Rozdział 11

72 8 1
                                    

Ellen

Choć z początku jedynie się wystraszyłam, to reakcja Christophera przyprawiła mnie o niesłabnący skurcz w żołądku.

Po drugiej stronie drzwi wejściowych wyraźnie ktoś był i usiłował zrobić coś z zamkiem. Gdybym była w mieszkaniu sama, z pewnością bym go nie usłyszała przez dźwięki napływające z telewizora, lecz gdy Christopher usłyszał to jako pierwszy, natychmiast wyłączył sprzęt. Zerwał się z miejsca, pozostawiając mnie na kanapie i cicho, niemal bezszelestnie przeszedł w stronę domofonu. Zanim spojrzał na malutki ekran, zwrócił się w moją stronę i to właśnie jego wzrok podpowiedział mi, że dzieje się coś złego.

Zgroza ścisnęła mi serce. Christopher gestem nakazał, abym została na miejscu, a sam wsparł się dłonią przy domofonie, przenosząc wzrok z drzwi na mnie i z powrotem.

Znaleźli nas. Ta myśl uderzyła we mnie z taką siłą, że zakręciło mi się w głowie. Mój oddech przyspieszył, choć wciąż siedziałam jak sparaliżowana. Zapewne nie pojmowałam w całości powagi sytuacji, ale wystarczył mi widok przerażonego Christophera, aby wiedzieć, że nie było dobrze.

W jednej chwili znalazł się przy mnie i chwycił mnie za przegub.

– Kto to? – szepnęłam.

Christopher jedynie pokręcił głową i nie siląc się na ostrożność, pociągnął mnie za sobą. Zaprowadził mnie do sypialni i rozejrzał się gorączkowo. Jego wzrok zatrzymał się na ogromnej szafie i chyba nie mógł dłużej się nad tym zastanawiać, bo szybkim ruchem otworzył ją i spojrzeniem chciał nakłonić mnie, abym weszła do środka.

– Chris... – jęknęłam. W moich oczach zaszkliły się łzy, a usta zadrżały. Na nadgarstku czułam mocny uścisk jego drżących palców. – Co się dzieje? Kto tam jest? – wydusiłam przez zaciśnięte zęby.

– Musisz się schować. Ellen, proszę... – powiedział Christopher cicho, lecz wyraźnie. Uniosłam nogę, posłusznie weszłam do szafy i skuliłam się w rogu. Łzy popłynęły mi po policzkach, gdy mężczyzna mnie puścił. Wyjął z kieszeni telefon komórkowy i wcisnął mi go w dłonie. – Ellen, napisz szybko do Jasona. Napisz, że potrzebujemy pomocy.

– Co... – wychrypiałam, nie potrafiąc ogarnąć całej sytuacji. Wszystko działo się zbyt szybko.

Teraz nawet tutaj docierały do mnie odgłosy z przedpokoju. Ktoś wyraźnie chciał dostać się do środka i był na tyle pewny siebie, że nie dbał o to, czy zostanie usłyszany.

– Chyba nas znaleźli – powiedział Christopher, swoimi słowami potwierdzając moje najgorsze obawy.

Co teraz miało nastąpić?

Podbiegł do komody i otworzył środkową szufladę. Ja w międzyczasie zaczęłam pisać wiadomość do Jasona, ale było to trudne, bo moje rozedrgane palce wciąż trafiały w złą literę. Christopher wrócił do mnie bardzo szybko, trzymając w dłoniach coś czarnego, a ja w pierwszej chwili nie dostrzegłam, co to było. Dopiero, gdy stanął obok, zorientowałam się, co trzymał.

Pot spływał strużkami po jego skroniach. Wydawało mi się, że się zawahał, ale jedynie na sekundę. Z wyrazem twarzy, jakby i on miał się za chwilę rozpłakać, wepchnął mi pistolet w dłonie. Przeraziło mnie to jeszcze bardziej.

– Jeśli coś będzie ci grozić, użyj tego – szepnął, nachylając się i przybliżając do mnie.

– A ty? – spytałam zduszonym głosem.

– Mam drugi. Poradzę sobie. Proszę, Ellen, bądź cicho i choćby nie wiem co... nie wychodź stąd. Jeśli coś się stanie, poczekaj na Jaya.

Wyciągnęłam do niego ręce i objęłam jego twarz, w jednej dłoni jednocześnie trzymając pistolet, a w drugiej telefon komórkowy. Teraz już otwarcie się rozpłakałam, a widząc przed sobą zrozpaczoną twarz Christophera miałam wrażenie, że za moment pęknie mi serce.

QUICKSANDWhere stories live. Discover now