You saved my life

By Ana_anax

361K 23.3K 3.6K

"- Moja propozycja brzmi tak - spojrzał na mnie znacząco - Rzucasz pracę, jesteś moja, dostajesz trzy tysiące... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Druga część

Rozdział 25

7.1K 363 65
By Ana_anax

Kolejne dni leciały bardzo szybko. Z dnia na dzień przypominam sobie coraz więcej. Może nie są to jakieś szczegóły, ale nad wszystkim pracuję. Będąc na ponownych badaniach powiedzieli, że wszystko jest w normie, więc nie mam się czego obawiać. Na szczęście sprawy potoczyły się w ten, a nie inny sposób. Wystarczy że będę ciągle ćwiczyć pamięć i wszystko powinno wrócić do porządku dziennego. Nadal nocuje u Janka, ale dziś wraca Olga, co wiąże się z moim powrotem do domu.

Leżałam na łóżku, nadal mając zamknięte oczy. Wsłuchiwałam się w kompletną ciszę panującą w pokoju, którą co jakiś czas przerywał odgłos przejeżdżającego samochodu za oknem, lub chłopaka przewracającego się z boku na bok. Co do sytuacji z Jankiem, wszystko jest mniej więcej na tym samym poziomie co przed moją amnezją. Dużo ze sobą rozmawialiśmy, co w dużej mierze pomogło mi przypomnieć sobie wiele rzeczy. Kiedy kładę się spać i wstaję rano, zawsze jest coś, co powraca do mojej głowy. Nie mam pojęcia w jaki sposób to działa, ale czasem jest to trochę przerażające. Przekręciłam się na lewy bok w stronę chłopaka, delikatnie rozchylając powieki. Leżałam bez ruchu wpatrując się w jego rozczochrane włosy, uśmiechając się do siebie. Wyciągnęłam rękę do przodu, przeczesując je palcami, na co chłopak wydał z siebie cichy pomruk, jednocześnie oplatając mnie ramieniem i przyciągając do swojej klatki piersiowej.

- Śpij jeszcze - wymruczał zaspanym głosem, nie otwierając oczu. Zaśmiałam się układając głowę w zagłębieniu jego szyi i zarzucając lewą nogę na jego biodro.

- Zaraz będzie dwunasta - szepnęłam, przymykając oczy. Jego ręka zaczęła wędrować po moich plecach, przez co jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ciało. To jest nie do pojęcia jak bardzo pozory mylą. Kiedy po raz pierwszy go spotkałam, nie chciałam żeby stało się to ponownie. Nie chcę myśleć, co by było gdyby nie nasza znajomość. Pewnie dalej tkwiłabym w tym całym bagnie, będąc w jeszcze gorszym stanie psychicznym niż przedtem. Nawet najbardziej zatwardziały człowiek, który mówi że miłość nie istnieje, w głębi duszy jej potrzebuje. Kiedy patrzysz na człowieka, na pierwszy rzut oka nie widzisz jego samotności, ale ona w nim tkwi bardzo głęboko, gdzieś w najmniejszej komórce. Prędzej czy później taki człowiek pęka w środku jak bańka, nie radząc sobie z tym.

- Tak - mruknęłam w jego szyję, oblizując usta.

- Ale co tak? - przeciągnął, ziewając i przecierając wolną ręka twarz.

- Dam nam szansę - szepnęłam, zagryzając wargę. Między nami nastała chwila ciszy, przez co zaczęłam się obawiać, że chłopak nie zrozumiał, że odnoszę się do jego pytania sprzed mojego wypadku. Jego ciało odsunęło się ode mnie kawałek, by mógł spojrzeć na moją twarz. Wpatrywałam się na niego z coraz większym stresem. Nie mam pojęcia czy dobrze zrobiłam. Może on nie chciał się o to zapytać i miał nadzieję, że o tym zapomniałam?

- Powiedz coś - jęknęłam, układając głowę na poduszkach. W mgnieniu oka ciało chłopaka znalazło się nad moim, trzymając swoje dłonie po obu stronach mojej głowy.

- Czyli mówisz, że zgadzasz się na bycie tylko i wyłącznie moją kobietą? - posłał mi znaczące spojrzenie, uśmiechając się zadziornie. A czy to nie jest oczywiste?

Kiwnęłam głową, dając mu do zrozumienia, że o to mi właśnie chodzi. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a głowa wylądowała w zagłębieniu mojej szyi. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy przejechał swoim nosem wzdłuż niej, zatrzymując się na policzku. Zaczął składać na nim mokre pocałunki, dążąc do ust, przed którymi się zatrzymał.

- Od samego początku wiedziałem, że będziesz moja - szepnął w moje usta, tym samym się ze mną drażniąc. Zachichotałam, wpatrując się w jego twarz.

- Zawsze jesteś taki zdesperowany? - uniosłam jedną brew do góry, unosząc delikatnie kąciki ust do góry. Przejechał swoimi rękoma wzdłuż moich ramion, splatając nasze dłonie razem.

- Po prostu dążę po to, co jest mi pisane - szepnął, mrugając do mnie okiem. Oblizałam ponownie usta, tym samym ściągając na nie wzrok chłopaka.

