Na twarzach chłopaków pojawiły się szerokie uśmiechy, na co Janek im zawtórował. Założyłam ręce na piersi czując, że zaraz nadejdzie mój emocjonalny koniec.
Skrzywiłam się, kiedy poczułam jak o moją twarz rozbija się kilka kropel deszczu. Automatycznie uniosłam głowę do góry, zerkając w zachmurzone niebo. Machnęłam włosami, sprawiając, że bardziej opadł na moją twarz.
Przyglądałam się Jankowi, który naciągnął mocniej kaptur na głowę, mówiąc coś po cichu do chłopaków. Przybił z jednym żółwika, następnie wsuwając ręce do kieszeni, skierował się w moją stronę. Przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą, obserwując go.
- Mów szybko co masz mówić, bo nie mam ochoty teraz z Tobą rozmawiać - mruknęłam uszczypliwie, odwracając od niego wzrok.
- Nie będziesz miała po co.
- Słucham? - spojrzałam na niego pytająco. Przeniosłam rękę na swoje czoło, rozcierając na nim kilka kropli deszczu, które zaczynały coraz intensywniej moczyć moje ciało.
- Wierzysz w miłość? - spytał, wbijając we mnie swój wzrok, przez który zawsze czuje się onieśmielona.
- O co ci chodzi? - pokręciłam głową, naciągając na ręce rękawy swojej bluzy.
- Bo ja nie - zignorował moje pytanie, uśmiechając się zadziornie.
- Nie rozumiem - westchnęłam, opierając się o swoją walizkę.
- Za to lubię młode, naiwne dziewczyny, które można sobie owinąć wokół palca - mruknął, robiąc krok w moją stronę.
Uniosłam głowę, zerkając przelotnie w jego oczy, które przybrały zdecydowanie ciemniejszy odcień.
- O czym ty do cholery mówisz? - skrzywiłam się, odnosząc wrażenie jakbym rozmawiała z osobą pod wpływem alkoholu. Przyznaje że całkowicie zbił mnie z tropu.
- O Tobie - spojrzał na mnie znacząco, owijając ręce wokół mojej talii.
Nie miałam na tyle siły, by w jakikolwiek sposób się opierać.
- Tylko spójrz. Jesteś młoda, prawda? - zadał mi oczywiste pytanie, a ja coraz bardziej nie mogłam go zrozumieć.
Uznałam jego pytanie za retoryczne, oczekując jego dalszej wypowiedzi.
- Jesteś naiwna - mruknął, puszczając do mnie oczko.
Zrobiłam krok do tyłu, wychodząc z jego objęć.
- Nie jestem naiwna - wysyczałam przez zaciśnięte zęby - O co Ci do jasnej cholery chodzi Janek? - spytałam, wyrzucając w frustracji ręce do góry.
Z jego twarzy nawet na chwile nie zniknął zadziorny uśmiech. Miałam wrażenie, że ta rozmowa daje mu coraz więcej satysfakcji. Pokręciłam głową, zaczesując za ucho już mocno sklejone od deszczu włosy.
- Nie denerwuj się kochanie - powiedział niskim głosem, układając rękę na moim policzku. Posłał mi spojrzenie, które sprawiło, że mimowolnie moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Co jest ze mną nie tak?
- Widzisz? Łatwo jest Cię owinąć wokół palca - szepnął, przejeżdżając kciukiem po moich ustach - Ale prawdziwa miłość nie istnieje - mruknął, patrząc mi prosto w oczy.
Skrzywiłam się, czując się coraz bardziej zaplątana w jego słowach.
- O czym ty mówisz, a my? - powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie ma nas - na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech - To wszystko, co Ty uznałaś za prawdziwą miłość, to tylko i wyłącznie zakład, który swoją drogą wygrałem - zjechał swoją dłonią na moją szyje, drażniąc ją opuszkami palców.
YOU ARE READING
You saved my life
Fanfiction"- Moja propozycja brzmi tak - spojrzał na mnie znacząco - Rzucasz pracę, jesteś moja, dostajesz trzy tysiące miesięcznie - wypowiedział na jednym tchu. Stałam w miejscu analizując to, co własnie powiedział. Pokręciłam niedowierzająco głową. - Co? C...
Rozdział 37
Start from the beginning