Rozdział 41

4.8K 325 58
                                    

- Szanować ją. Nie móc słuchać, jak się do niej odzywać - mruknął, pociągając nosem.

Otarłam oczy wierzchem dłoni, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. Mimo że dostało mu się dwa razy za to, że cokolwiek do mnie mówi, on nadal nie odpuszcza. To miłe z jego strony.

- Zajmij się kurwa swoimi sprawami - Janek odwrócił się w jego stronę, zaciskając pieści.

Jęknęłam cicho na myśl, że sytuacja znowu się powtarza. Złapałam za swoją walizkę, zaczynając iść tą samą żużlową drogą co wcześniej. Nie chce patrzeć na dalszy rozwój sytuacji, bo już doskonale znam go na pamięć.

Słyszałam jak Janek mruczy pod nosem jeszcze kilka przekleństw, a następnie dźwięk kółek walizki tuż za moimi plecami. Nie odwracając się, szłam prosto przed siebie. Zsunęłam kaptur z głowy, kiedy weszłam pod ciąg daszków, który osłaniał mnie przed deszczem. Przekręciłam głowę w bok, ponownie patrząc na wnętrza różnych sklepów. To okazało się być ciekawym zajęciem. Napewno ciekawszym niż kłócenie się z Jankiem. Stanęłam niespodziewanie w miejscu, przez co chłopak widocznie idący w małej odległości ode mnie, wpadł na mnie swoim ciałem. Pochyliłam się powoli, podnosząc z ziemi jakąś monetę. Nie jestem w stanie określić co to za waluta, bo nigdy się z taką nie spotkałam.

- Na szczęście - głos chłopaka dotarł do moich uszu.

Albo na nieszczęście. Zignorowałam go, przy okazji wsuwając sznurówkę do swojego buta, która stała się już wilgotna od tarzania się po mokrej ziemi.

- Co chcesz teraz zrobić? - spytał, wsuwając wolną rękę do kieszeni swoich spodni.

- Wrócić do domu - burknęłam, prostując się, by kontynuować swoją drogę.

- Czyli zmierzamy na lotnisko - mruknął cicho, ruszając zaraz za mną.

Kiwnęłam delikatnie głową, patrząc na czubki swoich butów.

- Ania! Ania!

Usłyszałam swoje imię, przez co zmarszczyłam czoło, rozglądając się na boki. Mój wzrok zarejestrował niską brunetkę, z burzą loków, biegnącą tuż za mną. Stanęłam, odwracając się w jej stronę.

- Zdecydowałaś się już? - spytała, kiedy znalazła się tuż obok mnie.

Spojrzała na Janka, który również zaciekawiony stanął tuż za moimi plecami.

- Tak i niestety na razie nic z tego nie będzie - pokręciłam głową, posyłając dziewczynie przepraszające spojrzenie.

- Nie, ja cię nigdzie nie puszczę - pokręciła głową, kiedy zauważyła obok mnie walizkę.

- Przepraszam, że się wtrącam, ale o czym wy rozmawiacie? - zirytowany głos Janka, dobiegł do naszych uszu.

Wywróciłam oczami, oblizując usta. Nawet przez chwilę nie może się opanować i siedzieć cicho, tylko wszędzie kąsa jadem i zaraża ludzi nieprzyjemną atmosferą.

- O niczym ważnym - westchnęłam, zerkając na zegarek, który znajdował się na mojej lewej ręce.

- Jak to o niczym ważnym? Mogłabyś robić to co kochasz i zarabiać przy tym pieniądze - powiedziała to takim tonem, jakby to co powiedziałam chwilę temu, mocno ją uraziło.

- Natalie, przepraszam - przeciągnęłam, marszcząc nos - To wciąż siedzi w mojej głowie i kto wie, może jednak się zdecyduję, ale nie teraz - ponownie westchnęłam, odgarniając włosy z czoła.

Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas. Widocznie oczekiwała innej odpowiedzi z mojej strony.

- Ale pomyśl o tym jeszcze, dobrze? Nie chcę żebyś zmarnowała swój talent - poklepała mnie po ramieniu, posyłając przelotne spojrzenie Jankowi, który stał w miejscu, bacznie nam się przyglądając.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz