[Karman's p.o.v]
Wszystkie światła w domu były zgaszone, co sprawiło, że moje oczy zaszły łzami. Powinnam była posłuchać Harry'ego, wiem, że powinnam.
Weszłam w głąb domu, rozglądając się dookoła. Meble były w tym samym miejscu, jak wtedy, kiedy wyjechałam. Nawet śmieci po przekąskach, które miałam miesiąc temu, nadal były w śmietniku. Słyszałam, jak drzwi samochodu na zewnątrz się otworzyły, a później zamknęły, ale nie zwróciłam na to uwagi, idąc tylko w dół korytarza do pokoju moich rodziców.
Wiedziałam, że ich tam nie ma, ale po prostu chciałam się upewnić. Otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka, nie dostrzegając niczego z wyjątkiem tego, co znajdowało się tam wcześniej.
Usłyszałam kroki Harry'ego dochodzące z końca korytarza, ale je zignorowałam. Kiedy odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę schodów, poczułam jego rękę na moim ramieniu.
- Karman? - spytał cicho. - Wszystko w porządku?
Zrzuciłam jego dłoń i go zignorowałam, kiedy kontynuowałam drogę na schody. Kiedy na nie weszłam, mogłam poczuć, że Harry podążał za mną, będąc bardzo blisko mnie. Próbował chwycić moją dłoń, ale ja tylko wyszarpnęłam ją z jego uścisku. Dlaczego, do diabła, miałabym w ogóle chcieć trzymać go za rękę po tym co zrobił?
Tak szybko jak dotarłam na szczyt schodów, poszłam prosto do pokoju mojego brata. Otworzyłam drzwi i włączyłam światło, zanim rozejrzałam się po pokoju. Po tym jak rozglądałam się przez minutę lub dwie, podeszłam do jego łóżka i usiadłam na nim.
Harry, który stał w drzwiach, ruszył się z miejsca i zaczął chodzić po pokoju, patrząc na obrazki wiszące na ścianie, które narysował mój brat.
- Dlaczego one wyglądają, jakby były narysowane przez pięciolatka? - spytał, kiedy przestał chodzić. - Dlaczego one wyglądają, jakby były narysowane przez pięciolatka?
Wpatrywałam się w niego.
- Nie były narysowane przez pięciolatka. One były narysowane przez dwunastolatka.
- Twój brat ma dwanaście lat?
- Miał dwanaście lat - poprawiłam go.
Był cicho przez kilka sekund, zanim znowu się odezwał.
- Dlaczego wyglądają tak dziecinnie, skoro miał dwanaście lat?
- Ponieważ miał autyzm, a ty go zabiłeś, ty pieprzony łajdaku! - krzyknęłam, wstając z łóżka. - Zabiłeś mojego brata, który był niewinny i zupełnie nic ci nie zrobił. On nawet nigdy nie dorośnie, a ty zbyt wcześnie zakończyłeś jego życie.
- Karman-
- Miał tak wiele problemów, ale czy ciebie to obchodzi? Nie. Nawet jeśli byś go nie znał osobiście, jeśli tylko byś go zobaczył, czego jestem prawie przekonana, wiedziałbyś, że coś było z nim nie tak.
- Karman - powiedział cicho. - Proszę, przestań.
- Gabe, mój brat, nie potrafił nawet zapamiętać swojego imienia przez większość czasu. Nie potrafił pisać, cholera, ledwo potrafił mówić. W niektóre dni zapomniał kim byłam i kim była moja rodzina. Płakał i krzyczał godzinami, dopóki nie stracił przytomności z wyczerpania. Po tym jak się budził, powołałam mu spać w moim łóżku, żeby czuł się komfortowo.
- Ale teraz nie mogę tego zrobić już nigdy więcej, ponieważ byłeś samolubny i zabiłeś go i całą resztę mojej rodziny. Wszytko, co cię obchodzi to ty i to sprawia, że robi mi się niedobrze. Ty przyprawiasz mnie o mdłości. To ty powinieneś być jedynym, który jest martwy, nie moja rodzina.
- Jechali na wakacje, pełni nadziei, że oderwą się od tego całego stresu, ale nigdy tego nie zrobili, ponieważ ty zdecydowałeś, że chciałeś zakończyć ich życia i to z jakiego powodu? Hm? Naprawdę bardzo chciałabym to usłyszeć.
- Karman...
- Nie, Harry, bądź mężczyzną i powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś - warknęłam. - Teraz albo wezmę broń mojego ojca i przedziurawię ci nim głowę. Nie żartuję.
- Nie zrobisz tego, Karman - powiedział delikatnie. - Wiem, że tego nie zrobisz.
- Zrobię to.
Zobaczyłam przebłysk dezorientacji w jego oczach, zanim przełknął ślinę i skinął.
- W porządku, powiem, ale najpierw usiądź z powrotem.
- Dlaczego?
- Nie czuję się komfortowo mówiąc, kiedy stoisz.
Skinęłam i przewróciłam oczami, ponownie siadając na łóżku.
- Okej, a teraz powiedz mi dlaczego to zrobiłeś.
Zaczął chodzić po pokoju, drapiąc się nerwowo po ręce, kiedy zaczął mówić.
- Zrobiłem to, ponieważ byłem zazdrosny. Byłem zazdrosny, ponieważ oni mogli widzieć cię każdego dnia, a ja nie mogłem. Pozwalałaś im cię kochać i wiedziałem, że ty nigdy nie pozwoliłabyś mi cię kochać.
- Więc to jedyny powód, dla którego ich zabiłeś?
- Jest wiele powodów, ale zrobiłem to głownie dlatego, że miałaś mamę, tatę i brata.
- Wiec?
- Miałaś mamę, tatę i brata - powtórzył. - Miałaś mamę, tatę i brata.
- Nie rozumiem...
- Miałaś rodzinę, której ja nie miałem - powiedział cicho. - Zabiłem swoją mamę, tatę i siostrę i byłem zły na ciebie, że miałaś rodzinę, która cię kochała i się o ciebie troszczyła. Wiedziałem, że nie mogłem wyładować mojej złości i smutku na tobie, więc wyładowałem to na twojej rodzinie. Przykro mi.
- Nie jest ci przykro.
- Jest mi przykro - wyszeptał. - Jest mi przykro.
- Jak to zrobiłeś? - spytałam.
- Co?
- Jak ich zabiłeś?
Westchnął.
- Naprawdę chcesz to wiedzieć, maleńka?
Skinęłam.
- Tak, po prostu mi powiedz.
- Nie chcę - powiedział. - Proszę, nie każ mi tego mówić. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Zastrzeliłeś ich?
- Nie.
- W takim razie co jeszcze mogłeś zrobić? - spytałam go. - Byli w samochodzie, jadąc na lotnisko. Zrobiłeś coś z samochodem?
- Nie...
- Zrobiłeś coś z samochodem, Harry?
- Tak.
- Co zrobiłeś?
- Znienawidzisz mnie - wyszeptał drżącym głosem. - Podłożyłem bombę w samochodzie. Proszę, nie znienawidź mnie, Karman, proszę. Jest mi tak przykro. Nie chciałem tego zrobić, musisz mi uwierzyć. Tylko mnie nie znienawidź, proszę, tylko mnie nie znienawidź.
Wstałam i wyszłam z pokoju, odwracając się i widząc go trzęsącego się przez płacz. Z łatwością go zignorowałam i weszłam do mojej starej sypialni. Poszłam prosto do mojego łóżka, ponieważ chciałam się położyć, bo czułam się, jakbym miała stracić przytomność w każdej chwili.
Nawet nie sekundę po tym, jak się położyłam, usłyszałam, jak Harry wchodzi do pokoju.
- Karman?
- Czego chcesz?
- Co ty robisz? - spytał. - Musimy iść.
- Nie idę.
- Co?
Słyszałeś, co powiedziałam. Nie idę - powiedziałam. - Zostaję tutaj, w moim domu, w moim łóżku. Nie zamierzam wracać do twojego domu.
- Cóż... w takim razie mogę położyć się z tobą?
- Nie.
Czekałam na odpowiedź z jego strony, ale jej nie otrzymałam, tylko podszedł do łóżka. Poczułam jak całował mój policzek, kilka łez spadło na moją twarz, ponieważ wciąż płakał, zanim chwycił kołdrę i ją na mnie naciągnął. Po tym jak upewnił się, że byłam już przykryta, wymamrotał coś, czego nie mogłam zrozumieć, zanim wyszedł z pokoju, zamykając drwi.
gwiazdki i komentarze mile widziane :))