Rozdział 26

50 9 0
                                    

Christopher

Miałem wrażenie, że nie dam rady odpalić samochodu, tak bardzo byłem zdenerwowany. Dłonie drżały mi niemal spazmatycznie i po kilku dłużących się sekundach spędzonych na siedzeniu kierowcy, wziął jeden głęboki oddech i starając się robić to jak najwolniej, wypuściłem powietrze z płuc.

Dłużej nie mogłem zwlekać. Kiedy samochód odpalił, z piskiem opon wyjechałem z parkingu. Palce zaciskałem kurczowo na kierownicy, ale i tak nie mogłem powstrzymać ich drżenia. Czułem, że cała krew odpływa mi z twarzy, a paraliżujący strach powodował, że moje ciało zalewały naprzemiennie fale zimna i gorąca.

Jechałem z ogromną prędkością, lecz byłem tak bardzo wyczulony na wszystko wokół, że bez problemu wymijałem jadące przede mną samochody. Co chwilę zjeżdżałem na sąsiedni pas i przyspieszałem jeszcze bardziej. Popołudniowe słońce raziło mnie w oczy, lecz nie zwracałem na to uwagi.

Sięgnąłem do kieszeni po telefon komórkowy. Jeśli musiałem coś teraz zrobić, to powinien być to telefon do Phila Curtina. Odkąd dostałem swoją komórkę od Jasona, nie włączyłem jej ani razu. Nie miałem potrzeby z nikim się kontaktować, ani też nie miałem na to ochoty. Często nosiłem ją jednak przy sobie na wypadek, gdyby zaszła taka konieczność. Teraz to właśnie Phil był osobą, z którą musiałem porozmawiać. Ten jeden raz musiałem się z nim dogadać, aby jak najszybciej odnaleźć Ellen. On zapewne też jej teraz szukał, choć nie miał pojęcia, gdzie się udać.

Komórka włączała się nieznośnie powoli. Dziękowałem w duchu za to, że nie była całkowicie rozładowana. Ostrożnie odwracałem wzrok od ulicy, co chwilę jednak spoglądając przed siebie dla upewnienia się, że nic przede mną nie jedzie. Już chciałem wybrać numer Phila, gdy komórka rozbrzmiała serią krótkich dźwięków, oznajmiających przychodzące po kolei wiadomości. Z początku stwierdziłem, że są to zapewne nic niewarte reklamy, których nie odebrałem, gdy komórka była wyłączona, lecz kiedy spojrzałem na ekran, moje serce zamarło i o mały włos nie zjechałem na sąsiedni pas ruchu.

Przejechałem dość długi odcinek, nie podnosząc wzroku znad imienia Ellen wyświetlonego dużymi czarnymi literami.

Niesamowicie silne uczucie strachu wypełniło całe moje ciało. O mały włos nie upuściłem telefonu, lecz udało mu się utrzymać go w niespokojnej dłoni. Były to wiadomości z poczty głosowej. Jakim cudem Ellen mogła do mnie zadzwonić? Czy upewniała się, że naprawdę nie żyję, czy może dowiedziała się, że jednak nie zginąłem i próbowała się ze mną skontaktować? Phil Curtin jej powiedział? Nie wydawało mi się to możliwe, lecz nic innego nie przychodziło mi do głowy.

Zebrałem w sobie odwagę, ponownie dotknąłem ekranu i przyłożyłem słuchawkę do ucha. Nie wiedziałem, czy zdołam znieść głos Ellen dobiegający z telefonu. Zamarłem w połowie oddechu, gdy rozległo się pierwsze słowo.

– Chris... – Jej głos był słaby i zapłakany. Moje serce ścisnęło się jeszcze mocniej. – Dlaczego... dlaczego słyszę twój głos? – Usłyszałem, że dziewczyna rozpłakała się na dobre. Ja natomiast patrzyłem przed siebie na ulicę, lecz jej nie dostrzegałem. Czułem pieczenie w kącikach oczu. – Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego muszę być teraz sama? Gdybyś mnie wtedy posłuchał... gdybyśmy uciekli razem, wszystko byłoby teraz dobrze... – Gorące łzy popłynęły po moich policzkach. Zacisnąłem zęby z bezradności i rozpaczy. Jechałem niemal w transie, bez świadomości, że w ogóle prowadzę samochód. Nie zmniejszyłem jednak prędkości. Wciąż pędziłem przed siebie w kierunku budynku, na który zabrałem Ellen tamtego pamiętnego wieczoru. – Jak mam żyć w ten sposób, Chris? Nie mogę... Wolę umrzeć, niż żyć tutaj sama... Och, nie wiem, po co to mówię... – dodała Ellen żałośnie po krótkiej pauzie. – To chyba trochę tak, jakbyś był po drugiej stronie... Tęsknię za tobą i wciąż... wciąż tak bardzo cię kocham... Cofnęłabym wszystko, co zrobiłam źle, ale proszę... wróć do mnie...

QUICKSANDWhere stories live. Discover now