wyssana z palca historyjka.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz