Rozdział drugi

Zacznij od początku
                                    

- Usiądź dziecko zanim powiesz za dużo.

Prychnęłam kpiąco.

- Wypraszam sobie, za niecałe pół roku będę miała osiemnaście lat, a jeżeli nikt nie obdarował panią nasieniem, tak, żeby miała pani własne dzieci, nie powinna pani przywłaszczać sobie cudzych. A i proszę za niedługo się pofarbować, bo nie mogę patrzeć na pani siwe odrosty.

Po tych słowach zajęłam miejsce w ostatniej ławce i ułożyłam się wygodnie, tak, żeby po chwili uciąć sobie małą drzemkę. Nauczycielka coś wykrzykiwała, ale jakoś niewiele mnie obchodziło, dlatego nie usłyszałam ani słowa, po prostu ją wyłączyłam i zajęłam mózg czymś innym.

Lekcja minęła dość szybko, może dlatego, że całą przespałam. Kobieta budziła mnie kilkakrotnie wykrzykując, że chce odpowiedzi na pytanie, ale odpowiadałam tylko: "Śpię!", "A może ja zadam pani pytanie? A więc czemu nauczycieli też nie obowiązuje jednakowy strój? Przynajmniej nie straszyliby beznadziejnym doborem kolorów swoich uczniów... Wygląda pani jak drzewo w tych szmatach, które zwykła pani nazywać ubraniami.", "Jakoś nie chcę mi się odpowiadać na głupie pytania, które gówno mi się w życiu przydadzą...", "Nie zna pani odpowiedzi? Zawsze będzie się mnie pytała o poprawną odpowiedź? To dlaczego ja nie jestem nauczycielką, a przyjęli na to miejsce panią, bo nie rozumiem?".

I tak kobitka od angola zyskała swoją ksywkę - Drzewo.

Reszta lekcji minęła podobnie, ale żadnemu innemu nauczycielowi nie wymyśliłam jeszcze ksywki, bo nie zaczepiali mnie ani nie denerwowali. Poznałam też Artura, który prowadził mnie od klasy do klasy i zawsze szwendał mi się koło dupy, dlatego także został moim prywatnym Azorem. Nawet po skończonych lekcjach zaproponował spacer, miałam go wyprowadzić na siku czy jak? Powiedziałam, że za dużo wrażeń jak na jeden dzień i że idę się przespać, chociaż to nie była prawda. Po prostu chciałam się od niego uwolnić i poczytać w spokoju dziennik, który znalazłam wczoraj w nocy.

***

Gdy w końcu Azor przestał szczekać o tym jak bardzo chciałby zabrać mnie na jakiś spacer, zamknęłam mu drzwi przed nosem i odetchnęłam z ulgą. To raczej ja zabrałabym go na spacer, szybkie siku i do domciu. Ale po brzuchu albo za uchem nie zamierzałam go drapać!

W sumie z wyglądu nawet przypominał psa. Miał nieogarnięty brąz busz na głowie, odstające uszy, długi nos i maślane spojrzenie swoich brązowych, wielkich oczu. Wyglądał nawet sympatycznie, a gdy szłam na przykład do toalety, siedział oparty o ścianę i posłusznie czekał przed aż wyjdę, nawet pomimo tego, że lekcję już się zaczęły. Wierny Azor.

Sięgnęłam pod łóżko po zakurzone pudełko i wyciągnęłam z niego zeszyt. Przetarłam delikatnie opuszkami czarną okładkę, na której wypukłymi literami pisało po prostu "Dziennik". Poprzez dotyk wydawało mi się, że jest ona z jakiejś skóry bądź skóro podobnego czegoś. Otworzyłam na stronie tytułowej.

Nie wiem czy piszę to do siebie, żeby nie zapomnieć o tym wszystkim czego się dowiedziałam po lekach jakie zostają mi podane, czy do kogoś kto znajdzie ten dziennik, gdy mnie już nie będzie. Już niczego nie jestem pewna. Wiem tylko, że wiem więcej niż ludzie stąd.

Klara

Przeczytałam to kilkakrotnie próbując zrozumieć o co chodziło z tymi lekami, bo jestem w tym samym pokoju co ta dziewczyna, a nie dostałam jeszcze żadnych leków, to dobrze? Chyba tak... Może nie byłam aż takim psycholem jak ona, żeby dostawać codzienną dawkę tego gówna na talerzu zamiast śniadania.

Przewróciłam kartkę.

20 września

Jestem tutaj zaledwie kilka dni, a już wiem, że to piekło. Nie mówię tego tylko dlatego, że jestem po lekach. Mówię tak, bo to jest piekło! Po prostu. Jest beznadziejnie, ciągle czuję się obserwowana przez Nich. Nawet tutaj nie dają mi spokoju. A może Ich zastąpili nowi Oni? Jest ich wiele, a ja nie mam za dużo czasu póki nie usnę po lekach. Jestem zmęczona, a muszę schować dziennik, tak, żeby Oni go nie znaleźli. Jak go znajdą, będą wiedzieli, że o Nich wiem. Wtedy byłoby po mnie. Szukałam jakiejkolwiek ucieczki, ale niczego nie mogę ogarnąć. Chodzę jak w transie, wszystko przez te cholerne leki. Nie wiem co mam ze sobą robić, gdy je wezmę. Nie chcę ich brać. Boję się...

21 września

Dalej szukam...

22 września

Niczego nie udaje mi się znaleźć. Ręce trzęsą mi się jakbym była na głodzie narkotykowym.

23 września

Co tutaj mi dają, że rano nie pamiętam tego co pisałam na wieczór?

24 września

Sprawdzają mnie. Wiedzą, że coś ukrywam.

25 września

Panicznie się boję.

26 września

Oni tutaj są. Wiem o tym.

27 września

Jeżeli to czytasz i nie jesteś ani mną ani Nimi, jesteś w tarapatach. Jeśli się o Tobie dowiedzą, nie dadzą Ci spokoju. To samo zrobili ze mną. Schowaj ten dziennik i pamiętaj, nie bierz żadnych leków, które tutaj podają. Po tym nie będzie lepiej, ze mną jest coraz gorzej... Teraz już wiem, że należy być potulną jak baranek i chować tabletki głęboko pomiędzy wewnętrzną stroną policzka, a zębami. Nie daj się, przyjacielu.

Schowałam Dziennik do pudełka i wsunęłam pod łóżko. Trochę wystraszyłam się wszystkimi wpisami Klary, które przeczytałam. Dziewczyna jakby wiedziała, że będzie czytać to ktoś inny. Albo pisała to do siebie... Nie wiem.

Była szalona.

A może po prostu za dużo wiedziała?

Kim do cholery byli Oni?

Naprawdę byłam w tarapatach?

Kiedyś też oszaleje zupełnie jak ona?

Co dalej?

***

Kolejny rozdział za nami :3

Jak się Wam podobał?

Jakieś pomysły co stanie się w następnym rozdziale? Sugestie? Cokolwiek?

Jestem otwarta na Wasze pomysły :*

Kocham <3

Do następnego <3

+ gwiazdki i komentarze mile widziane :)

Niedoszły Samobójca ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz