Rozdział 25

115 8 1
                                    

Christopher

Nadszedł wieczór, a Ellen nie obudziła się. Ja natomiast siedziałem w milczeniu obok jej łóżka i wpatrywałem się przed siebie, nie zwracając uwagi na nerwowe spojrzenia ludzi wokół mnie. Zapomniałem o swoich codziennych obowiązkach i nie dbałem o to, co się stanie, jeśli ich nie wypełnię.

Nieustannie rozmyślałem o tym, co się wydarzyło. Do takiej samej sytuacji mogło dojść nawet wtedy, gdy wszystko jeszcze było między nami dobrze, a jednak byłem na siebie wściekły za to, że nie było mnie przy niej. Powinienem był przewidzieć, co może się wydarzyć i dopiero teraz dotarło do mnie, że najgorszym z możliwych pomysłów było zostawienie Ellen samej. To wszystko kręciło się wokół mnie już od kilkunastu dobrych lat i to ja najlepiej wiedziałem, jak szybko pozbyć się problemów. Nieważne, jakie były nasze osobiste stosunki, za nic nie powinienem był jej zostawiać.

Do Jasona nie odezwałem się od momentu, gdy wróciliśmy do Phila Curtina. Usiadłem obok Ellen, pogrążony we własnych wspomnieniach dzisiejszego dnia, wydającego się trwać nieprawdopodobnie długo. Poszło łatwo, nawet zbyt łatwo i ten fakt naznaczał mnie uczuciem niepokoju. Choć mogłem wyglądać na takiego człowieka, nigdy wcześniej nikogo nie zabiłem. Wielu ludzi zginęło z mojego powodu, między innymi mężczyzna, którego prawdopodobnie Ellen wtedy przypadkiem usłyszała.

I chyba tak samo jak ona nie miała odwagi wyznać mi prawdy, tak samo chyba i ja nie będę w stanie zdradzić jej, że przez ostatni czas starał się jej pomóc człowiek, który prawdopodobnie jednocześnie wpakował ją w to całe bagno.

Posiadałem w sobie wiele wewnętrznych blizn, które zamiast fizycznym bólem, raniły mnie sennymi koszmarami, wyrzutami sumienia, bólem głowy i nieprzyjemnymi uciskami w sercu. Pomimo faktu, że to nie ja pociągałem za spust, winien byłem wielu niepotrzebnym incydentom prowadzącym do czyjejś śmierci.

A teraz w końcu miałem okazję to zrobić. Zawsze przypuszczałem, że będę się wahał, lecz tego dnia nie miałem czasu nawet na chwilę zwątpienia. Cieszyłem się, że Jasona przy tym nie było. Zdążyliśmy się rozdzielić parę minut wcześniej, gdy ujrzałem z dachu Jihoona wchodzącego do magazynu.

Sukinsyn zdołał wydobrzeć na tyle, aby móc powrócić do swoich spraw. A gdy nacisnąłem spust, nie mogłem się powstrzymać i nie skończyło się na jednym strzale. Po pierwszym oddałem kilka kolejnych, aby upewnić się, że mężczyzna już nigdy więcej się nie podniesie. I nawet z tak dużej odległości widziałem jego krew. Dużo krwi.

Moje ręce nawet nie zadrżały, a po wszystkim uśmiechnąłem się, patrząc w dół. Powinienem był od razu uciec, lecz wpatrywałem się uparcie w nieruchome ciało, leżące bezwładnie na chodniku. Gdy już zdołałem ruszyć się z miejsca, nie spieszyłem się. Otrzeźwił mnie dopiero widok Jasona, który wbiegł po schodach na dach, usłyszawszy serię strzałów. Nie rozumiałem, po co wziąłem go ze sobą. To była moja sprawa, moja zemsta. Dlaczego go w to wplątałem? Przecież nie musiałem go tym obarczać.

Wciąż rozmyślałem o powodach, dla których wszyscy znaleźliśmy się właśnie w tym miejscu. Co Lauren musiała sobie o mnie myśleć, że wpadła na tak niedorzeczny pomysł? No i Jason... Przecież dobrze znał Ellen i zaakceptował to wszystko, zamiast porozmawiać ze mną i wytyczyć mi wyraźne granice. Trzymałbym się ich. Bez względu na moje uczucia, słowo dane Jasonowi było dla mnie o wiele ważniejsze. Nie zrobiłbym nic wbrew woli Ellen.

Ona tak naprawdę niczemu nie zawiniła. Nie znała mnie, więc uwierzyła we wszystko i to właściwie zupełnie słusznie. A im więcej kobiet do siebie przyprowadzałem, tym pewnie coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że przyjaciele jej nie okłamali. Christopher Lake lubił seks bez zobowiązań, a swoje kobiety traktował przedmiotowo. Jednak po bliższym poznaniu Ellen... Cholera, czy mógłbym potraktować ją przedmiotowo, nawet jeśli miałbym taką chęć? Wydawało mi się to zupełnie niemożliwe.

QUICKSANDWhere stories live. Discover now