Rozdział 2

27 5 0
                                    

Ellen

Późnym popołudniem tego samego dnia już zmierzaliśmy na miejsce. Na siedzeniu pasażera samochodu Christophera czułam się niesamowicie dobrze, zupełnie jak za starych czasów, które tak tęsknie wspominałam.

– To mieszkanie jest naprawdę małe – oznajmił Christopher z nutą wstydu w głosie.

Wzruszyłam ramionami.

– Jest nas tylko dwoje i Muffin.

– Jest tam trochę bałaganu – dodał Christopher. – W nocy jest nieco zimno. Okolica też nie jest ciekawa.

– Nie przeszkadza mi to, Chris – powiedziałam, uśmiechając się szeroko. – To naprawdę nie jest dla mnie ważne.

– Wyprowadzimy się stamtąd tak szybko, jak to tylko możliwe. Obiecuję.

Nawet jeśli on przejmował się tymi wszystkimi drobiazgami, mnie żaden z nich zupełnie nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, wszystko to, co mężczyzna do mnie mówił, sprawiało mi niemałą radość. Cieszyłam się z tego, że będę mogła z nim zamieszkać i ta świadomość wywoływała u mnie uczucie niemal miażdżącej ulgi.

Gdy Christopher zatrzymał samochód i wysiadłam z niego na wąski chodnik, pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, był fakt jak bardzo jest tutaj cicho. Nie widziałam wokół siebie ani jednego przechodnia, ani choćby osoby spoglądającej przez któreś z okien. Po wąskiej ulicy nie przejeżdżały samochody, ani rowerzyści. Brakowało tutaj gwaru miasta, typowego dla poprzedniego miejsca, w którym mieszkaliśmy.

Zanim ruszyliśmy z miejsca, złapałam Christophera za rękaw kurtki. Mężczyzna przystanął, zdziwiony.

– Chris... – odezwałam się niepewnie i spojrzałam mu prosto w oczy. Pod uśmiechem skrywałam lęk i obawę. – Obiecuję, że dam z siebie wszystko. Postaram się być silniejsza, abyś nie musiał się o mnie tak bardzo martwić. Postaram się... nie bać już nigdy więcej.

Christopher odłożył na moment torbę i ujął w dłonie moją twarz. Uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi tym otuchy.

– Od samego początku byłaś silna, skarbie – powiedział lekko zachrypniętym głosem. – Chciałaś być z człowiekiem takim jak ja. Nie myśl, że to nic takiego.

Oboje zaśmialiśmy się cicho, a ja przymknęłam z błogością powieki. Daliśmy sobie kilka długich chwil na napawanie się tym przyjemnym uczuciem.

Do mieszkania prowadziła wąska uliczka, a następnie niewielkie, lecz dosyć strome schodki. Okna niektórych mieszkań w budynku były uszkodzone, kilka z nich zostało załatanych niedbale kawałkami blachy lub sklejki. Trzymając na rękach Muffina, z niepokojem rozglądałam się dookoła, ale nie dawałam po sobie poznać jak bardzo jestem zmieszana.

– Spokojnie tutaj – odezwałam się, gdy Christopher przystanął, aby odszukać klucze w kieszeni spodni. Muffin niecierpliwie wiercił się w moich ramionach. W porównaniu do innych drzwi, te, przed którymi stanęliśmy, wyglądały nie tylko schludniej, ale też solidniej.

– Teraz tak. Wieczorem i w nocy jest nieraz trochę szumu, ale to nic niebezpiecznego – odparł spokojnie Christopher, wyjmując klucz, wkładając go do zamka i przekręcając. Coś w środku wydało tępy, głuchy zgrzyt i drzwi otworzyły się bez konieczności naciskania klamki. Mężczyzna uśmiechnął się ze skruchą. – Naprawdę cię przepraszam, skarbie, że musisz zamieszkać w takich warunkach. Nie chciałem, aby mieszkanie rzucało się w oczy. Zawsze było ono dla mnie wyjściem awaryjnym i nigdy nie dbałem o warunki, które...

Urwał, widząc, że kręcę głową z uśmiechem.

– To nic, Chris – odpowiedziałam. – Nie przejmuj się tym, to miejsce nie jest takie złe.

QUICKSANDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz