Rozdział 10

7.7K 580 26
                                    


Perspektywa Janka:

Ania wyrwała się ode mnie, biegnąc do pokoju. Oddychałem głęboko, analizując co ja własnie usiłowałem zrobić.

- Kurwa - warknąłem, uderzając z całej siły pięścią w ścianę przede mną, by rozładować emocje.

Po całym domu rozszedł się nieprzyjemny huk. Jestem pieprzonym idiotą i teraz straciłem jej całe zaufanie. Zacisnąłem zęby opierając się o ścianę, w którą chwilę temu uderzyłem. Kostki na mojej dłoni były pozdzierane, ale nie zwracałem na to uwagi. Ruszyłem w stronę drzwi od pokoju szatynki. Nacisnąłem klamkę, ale były zamknięte od środka.

- Ania otwórz, porozmawiajmy - mruknąłem łagodniejszym tonem, wsuwając rękę do kieszeni swoich spodni.

Cisza. Zastukałem drugą ręką w drzwi.

- Wiem, że mnie słyszysz. Daj mi to wyjaśnić - oblizałem wargi, patrząc tępo w ścianę.

- Daj mi spokój, już mi wszystko powiedziałeś - cichy głos dziewczyny dobiegł z pokoju.

Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia, ale kiedy usłyszałem, że płacze i to z mojej winy, coś ścisnęło mnie w klatce piersiowej.

- Proszę - oparłem czoło o drzwi, przymykając oczy.

Kolejny raz odpowiedziała mi ciszą. Nie dziwię się, że nie chce ze mną rozmawiać, ale nie mogę dopuścić do tego, żeby stąd odeszła.

Stałem pod drzwiami jeszcze dobre dwadzieścia minut, co jakiś czas pukając w nie i prosząc o chwile rozmowy, ale na nic. Zrezygnowany skierowałem się do swojego pokoju.

Perspektywa Ani:

Leżałam na łóżku, patrząc w drzewo za oknem. Nagle wiatr poruszający gałęziami dużego dębu, był ciekawszy niż rozmyślanie nad tą całą sytuacją. Słyszałam jak Janek puka do drzwi, prosząc o rozmowę, ale nic nie odpowiadałam. Nie miałam ochoty teraz na niego patrzeć. Wydawało mi się, że jestem z nim bezpieczna. No właśnie, wydawało mi się. Wiem, że w kontrakcie chodziło o to, że jestem jego partnerką do różnych wyjść czy spotkań, ale nic nie było napisane, że nie mogę tańczyć z innymi. Przecież my nic złego nie robiliśmy. Jak chciał dziewczynę, która by nie odstępowała go na krok, mógł sobie wziąć każdą inną dziewczynę, której ślina cieknie po brodzie na jego widok. A ja jedyne czego chciałam, to dobrze się bawić, ale coś jednak nie wyszło. Westchnęłam, wciskając głowę w poduszki. Mimo wszystko nie chce zrywać naszej umowy, pewnie musiałabym ponieść jakąś karę.

Nie miałam teraz ochoty iść do łazienki brać prysznic, dlatego ściągnęłam z siebie sukienkę, którą położyłam na krzesełku obok. Sięgnęłam po większą koszulkę i krótkie spodenki, które leżały w tym samym miejscu. Kiedy wsunęłam na siebie ubrania, położyłam się na łóżku okrywając kołdrą po samą brodę. Zaczęłam sobie cicho pod nosem podśpiewywać jedną z moich ulubionych piosenek. Nie pytajcie czemu w takiej sytuacji, ale ja wciąż sama siebie nie rozumiem.

- Jestem upadłą tak nisko, że już nikt mnie nie zauważał. Zaległam w anonimowości, walczę z pustka i chłodem - śpiewałam szeptem do siebie.

Wydałam z siebie sarkastyczny śmiech, zdając sobie sprawę, jak ta piosenka do mnie pasuje. Przeczesałam ręką włosy, które opadły na moje czoło.

- Ja jestem niczym, jestem nikim. Mam cały swój ból jako królestwo - szeptałam dalsze wersy, kiedy po domu rozszedł się głośny huk. Wzdrygnęłam się na łóżku, milknąc. Spojrzałam w stronę drzwi, patrząc w nie w taki sposób jakbym miała moc widzenia przez ściany. Próbowałam to olać. Przekręciłam się na drugi bok, przymykając oczy. Kolejny huk dobiegł do moich uszu, a za nim kolejny. Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz