Rozdział dwudziesty dziewiąty

5.3K 550 25
                                    

  Przepraszam, pomyliły mi się rozdziały XD

  ***

  Trzy dni minęły mi na leżeniu na podłodze i planowaniu. To musiało jakoś wyglądać, musieliśmy uciec z tego opieprzonego miejsca. Tylko jak? 

  Podejrzewałam, że biegać będzie mu trudno z powodu krwi wypływającej z otwartych ran, z których zostałyby wyjęte metalowe pręty z uniemożliwieniem mu ucieczki. Każdy najmniejszy ruch po czymś takim, sprawiłby mu ogromny ból i trud. Więc przejście piwnicą czy wyjście głównymi drzwiami odpadało. Nie do końca również wiedziałam, czy w ogóle będzie chciał uciekać i czy nie narobi hałasu. W końcu chłopak mnie nie rozpoznawał, bał się, a przerażenie panowało nad jego racjonalnym myśleniem. Dlatego nie miałam pojęcia jak dostanę się do pomieszczania, w którym chłopak się znajdował i nie wystraszę go. Chciałam, żeby mi ponownie zaufał, tylko to mogłoby mi pomóc w ratowaniu go.

  Pozostawała także sprawa Artura. Nie wiedziałam gdzie był i co robił. Może śledził każdy mój ruch? Patrzył na to wszystko jak na jakieś przedstawienie i miał cholerny ubaw? Czy może o niczym nie wiedział? Może tylko czekał aż uderzę, a ja się niczego nie spodziewałam. Chciałabym wiedzieć o czym ten chłopak myśli. Nie ma już Klary ani Teda, co nie powinno go prowokować. Jednakże on o tym nie wiedział. Co jeśli zacznie krzyczeć i pytać gdzie ona jest? A może zacznie spekulować, że ona powinna być jego i mnie zabije, bo mu jej nie przyprowadziłam. Może będzie chciał zostać moim przyjacielem, tak jak Ted, bo w końcu też teraz to on miał jakichkolwiek przyjaciół, a Artur nie... Nie wiedziałam co zazdrość może zrobić z człowiekiem, aż do tej pory. Może pozbawić kogokolwiek uczuć i zdrowego rozsądku, tak, że ktoś zachoruje i będzie miał obsesję na czyimś punkcie...

  W rzeczywistości Azor nie miał hopla na punkcie Klary. On miał manię posiadania tego, co należało do jego starszego brata. A ja byłam bezsilna, bo moja chęć pomagania innym w tym momencie jakby się rozładowała. Nie mogłam nic zrobić, prawda?

  Może ten chłopak nie był taki zły? Okej wszyscy go nienawidzą i w sumie to rozumiem. Ale co jeśli jego oczy są tak przysłonięte klapkami zazdrości, że nie może normalnie funkcjonować? Przecież to nie jego wina, że jest chory...

  Po trzech dniach, w mojej głowie powstał plan. Nie był on może idealny, ale plan to plan. Trzeba było go jeszcze tylko wykonać.

  ***

  Wasza Kejti xx

Niedoszły Samobójca ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz