Rozdział 31

4.8K 350 36
                                    

Perspektywa Ani:

Warknęłam przeciągle, szarpiąc się z wieszakiem, na którym wisiała jedna z moich ulubionych sukienek.

- No co ty robisz! - wywróciłam oczami, próbując wyciągnąć ją po omacku z szafy. Westchnęłam głośno, puszczając wieszak i przechodząc kilka kroków w stronę włącznika światła. Zmrużyłam oczy, kiedy jasne światło poraziło mnie w oczy. Podjęłam ponowną próbę przejęcia swojej sukienki, podchodząc do szafy. Spojrzałam w jej wnętrze, śmiejąc się z samej siebie.

Nic dziwnego, że wyciągnięcie wieszaka było nie możliwe, skoro wplątanych było w niego aż cztery kolejne. Pokręciłam rozbawiona głową, powoli naprawiając sytuacje.

- Długo Ci jeszcze zejdzie? - do moich uszu dobiegł głos Olgi z pokoju obok.

Zmarszczyłam brwi w jedną linię, najpierw spoglądając na swoje ręce, a później w stronę drzwi.

- Piętnaście minut - krzyknęłam na tyle głośno, by mogła mnie usłyszeć.

Puściłam splątane wieszaki, zamykając za nimi szafę. Podeszłam do półki wyciągając czarne rurki z przetarciami na kolanach i jasną bluzkę.

Jeśli miałabym jakiś wybór, nie poszłabym wcale na tą imprezę z okazji urodzin Daniela, ale nie chcę sprawiać mu przykrości i przy okazji Oldze z powodu swoich problemów. Do tego obiecałam, że pomogę im w przygotowywaniu i roznoszeniu drinków. Skoro zawsze pracowałam jako barmanka i kelnerka, to nie widzę w tym problemu. Przynajmniej będę się miała czym zająć, podczas gdy inni będą się dobrze bawić.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, rozpuszczając włosy z koka. Przeczesałam je palcami, odgarniając na plecy. Przybliżyłam się do lustra, spoglądając na swoją twarz. Sięgnęłam po tusz do rzęs i delikatną szminkę.

- Jesteś gotowa? Zaraz będzie taksówka - do pokoju weszła Olga, poprawiając na sobie obcisłą czarną sukienkę.

Odwróciłam się w jej stronę, otwierając buzie. Spojrzałam na jej ubranie, następnie ponownie spoglądając na swoje odbicie w lustrze, krzywiąc się.

- Wyglądasz pięknie - posłałam w jej stronę delikatny uśmiech, zakładając ręką kosmyk włosów za ucho.

- A Twój tyłek zajebiście dobrze wygląda w tych spodniach! - wykrzyknęła, podchodząc bliżej by mi się przyjrzeć.

Zaśmiałam się cicho, marszcząc nos. Przejechałam ostatni raz szminką po ustach, układając je w dzióbek.

- Chodźmy - zerknęłam na nią, zabierając za sobą telefon.

Przeszłam do korytarza, otwierając szafkę na buty i wyciągając z niej jasne koturny. Zagryzłam wargę, wychodząc z domu i zerkając w stronę czekającej taksówki.

***

Przeszłam po powoli zapełniającym się ludźmi salonie. Mówię salonie, ale myślę o ogromnym pomieszczeniu, które można by nazwać "kuchsypłazonie"ze względu na jego wielkość. Muzyka grała już na tyle głośno, by goście musieli utrzymywać między sobą małe odległości, aby ze sobą porozmawiać. Rozejrzałam się dookoła, zwilżając dolna wargę językiem. Przeszłam do stolika, przy którym stały krzesła barowe, siadając na jednym z nich. Sięgnęłam po czysty kubek, nalewając do niego soku pomarańczowego. Założyłam nogę na nogę, podpierając się na ręce i wsłuchując w piosenkę. Stukałam paznokciami w blat do rytmu, patrząc na kręcących się ludzi.

Z minuty na minutę, było ich coraz więcej. Zastanawia mnie to w jaki sposób poznał aż tyle osób. Gdybym kiedykolwiek urządzała swoje urodziny, nie wiem czy zdołałabym zaprosić piętnaście osób, a tu jest tak tłoczno, jak w jednym z lepszych klubów.

You saved my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz