Rozdział 8

76 7 0
                                    

Christopher

Gdy się obudziłem, z początku nie zauważyłem, że poza mną w sypialni nikogo nie ma. Uniosłem się na łokciu, na oślep sięgając do nocnego stolika po telefon, aby zobaczyć, która jest godzina.

Zbliżało się południe. Znów opadłem na poduszkę i odwróciłem się na bok, aby zobaczyć, czy Ellen jeszcze śpi. Nie było jej jednak obok mnie.

Drzwi do salonu były zamknięte, choć pamiętałem, że zostawiłem je uchylone, gdy kładłem się spać. No tak, Ellen spała tej nocy o wiele dłużej, niż ja, więc nic dziwnego, że obudziła się wcześniej. Bardziej dziwiło mnie to, że niczego nie usłyszałem.

Powoli wygrzebałem się spod kołdry i wyszedłem z pokoju. Ellen stała przy kuchennym blacie, zwrócona tyłem do salonu. Gdy zamknąłem za sobą drzwi i Muffin zaszczekał wesoło na mój widok, odwróciła się i posłała mi niepewny uśmiech. Chyba oboje wciąż myśleliśmy o tym, co miało miejsce w nocy.

Czułem się dziwnie, bo przez naszą rozmowę poczułem się obnażony ze wszystkiego, co przez tyle lat dusiłem w sobie, choć z drugiej strony to wszystko sprawiało, że czułem się niewiarygodnie lekki. Zupełnie jakby kilogramy niechcianego bagażu zniknęły z moich barków.

Ellen w milczeniu przyrządziła dla mnie francuskie tosty i położyła przede mną talerz. Potem usiadła po drugiej stronie blatu i nie ponaglała mnie, gdy w milczeniu wpatrywałem się w swoje śniadanie. Śniadanie zrobione specjalnie dla mnie, w dodatku przez osobę, której na mnie zależy. Było to tak niewiele, lecz dla mnie znaczyło bardzo dużo.

– Wszystko w porządku? – zapytała.

Drgnąłem, wyrwany z zamyślenia. Popatrzyłem na nią zdziwiony, bo jednocześnie usłyszałem, o co zapytała, lecz mój umysł nie potrafił połączyć ze sobą wszystkich sylab.

– Hmm?

– Wszystko gra? – Ellen nachyliła się, aby przyjrzeć mi się z bliska.

– Taak...

Sam nie wiedziałem, czy wszystko było ze mną w porządku. Od kilkunastu tygodni czułem się tak, jakbym żył życiem wyśnionym, życiem zupełnie kogoś innego, a opowiadanie o przeszłości było niczym wygrzebywanie z zaświatów najgroźniejszych demonów na własne życzenie. Ellen była dobra i niewinna, filigranowa i skromna... Zupełnie nieodpowiednia do życia z człowiekiem takim jak ja. Starałem się jednak uparcie ignorować tę myśl.

– Ja... – zacząłem niepewnie, czując że głos chce odmówić mi posłuszeństwa. Odchrząknąłem i nabiłem na widelec kawałek tostu. – Ja tylko myślę o tym, co powiedziałem ci przed snem. Zastanawiam się jak powiedzieć ci resztę. To wcale nie jest takie proste.

Ellen nerwowo splotła ze sobą palce dłoni.

– Nie chcesz mi o tym mówić?

– Nie, to nie tak – zapewniłem ją. – Po prostu nie wiem, od czego zacząć. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem.

Ellen zapatrzyła się w swoje dłonie.

– Nawet Jasonowi?

– Jasonowi... – Zaśmiałem się krótko. – Nie musiałem mu zbyt wiele mówić. Znamy się dość długo, siedzimy w tym razem od samego początku i wie o mnie niemal wszystko. Zna moje słabe i mocne strony. Często pomagał mi, gdy uciekałem od ojca i widział, w jakim byłem stanie.

– Rozumiem.

– Sporo wydarzyło się w moim życiu i bez Jaya nie dałbym sobie rady. Ale... Ellen... ja wciąż nie wiem, czy powinnaś tego słuchać. Ja... nie jestem dobrym człowiekiem.

QUICKSANDWhere stories live. Discover now