Chatka (jak mogłam się spodziewać) nie była w ogóle magiczna. Była tak mała jak wyglądała. Jedynym światłem były promyki słońca lecące z okna. Ujrzałam 18 letnią kobietę o czarnych ,długich włosach i żółtych oczach. Spojrzała na nas smutnym wzrokiem. Na początku spojrzała na Areę ,a gdy ujrzała mnie uśmiechnęła się ,na serio!
-Oto nasza władczyni ,Jasmine! - Jasmine spojrzała wesoło i odparła.
-Oj ,nie przesadzaj. - Miała całkiem miły głos co dobrze o niej świadczyło ,lecz kogoś mi przypominała. Usiadłam na jedynym z krzeseł ,a Are zaczęła oglądać każdą z książek ,które znajdowały się w chatce.
-No i jak tam, Sam? - spytała.
-No właśnie miałyśmy do ciebie jedną sprawę... - zaczęłam ,ale nagle mnie olśniło. - SKĄD TY... to znaczy pani ZNA MOJE IMIE?! - wrzasnęłam ,a Area spojrzała na mnie z niesmakiem.
-Trochę wychowania Samantho! - powiedziała dorosłym głosem. Ja tylko prychnęłam i wróciłam do rozmowy z Jasmine.
-Jeszcze się nie połapałaś? - spytała radośnie.
-Nno nie...
-To ja, Rozalia*!
*Wiecie, ciotka Samanthy.
------------------------
Uuu dzisiaj napisałam jeszcze jeden rozdział, ubóstwiajcie mnie! xd ^^
Dziękuję za przeczytanie!