Rozdział 25

7.1K 363 65
                                    

Kolejne dni leciały bardzo szybko. Z dnia na dzień przypominam sobie coraz więcej. Może nie są to jakieś szczegóły, ale nad wszystkim pracuję. Będąc na ponownych badaniach powiedzieli, że wszystko jest w normie, więc nie mam się czego obawiać. Na szczęście sprawy potoczyły się w ten, a nie inny sposób. Wystarczy że będę ciągle ćwiczyć pamięć i wszystko powinno wrócić do porządku dziennego. Nadal nocuje u Janka, ale dziś wraca Olga, co wiąże się z moim powrotem do domu.

Leżałam na łóżku, nadal mając zamknięte oczy. Wsłuchiwałam się w kompletną ciszę panującą w pokoju, którą co jakiś czas przerywał odgłos przejeżdżającego samochodu za oknem, lub chłopaka przewracającego się z boku na bok. Co do sytuacji z Jankiem, wszystko jest mniej więcej na tym samym poziomie co przed moją amnezją. Dużo ze sobą rozmawialiśmy, co w dużej mierze pomogło mi przypomnieć sobie wiele rzeczy. Kiedy kładę się spać i wstaję rano, zawsze jest coś, co powraca do mojej głowy. Nie mam pojęcia w jaki sposób to działa, ale czasem jest to trochę przerażające. Przekręciłam się na lewy bok w stronę chłopaka, delikatnie rozchylając powieki. Leżałam bez ruchu wpatrując się w jego rozczochrane włosy, uśmiechając się do siebie. Wyciągnęłam rękę do przodu, przeczesując je palcami, na co chłopak wydał z siebie cichy pomruk, jednocześnie oplatając mnie ramieniem i przyciągając do swojej klatki piersiowej.

- Śpij jeszcze - wymruczał zaspanym głosem, nie otwierając oczu. Zaśmiałam się układając głowę w zagłębieniu jego szyi i zarzucając lewą nogę na jego biodro.

- Zaraz będzie dwunasta - szepnęłam, przymykając oczy. Jego ręka zaczęła wędrować po moich plecach, przez co jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ciało. To jest nie do pojęcia jak bardzo pozory mylą. Kiedy po raz pierwszy go spotkałam, nie chciałam żeby stało się to ponownie. Nie chcę myśleć, co by było gdyby nie nasza znajomość. Pewnie dalej tkwiłabym w tym całym bagnie, będąc w jeszcze gorszym stanie psychicznym niż przedtem. Nawet najbardziej zatwardziały człowiek, który mówi że miłość nie istnieje, w głębi duszy jej potrzebuje. Kiedy patrzysz na człowieka, na pierwszy rzut oka nie widzisz jego samotności, ale ona w nim tkwi bardzo głęboko, gdzieś w najmniejszej komórce. Prędzej czy później taki człowiek pęka w środku jak bańka, nie radząc sobie z tym.

- Tak - mruknęłam w jego szyję, oblizując usta.

- Ale co tak? - przeciągnął, ziewając i przecierając wolną ręka twarz.

- Dam nam szansę - szepnęłam, zagryzając wargę. Między nami nastała chwila ciszy, przez co zaczęłam się obawiać, że chłopak nie zrozumiał, że odnoszę się do jego pytania sprzed mojego wypadku. Jego ciało odsunęło się ode mnie kawałek, by mógł spojrzeć na moją twarz. Wpatrywałam się na niego z coraz większym stresem. Nie mam pojęcia czy dobrze zrobiłam. Może on nie chciał się o to zapytać i miał nadzieję, że o tym zapomniałam?

- Powiedz coś - jęknęłam, układając głowę na poduszkach. W mgnieniu oka ciało chłopaka znalazło się nad moim, trzymając swoje dłonie po obu stronach mojej głowy.

- Czyli mówisz, że zgadzasz się na bycie tylko i wyłącznie moją kobietą? - posłał mi znaczące spojrzenie, uśmiechając się zadziornie. A czy to nie jest oczywiste?

Kiwnęłam głową, dając mu do zrozumienia, że o to mi właśnie chodzi. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a głowa wylądowała w zagłębieniu mojej szyi. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy przejechał swoim nosem wzdłuż niej, zatrzymując się na policzku. Zaczął składać na nim mokre pocałunki, dążąc do ust, przed którymi się zatrzymał.

- Od samego początku wiedziałem, że będziesz moja - szepnął w moje usta, tym samym się ze mną drażniąc. Zachichotałam, wpatrując się w jego twarz.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz