You saved my life

By Ana_anax

361K 23.3K 3.6K

"- Moja propozycja brzmi tak - spojrzał na mnie znacząco - Rzucasz pracę, jesteś moja, dostajesz trzy tysiące... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Druga część

Rozdział 45

4.4K 280 22
By Ana_anax


Przełknęłam głośno ślinę, spoglądając na kobietę średniego wieku, stojącą w progu.

- Co ty tu robisz? - niskie warknięcie chłopaka, rozeszło się po korytarzu.

Nieznajoma kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, obdarowując zimnym spojrzeniem. Zagryzłam nerwowo wewnętrzną stronę policzka, cofając się kawałek do tyłu. Zerknęłam na Janka, który kurczowo zaciskał rękę na klamce, przez co miałam wrażenie, że zaraz ją wyrwie.

- Odwiedzam swojego syna. To chyba normalne? - odpowiedziała spokojnym tonem, wchodząc głębiej do domu.

Rozchyliłam zaskoczona usta, spoglądając na chłopaka. Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje.

- Nie, nie jest normalne. Wyjdź. - podniósł swój głos, spoglądając na kobietę w ten sposób, w jaki nikt w normalnych relacjach, nie patrzyłby na własną mamę.

Wycofałam się jeszcze bardziej do tyłu, czując się zażenowana faktem, że Janek stoi owinięty tylko i wyłącznie ręcznikiem, a ja jestem w jego bluzce.

- Nie zmieniłeś się wcale - zignorowała jego rozkaz, idąc w stronę salonu, tym samym powodując, że moja ucieczka poszła na marne.

Kiedy przekroczyła próg, spojrzała na mnie ostrym wzrokiem, unosząc jedną brew do góry. Po moich plecach przeszły ciarki, czując ogromne zimno, uderzające z jej wnętrza. Nie wiedziałam co powinnam zrobić, czując się całkowicie przytłoczona.

- Gówno mnie obchodzi co o mnie myślisz. Powiedziałem, żebyś stąd wyszła - syknął przez zaciśnięte zęby, wchodząc do pomieszczenia, będąc już ubranym w spodnie dresowe, częściowo zakrywające jego ciało. Jego twarz nabrała już normalnych kolorów, ale nie wyglądała zdrowo. Jego oczy były przepełnione nerwami, a ręce mocno zaciskały się w pięści. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć, i od razu można było zauważyć, że jest bliski wybuchnięciu.

- Nie zachowuj się jak dziecko - skarciła go, ponownie przenosząc swój wzrok na mnie - No, koleżanko, chyba skończyłaś już swoją pracę na dzisiaj, możesz stąd wyjść - powiedziała wskazując ruchem głowy na drzwi.

Otworzyłam usta, chcąc zaprzeczyć, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Ona naprawdę wzięła mnie za dziwkę swojego syna? Moje oczy powędrowały na jej twarz, posyłając puste spojrzenie.

- Co te kobiety nie zrobią w tych czasach dla pieniędzy - mruknęła pod nosem, kręcąc z dezaprobatą głową.

Odwróciłam się, jak najszybciej kierując do wyjścia z salonu.

- Zostań - ręka chłopaka wylądowała na moim ramieniu, chcąc mnie zatrzymać.

Pokręciłam przecząco głową, szybko znikając za ścianą pomieszczenia.

- Nie tak Cię wychowałam - rozżalony głos kobiety, rozszedł się echem po domu.

- Ty mnie wcale nie wychowałaś.

Oparłam się plecami o zimną ścianę, zaciskając mocno szczękę.

- Wynoś się z mojego domu i już nigdy więcej tutaj nie przyjeżdżaj - warknął takim tonem głosu, że mimowolnie po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz, mimo że nie znajdowałam się w salonie.

- Uspokój się Janek. Myślałam że przez ten czas dorosłeś i będziemy mogli normalnie porozmawiać, a tymczasem zastaję Cię w domu z jakąś panną na jedną noc, z którą nie chce wiedzieć co robiłeś, ale domyślam się, widząc cały ten bałagan - odpowiedziała, przemierzając wzdłuż pokoju, przez co dźwięk stukania bardzo niskich obcasów rozchodził się po mieszkaniu.

- Nic o mnie nie wiesz - spojrzałam w lustro, które znajdowało się po boku, dzięki czemu miałam idealny widok na dwójkę w salonie.

Janek wplótł rękę w jeszcze mokre włosy, ciągnąć je mocno do góry.

- Zobaczyłam wystarczająco, żeby się domyślić jak żyjesz - pokręciła głową, wskazując na porozstawiane meble.

- Jestem dorosły, i nie potrzebuje słyszeć twoich pieprzonych skarg na mój temat - ponownie podniósł głos, podchodząc do regału, mocno zrzucając z niej wazon, który rozbił się o ziemie. Podskoczyłam, wykrzywiając twarz w grymasie. Wiedziałam, że ta sytuacja nie przyniesie niczego dobrego.

- Wiek nie świadczy o inteligencji - pokręciła głową, zerkając na rozbite kawałki kolorowego wazonu.

- Przyjechałaś tu, żeby mi to powiedzieć? - zaśmiał się ironicznie, wsuwając ręce w kieszenie swoich dresów, przechodząc nerwowo w stronę innej szafki.

- Przyjechałam, żeby zobaczyć jak Ci się układa w życiu i czy dajesz sobie radę, ale widzę że nadal nie potrafisz opanowywać emocji - głos kobiety był spokojny, ale miał w sobie nutkę żalu.

Mimo że jej słowa nie były skierowane do mnie, raniły mnie. Czułam się źle z faktem, że stoi tam i wyprowadza Janka z równowagi, nic o nim nie wiedząc.

- Dziwisz się? - wyrzucił ręce do góry - To wy mnie doprowadziliście do takiego stanu - warknął, krzyżując ręce na karku - Całe życie wytykaliście mi wszystkie błędy, wady, nie dając nawet dnia odpoczynku - oparł ręce o szafkę, spuszczając głowę - zostawiliście mnie na pastwę losu, nie dając nawet grosza na przeżycie i masz jeszcze czelność przyjeżdżać tutaj, i mówić takie rzeczy? - syknął, popychając białą ozdobną lampkę na ziemię, która także nie uniknęła swojego końca, rozbijając się z przeraźliwym hukiem o ziemię.

Przyłożyłam rękę do czoła czując jak moje serce przyśpiesza.

- Jestem twoją matką - jej wyraz twarzy zmienił się na trochę bardziej zaskoczony jego słowami.

- Ty się nazywasz moją matką? - krzyknął, jednocześnie się głośno śmiejąc - Ty nie jesteś moją matką. Ty jesteś najbardziej zimną, i fałszywą kobietą jaką kiedykolwiek poznałem - syknął w tak bolesny sposób, że nie mogłam dalej tego słuchać.

Weszłam do salonu, napotykając na zdziwione i zmieszanie spojrzenie kobiety.

- Dałaś mi życie, tylko i wyłącznie na swoje życzenie. Ja się nie pchałem na ten świat - jego wzrok w tym momencie, był przesiąknięty furią, a palce mocno zaciskały się na kolejnym przedmiocie, z zamiarem ciśnięcia nim w ziemie.

Złapałam chłopaka za wolną rękę, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

- Janek - mruknęłam cicho, kiedy na mnie nie patrzył.

- Ty i facet, którego powinienem nazywać ojcem, nie istniejecie dla mnie, rozumiesz? - krzyknął, rzucając szklanym przedmiotem o ziemie.

- Janek! - krzyknęłam przerażona, tym samym przyciągając jego uwagę na siebie.

Wyraz jego twarzy był tak bolesny, że moje serce łamało się na milion kawałków od samego patrzenia.

- Odpuść już - przełknęłam nerwowo ślinę, widząc że kobieta ciągle mierzy nas wzrokiem.

Perspektywa Janka:

Zaśmiałem się ironicznie kręcąc głową.

- Mam odpuścić? - roześmiałem się, patrząc na twarz dziewczyny - Teraz kiedy mam okazję, powiedzieć wszystko na co mam ochotę, na przykład to, że jest suką? - warknąłem, czując jak krew w moich żyłach niemiłosiernie buzuje. Miałem ochotę podejść do najbliżej ściany i uderzyć w nią głową, by to całe gówno się skończyło. Kobieta, która pragnie nazywać się moją matką, postanowiła odwiedzić mnie po tak długim czasie, nieinteresowania się własnym synem, a ja mam sobie odpuścić, i może jeszcze zaproponować nocleg i herbatę?

- Przestań - jej ręka wylądowała na moich plecach, napierając na nie mocno paznokciami. Patrzyła na mnie uważnie, zmuszając mnie do tego samego, jednak ja nie chciałem stać bezczynnie w miejscu. Moje ciało chodziło w nerwach, które wzrastały za każdym razem, kiedy tylko moje oczy zarejestrowały w pokoju trzecią osobę.

- Jeszcze mi może powiedz, że się mylę, i moja kochana mamusia, jest wspaniałą kobietą - powiedziałem to patrząc prosto w twarz, którą obrałem sobie za najbardziej znienawidzona na świecie.

- Zamknij się - pisnęła, tym samym ponownie przyciągając moją uwagę - nie mów czegoś, czego nie będziesz mógł cofnąć, po prostu się zamknij - jęknęła rozpaczliwie, uderzając ręką w moją klatkę piersiową. Jej brwi były zmarszczone, a oczy patrzyły na mnie w błagalny sposób, powodując że ucichłem. Miałem ochotę wygarnąć mojej matce, wszystko co cały czas leżało mi na sercu, a jedyne co zrobiłem, to przyciągnąłem dziewczynę do swojego ciała, szczelnie obejmując ja rękoma. Nie wiem dlaczego tak zareagowałem, ale nie chciałem patrzeć na jej grymas na twarzy. Widziałem, że ta sytuacja dla niej też nie jest miła.

W salonie nastała grobowa cisza, zakłócana jedynie moim przyśpieszonym oddechem. Oparłem brodę na głowie dziewczyny, patrząc przelotnie na matkę, która uważnie nam się przyglądała. Zacisnąłem mocno szczękę, przykładając usta do czoła szatynki, składając na nim czuły pocałunek, następnie odsuwając ją od siebie delikatnie. Bez słowa skierowałem się w stronę wyjścia z salonu, mając z tego wszystkiego ochotę zjarać całą paczkę papierosów.

Perspektywa Ani:

Nie mogłam patrzeć na to jak na siebie naskakują. Ich relacje są niezdrowe, ale nie ma sensu tego ciągnąć. To tak jakbym ja próbowała coś uświadomić swojemu ojcu, który i tak zawsze będzie mieć swoje zdanie, na dany temat. Zupełnie bezskuteczne i bezsensowne. To fakt, że mama Janka nie zachowała się odpowiednio, ale to jego mama. Jedyna i niepowtarzalna mama, którą na szczęście ma i może ją zobaczyć.

- Długo się znacie? - niezręczna cisza, została przerwana pytaniem kobiety.

- Całkiem długo - kiwnęłam głową, zagryzając nerwowo wargę - przepraszam na chwilę - mruknęłam nieco ciszej, kierując się szybkim krokiem na górę. Nie miałam zamiaru paradować w samej koszulce po domu, podczas pierwszego spotkania z rodzicielką chłopaka. To było niegrzeczne i nie świadczyło o mnie dobrze. Weszłam do swojego starego pokoju, podchodząc do szafy i wyciągając z niej czarne rurki z wysokim stanem. Wsunęłam je na nogi, wkładając koszulkę chłopaka do środka. Szybko przeczesałam włosy szczotką, odrzucając je na plecy. Podeszłam do okna, wyglądając za nie, rejestrując wzrokiem podwórko. Zatrzymałam się na posturze Janka, chodzącej nerwowo od maski samochodu do bramy, co chwilę zaciągając się papierosem. Skrzywiłam się wiedząc, że w tej chwili jest mu naprawdę ciężko. Zmarszczyłam brwi, kiedy wsiadł za kierownicę odpalając samochód. Zostawia mnie tutaj samą? Co ja mam niby teraz zrobić?

Sapnęłam nerwowo, patrząc jak wyjeżdża z podjazdu.

Wróciłam na dół, czując że to będzie najlepsze rozwiązanie. Nie mogłam zostawić kobiety samej, ukrywając się w jednym z pokoi.

- Przepraszam za bałagan - mruknęłam, schylając się, by podnieść porozwalane wypalone świeczki. Kobieta bacznie przyglądała się moim ruchom, kiedy nerwowo próbowałam ogarnąć podłogę.

- Mieszkasz tutaj? - przeszła w stronę okna, wyglądając za nie.

- Nie - pokręciłam głową, prostując się - kiedyś mieszkałam - powiedziałam zgodnie z prawdą, układając dywan na swoim miejscu.

- Dlaczego już nie mieszkasz? - wydawała się być zaciekawiona całą sytuacją.

- Ponieważ, udało mi się wyjść na prostą i znaleźć małe mieszkanie. Janek zaproponował mi pomoc i to w dużej mierze jego zasługa, jeśli o to chodzi - uśmiechnęłam się delikatnie, układając stolik na swoje miejsce. Między nami ponownie nastała cisza, powodując, że czułam się niezręcznie. Wertowałam w głowie pytania jakie mogłabym w tej chwili zadać, i które nie byłyby w jakiś sposób niegrzeczne. Patrzyłam na swoje nogi, mając wrażenie, że czas ciągnie się niemiłosiernie, a my trwamy w takiej relacji już kilka godzin.

- Udało Ci się uspokoić mojego syna - przeniosłam wzrok na blondynkę, która postanowiła rozpocząć rozmowę.

- On nie jest złym człowiekiem - pokręciłam głową, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

Ciche westchnięcie kobiety spowodowało, że się lekko rozluźniłam. Oparłam plecy o parapet, splatając dłonie razem.

- Jest bardzo wybuchowy, zawsze był agresywny - usiadła na kanapie, układając swoją torebkę na udach.

- Nie mówi mi zbyt wiele o swojej przeszłości, ale można zauważyć że został zraniony - powiedziałam niepewnie, zaciskając usta - Nie wydaje się pani, że przeżył zbyt wiele w młodym wieku?

- Och dziecko, wy nawet nie wiecie co to jest prawdziwe życie - pokręciła głową, na co uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Ludzie uwielbiają żyć stereotypami. Zawsze będą uważać, że trzeba mieć pięćdziesiąt lat, żeby móc powiedzieć, cokolwiek o życiu. Ale przecież istnieje definitywna różnica między czterdziestolatkiem, który całe życie spędził na podróżach, imprezach, swoim hobby, tylko dlatego, że jego rodzina jest nieźle ustawiona, i nie musiał się o nic martwić, a chociażby dwudziestolatkiem, który przeżył śmierć kogoś bliskiego, był samotny, czuł się odrzucony i miał wiele problemów, które osoby w tak młodym wieku na ogół nie powinny posiadać.

- Myli się pani. Może nie przeżyłam siedemdziesięciu lat, ale mogę wypowiedzieć się na ten temat w bardzo szeroki sposób. Niekoniecznie pozytywny - skrzyżowałam ręce na piersi, czując że kobieta patrzy na mnie intensywnym wzrokiem. Już wiem po kim Janek go odziedziczył.

- Tak między nami - ściszyła głos, jakby bała się, że chłopak jest gdzieś w pobliżu - nie boisz się, że zrobi Ci krzywdę? Sama widziałaś jaki jest nieobliczalny - wskazała głową, na porozbijane ozdoby na ziemi.

Zaśmiałam się głośno, przechodząc kilka kroków do przodu.

- Przepraszam, ale naprawdę myśli pani, że Janek jest jakimś tyranem? - nie mogłam powstrzymać śmiechu, który przypominał bardziej śmiech rozpaczy. Mam wrażenie jakbym rozmawiała z osobą, która po raz pierwszy widzi swojego syna na oczy.

- W szkole często bił się z kolegami i sprawiał problemy, był ciężkim dzieckiem - poprawiła się na miejscu, dążąc wzrokiem za moim ciałem, które przemieszczało się wzdłuż salonu.

- I zadecydowała pani, że lepiej będzie go z tym zostawić i kazać poradzić sobie samemu? - uśmiechnęłam się sztucznie, czując jak w moim ciele zaczynają wzrastać nerwy. Teraz, kiedy znowu o tym wszystkim myślę, dociera do mnie, że charakter chłopaka, jest tak mocno wykształcony, bez możliwości większej zmiany, dzięki nieracjonalnemu zachowaniu jego rodziców.

- To nie była tylko moja decyzja, ale także i męża. Nie zostawiliśmy go, nagadał Ci kompletne bzdury, stawiając nas w złym świetle. Przyjechał do dziadka, a potem nie chciał wracać do domu - jej ciało się napięło, wyrażając sprzeciw.

Nie dziwię się, że nie chciał wrócić, skoro miał być nadal tyrany psychicznie.

- Przepraszam, ale muszę się przewietrzyć - mruknęłam czując, że już dłużej nie zniosę tej idiotycznej rozmowy. Założyłam buty, wychodząc na zewnątrz. Wyszłam z podwórka kierując się w stronę, w która pojechał samochód szatyna. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, wybierając numer Janka, kurczowo trzymając go przy swoim uchu. Cisza. Nie odbiera. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby wyjechał gdzieś bez słowa. Uniosłam głowę znad ekranu komórki, mrużąc oczy. Spojrzałam na samochód stojący prawie na zakręcie ulicy, rozpoznając w nim samochód chłopaka. Przyśpieszyłam krok, jak najszybciej się do niego zbliżając. Skrzywiłam się, widząc jak opiera głowę o kierownicę, zaciskając na niej ręce. Zastukałam delikatnie w szybę, nie uzyskując jego reakcji.

- Janek - mruknęłam cicho, opierając czoło o szybę.

Uniósł głowę do góry, spoglądając na mnie pytająco.

- Wpuść mnie do środka - próbowałam utrzymać normalny wyraz twarzy, co było naprawdę trudne. Drzwi wydały charakterystyczny dźwięk odblokowywania zamków, dzięki czemu chwilę potem znalazłam się w ciepłym samochodzie. Przez dobre pięć minut trwaliśmy w zupełnej ciszy, każdy patrząc przed siebie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Z doświadczenia wiem, że pocieszanie i udzielanie głupich rad bywa denerwujące i wcale nie pomaga, tak jak powinno.

- Nie wierzę, że ona tak po prostu przyjechała. Jakby to było najnormalniejsze w świecie - zaczął, przekręcając głowę w moją stronę - nie wierze też, że zrobiła to dlatego, że się zaczęła o mnie martwić.

- Dobrze wiesz, że czasem uświadamiamy sobie coś, długo po fakcie - ułożyłam rękę na jego udzie, gładząc je delikatnie.

- Mam w dupie czy ją cokolwiek olśniło, czy poczuła potrzebę kontynuowania niszczenia mojej psychiki. Nie chce mieć z nią nic wspólnego, do końca swojego pieprzonego życia - sapnął, mocno zaciskając oczy.

- Wiem że to dla ciebie ciężkie, ale nie powinieneś rozdrapywać starych ran - mruknęłam, spoglądając przed siebie.

- Nie rozumiesz tego - warknął, a jego mięśnie napięły się, co mogłam poczuć pod swoją dłonią.

- Czy wy wszyscy uważacie mnie za człowieka bez mózgu? Nie zrozumiesz tego, nie wiesz tego, nie nauczysz się tego, nie nadajesz się do tego - pokręciłam głową, zabierając dłoń z jego nogi. Oparłam łokieć o szybę, przekręcają głowę w prawą stronę.

- Nienawidzę słuchać bezsensownych porad, których sama nie potrafiłabyś wykonać - syknął, osuwając się na siedzeniu.

- Próbowałabym -mruknęłam, nie odwracając głowy w jego stronę.

- To dlaczego do kurwy nędzy nie wrócisz do swojego ojca i nie wybaczysz mu wszystkiego co ci zrobił? - podniósł głos, sprawiając, że zacisnęłam usta.

Patrzyłam na dom za oknem, nie odpowiadając na jego pytanie.

- Och, jednak to nie jest takie łatwe - dodał zgryźliwie, klepiąc rękoma w swoje uda.

Ma racje. Nie zrobiłabym tego, bo nie potrafiłabym przespać spokojnie nocy w łóżku, w którym byłam bita i dotykana. Spuściłam głowę, powodując że moje włosy opadły na moją twarz. Czułam jak wzrok chłopaka przebiega po moim ciele, mierząc nim od góry do dołu. Jego ciepła dłoń wylądowała na moim kolanie, gładząc je delikatnie.

- Nie mogę patrzeć jak krzyczysz na własną matkę. Zrobiła wiele złego, ale nic tego nie odwróci - szepnęłam, układając swoją rękę na jego.

- Należy jej się - mruknął obojętnym tonem.

- Nie, nikomu się nie należy - pokręciłam głową, zsuwając jego dłoń z mojego ciała - Skoro dobrze wiesz jak to jest być ranionym, nie powinieneś robić tego drugiemu człowiekowi, nawet swojemu największemu wrogowi - zacisnęłam ręce w pięści.

- Sugerujesz, że powinienem teraz wrócić do domu, powiedzieć, że jej wszystko wybaczyłem, i udawać że nic się nie stało? - uniósł jedną brew, patrząc na mnie rozbawiony.

- Jeśli tylko oboje byście tego chcieli - powiedziałam całkiem poważnie, na co głośny. ironiczny śmiech chłopaka rozszedł się po aucie.

- W twojej głowie rodzą się scenariusze, tanich brazylijskich filmów - wsunął ręce w kieszenie swoich dresów.

Ucichłam, zamykając powoli oczy.

- Porównujesz moją sytuacje do swojej, kiedy ona jest zupełnie inna - wtrąciłam, ponownie nawiązując do jego uwagi, na temat moich relacji z ojcem.

- Ale przecież, gdybyś próbowała, mogłabyś mu wybaczyć, nie rozdrapując starych ran - powtórzył moje słowa, kręcąc rozbawiony głową.

Poprawiłam się na siedzeniu, przejeżdżając językiem po górnych zębach.

- Pieprzysz - mruknęłam pod nosem - Jesteś facetem i nie grozi ci, przewaga fizyczna ze strony matki - odwróciłam głowę w jego stronę, przyglądając się jak wyciąga z kieszeni paczkę papierosów, za chwilę odpalając jednego.

- Chcesz mi coś przez to powiedzieć? - uniósł pytająco brwi, wsuwając fajkę między usta.

Zagryzłam nerwowo wargę, spoglądając przed siebie.

- Ty wracając do domu, ryzykowałbyś, że będą na ciebie krzyczeć i gadać różne bzdury. Ja musiałabym się pilnować, żeby ojciec ponownie się do mnie nie dobierał - mruknęłam ściszonym głosem, bawiąc się guzikiem do rozsuwania szyby.

- Poczekaj, przesłyszałem się chyba - ciało Janka wyprostowało się, układając jedną rękę na kierownicy - Musiałabyś uważać, żeby się ponownie do ciebie nie dobierał? - zaakcentował mocno słowo ponownie, a wyraz jego twarzy zmienił się w nieco bardziej zdenerwowany. Nie odpowiedziałam, bo przecież dobrze mnie usłyszał.

- Czy ty kurwa chcesz mi powiedzieć, że ten pierdolony gnój, chciał Cię zgwałcić? - podniósł głos, używając mocnych słów, przez co się wzdrygnęłam.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie potrafię trzymać języka za zębami. Zamiast dodać mu trochę otuchy w jego sytuacji, dokładam mu swoje stare problemy.

- Przemyśl to - zignorowałam jego pytanie, układając rękę na drzwiach, z zamiarem wyjścia z auta.

- Nie - warknął, zwinnie naciskając guzik, blokujący wszystkie zamki, nie dając mi możliwości wyjścia na zewnątrz.

Szarpnęłam za rączkę, spoglądając na niego pytająco.

- Znaliśmy się już wtedy? - spytał nieco bardziej spokojnym głosem, ponownie zaciągając się papierosem. Intensywny zapach nikotyny docierał do moich nozdrzy, jeszcze bardziej mnie drażniąc.

- To nie jest teraz ważne - pokręciłam głową, chcąc wycofać się z tego tematu.

- Znaliśmy się? - ponowił pytanie, odpalając samochód.

Zmarszczyłam brwi, opierając bezradnie plecy o siedzenie.

- Tak - stuknęłam paznokciami w szybę, cicho kaszląc.

- Kiedy to dokładnie było? - jego ręce mocno zaciskały się wokół kierownicy.

- Janek to nie jest istotne. Nie chcę do tego wracać. Za to ty teraz masz większy problem i tak właściwie to gdzie ty jedziesz? - sapnęłam, patrząc jak wjeżdża na ruchliwa ulicę.

- Chce wiedzieć wszystko, a ty mi teraz o tym opowiesz - powiedział całkiem poważnie, nie przenosząc na mnie wzroku.

Zacisnęłam ręce w pięści, kolejny raz zdając sobie sprawę ze swojej głupoty. Powinni za to karać.

- Nie, będę nic mówić - zaprotestowałam. Samo wypowiedzenie słów o próbie gwałtu, było dla mnie ciężkie, a co dopiero opowiadanie o wszystkim ze szczegółami. Nie chcę pamiętać o tym wydarzeniu. Ono nie powinno mieć miejsca w moim życiu.

- Powiesz - warknął, nerwowo wymijając trzy samochody za jednym razem.

Moje mięśnie spięły się, odczuwając prędkość z jaką prowadził.

- Zwolnij - sapnęłam, wbijając się ciałem w fotel. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, kiedy wjechał na sąsiedni pas, jeszcze bardziej przyśpieszając.

- Nie, dopóki mi wszystkiego nie opowiesz - jego palce szczelniej owinęły czarną kierownicę, zerkając w lusterko. Rozmazany obraz za oknem i szybkie, krótkie trąbienia innych samochodów, sprawiły, że zaczęłam panikować.

- Błagam - szepnęłam, zaciskając ręce na swoich udach. Moje prośby wydawały się nie docierać do uszu chłopaka, który zupełnie mnie ignorował - Zatrzymaj się - pisnęłam, układając rękę na sercu. Miałam wrażenie, że prędkość jego bicia, niedługo dorówna licznikowi samochodu.

Perspektywa Janka:

Co chwilę dociskałem pedał gazu, jadąc z zawrotną prędkością. Atmosfera w samochodzie była napięta, tak samo jak wszystkie moje mięśnie. Odsunąłem szybko szybę, pozwalając tym samym, aby mocny wiatr rozwiewał moje włosy, na różne strony. Wyrzuciłem niedopałek papierosa na zewnątrz, zaciskając mocno szczękę.

- Zatrzymaj się - ściszony głos dziewczyny, dobiegł do moich uszu.

Przekręciłem głowę w jej stronę, układając rękę na kolanie. Jej ciało wydawało się być zupełnie sparaliżowane.

- Patrz na jezdnie - krzyknęła, uderzając mnie mocno w rękę.

Wypuściłem głośno powietrze z ust, powoli naciskając hamulec. Nie zachowałem się odpowiedzialnie, ale przecież to nie jest żadna nowość. Lubie czuć adrenalinę, którą daje mi szybka jazda. Z taką prędkością, w ciągu kilku minut, zdążyliśmy wyjechać za miasto.

Zjechałem na pobocze, zatrzymując samochód, obok kilku drzew. Mimo że teoretycznie byliśmy już bezpieczni, ciało dziewczyny nadal się nie rozluźniało. Wyciągnąłem rękę, chcąc ułożyć ją na jej udzie, jednak ona gwałtownie odskoczyła w bok.

- Nie dotykaj mnie - syknęła, układając rękę na klamce, chcąc wysiąść z samochodu, jednak on nadal był zamknięty.

Wiem, że jestem chujem tak ją strasząc, ale uważam się za dobrego kierowce. Spierdolony ojciec, nierozsądna matka i przestraszona dziewczyna, wydają się nie opuszczać mojego umysłu.

- Nadal nie usłyszałem twojej odpowiedzi - mruknąłem, sięgając po kolejnego, już chyba piątego papierosa tej godziny.

Continue Reading

You'll Also Like

11.9K 601 33
Marinette jest młodą czarownicą, która pragnie osiągnąć w przyszłości sukces, dlatego otrzymuje list ze Szkoły Magii, do której uczęszczają Czarodzie...
14.1K 1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
27.3K 2K 104
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?