Rozdział 27

114 8 12
                                    

Ellen

Pomimo zbliżającego się lata kolejnych kilka nocy było dość zimnych. Nie potrafiłam zasnąć od razu po położeniu się do łóżka i każdej nocy do późna myślałam nad tym, jak w najbliższym czasie potoczy się moje życie.

Lampka nocna rzucała na ściany pomarańczowe światło, zataczając na nich zaokrąglone cienie. W mieszkaniu panowała głucha cisza, przerywana jedynie odgłosem przejeżdżającego raz na jakiś czas samochodu. Mieszkanie znajdowało się w apartamentowcu przy dość ruchliwej ulicy, lecz o tej godzinie w okolicy było dość spokojnie. Za każdym razem, gdy samochód przejeżdżał pod oknem, po suficie przesuwała się długa smuga jasnego światła, za którą podążałam wzrokiem, aż rozpływała się na drugim końcu pokoju.

Leżałam w łóżku uśmiechając się szeroko i nie przejmując się tym, że sen uparcie nie chce nadejść. Myślałam o różnych rzeczach. O tych przyjemnych, ale także o obawach związanych z tym, co ma się wydarzyć. Jedno wiedziałam bardzo dobrze: byłam szczęśliwa. Nie mogłam powstrzymać kącików ust, które wciąż się unosiły, zaokrąglając do bólu moje policzki i rozpromieniając twarz w panującym wokół mnie półmroku.

Zastanawiałam się, czy Christopher śpi, a jeśli nie, to o czym myśli. Czy przejmował się tym wszystkim tak bardzo jak ja? Wydawało mi się, że tak. Ostatnio wydawał się być zupełnie innym człowiekiem, niż wtedy, gdy u niego mieszkałam. Wiedziałam, jakie kobiety preferował i jak je traktował, ale patrzył na nie inaczej, niż na mnie. Gdy czułam na sobie jego wzrok, miałam wrażenie, że jestem piękna jak one, a gdy mnie pocałował, zapomniałam o wszystkim, co mnie dręczyło. Dla tej bliskości byłam w stanie poświęcić bardzo dużo i wiedziałam, że gdyby Christopher nie traktował mnie poważnie, nie chciałby spędzać przy mnie całych dni, tak jak to robił do tej pory. Nikt nie zmuszał go do przesiadywania u Phila, a później tutaj, a jednak robił to. Wcześniej zawsze znikał na całe dnie. Sądziłam, że miał ku temu ważne powody i widocznie tak było. Teraz zapewne powody te nie znikły, a on ignorował to wszystko tylko po to, aby być przy mnie, choć tak naprawdę wcale nie musiał.

Byliśmy od siebie bardzo różni i chyba to napawało mnie największym strachem... choć poniekąd chyba również ekscytacją. On różnił się od mężczyzn, za którymi zdarzało mi się oglądać, a ja ani trochę nie przypominałam kobiet, z którymi się spotykał. Może właśnie to powodowało tak przyjemne ciepło na moim sercu? Czy to dlatego że Christopher był tak bardzo inny od wszystkich, a dzięki temu na tyle wyjątkowy, że nie potrafiłam oderwać od niego swoich myśli? Dawniej widziałam w nim ogrom wad, które z biegiem czasu zaczęły się rozpływać, zupełnie jak mgła, gdy mroźny poranek przechodzi w słoneczne popołudnie. Wady przestały być ważne, ale miałam również wrażenie, że mężczyzna od naszego pierwszego spotkania znacznie się zmienił i nie byłam do końca pewna, dlaczego tak się stało. A jeśli nie zmienił się, tylko zawsze był właśnie taki, to co sprawiło, że to właśnie przede mną ukazał prawdziwego siebie?

Co we mnie było właściwie takiego wyjątkowego? Nie pojmowałam, w jaki sposób ktoś taki jak on mógł się mną zainteresować, podczas gdy ja wcale się o to nie starałam. A przynajmniej do pewnego czasu.

Dochodziła godzina trzecia w nocy i dopiero wtedy powieki zaczęły mi ciążyć. Pozwoliłam im opaść, aby móc pogrążyć się w spokojnym śnie. Zdążyłam pomyśleć o jeszcze jednej rzeczy, która bynajmniej nie dodawała mi otuchy, lecz której jednocześnie nie mogłam się wyzbyć. Gdyby mój tata żył i gdyby tylko wiedział, co dzieje się teraz w moim życiu, z całą pewnością miałby to samo zdanie, co Phil i nie pozwoliłby mi pozostać przy Christopherze pod żadnym pozorem.

* * *

Następnego dnia Christopher został do późna. Ja sama poszłam do pokoju dosyć wcześnie i siedząc przy zapalonej lampce od czasu do czasu nasłuchiwałam rozmów i odgłosów telewizora z salonu.

QUICKSANDWhere stories live. Discover now