- Cała moja - szepnął, składając na nich powolny pocałunek, ledwo dotykając swoimi wargami moich. Jęknęłam, z trudem wyrywając od niego swoją prawą rękę, by zaraz ułożyć ją na jego karku i przycisnąć jego głowę do siebie. Z jego ust wydostał się przytłumiony śmiech - Wiem że to uwielbiasz - zaśmiał się, jednocześnie mocniej wpijając w moje wargi. Wie i to jeszcze bezczelnie wykorzystuje. Wywróciłam oczami, przenosząc drugą rękę na jego policzek. Podniósł wzrok, spoglądając w moje oczy, na co uśmiechnęłam się szeroko do granic możliwości.

- Chyba pierwszy raz widzę jak się w taki sposób uśmiechasz - szepnął, tym samym sprawiając że przybrałam normalny wyraz twarzy - Mam nadzieję, że będę widział taki codziennie - posłał mi znaczące spojrzenie, następnie całując moje czoło. Mimowolnie na moje usta ponownie wkradł się uśmiech.

Kiedy plecy chłopaka opadły na poduszkę obok mnie, przekręciłam głowę w jego stronę.

- To ty idź dalej spać, a ja idę się umyć - mruknęłam, próbując puścić do niego oczko, co i tak wyszło, że mrugnęłam dwoma oczami. Nie czekając na odpowiedź chłopaka, odgarnęłam kołdrę ze swojego ciała, następnie przenosząc nogi na ziemię. Skierowałam się do drzwi, ciągle uśmiechając pod nosem. Zanim nacisnęłam na klamkę, odwróciłam głowę do tyłu, zagryzając wargę. Przeszłam przez korytarz, wchodząc do swojego pokoju. Podeszłam do szafy z której wyciągnęłam zwykłą czarną bluzkę, którą zostawiłam przed przeprowadzką. Następnie skierowałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, który sprawił że poczułam się jeszcze lepiej. Kiedy doprowadziłam się do normalnego stanu, przeszłam wzdłuż pokoju, by zaraz z niego wyjść i skierować się na dół. Jednak nim to zrobiłam, weszłam do pokoju Jasia, zastając go również wychodzącego ze swojej łazienki.

- Olga mówiła, że chce mnie zabrać na imprezę do klubu, by oblać jej zdane egzaminy podczas praktyk - oznajmiłam, przeczesując powoli dłonią włosy.

- Czyli dzisiejszy wieczór spędzę całkowicie samotnie? - wydął dolną wargę do przodu, przybierając smutny wyraz twarzy.

- Mam nadzieję, że sobie poradzisz - zaśmiałam się, opierając plecami o ścianę. Szatyn zrobił kilka kroków do przodu, stając na przeciwko mnie i opierając jedną rękę na ścianie, zaraz obok mojej głowy.

- A ja mam nadzieję, że żaden parszywy kutas, nie postanowi położyć na tobie swoich brudnych łap - powiedział poważnym głosem - Bo jeśli tak się stanie to osobiście obiecuję, że tego pożałuje - dodał, oblizując swoje wargi.

- Hmm, nie wiem czy dam radę się oprzeć jakiemuś przystojniakowi - westchnęłam, kręcąc głową, jednocześnie powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Szczęka chłopaka zacisnęła się, ukazując zarysy kości policzkowych.

- Ja wcale nie żartuję - wychrypiał zniżonym głosem, co sprawiło że po moich plecach przeszły ciarki.

- Wszystko będzie w porządku - uśmiechnęłam się delikatnie, dążąc wzrokiem od jego klatki piersiowej do twarzy, następnie zagryzając wargę. Ręka chłopaka wylądowała na moim podbródku, unosząc go do góry by zostawić mokry pocałunek na moich ustach.

***

- Więc mówisz, że wszystko w jak najlepszym porządku? - głos Olgi dobiegł do moich uszu. Kiwnęłam twierdząco głową, poprawiając się na krześle barowym. Głośna muzyka sprawiała, że w mojej głowie aż pulsowało. Założyłam nogę na nogę, bawiąc się rurką od swojego trzeciego z rzędu drinka. Czułam się na maksa wyluzowana i zrelaksowana.

- Zatańczysz kochanie? - przystojny blondyn wyciągnął rękę w stronę Olgi, na co posłałam jej znaczące spojrzenie.

- Idź - szepnęłam, co odczytała z moich ust, jednocześnie powoli schodząc z wysokiego białego krzesła, stawiając czerwony obcas na ciemnej podłodze. Odsunęłam pustą szklankę po drinku przed siebie, jednocześnie prosząc barmana o kolejnego. Zaczynałam coraz mniej kontrolować swoje myśli, przez alkohol, który zaczął działać w moich żyłach. Co jakiś czas śmiałam się sama do siebie, co musiało wyglądać bardzo komicznie dla osób patrzących na mnie z drugiej strony. Kiedy Olga wróciła byłam na etapie, kończenia wypijania swojego ulubionego napoju alkoholowego, który dostatecznie sprawił, że przestałam racjonalnie myśleć. Jedynie czego chciałam, to tańczyć między ludźmi, nie myśląc o żadnych konsekwencjach. Pociągnęłam dziewczynę za rękę, przeciskając się przez tłum ludzi, by zaraz całkowicie oddać się muzyce. Nie wiem ile spędziłyśmy na ocieraniu się o obce ciała, ale z każdą minutą chciałyśmy coraz więcej, jednocześnie kontaktując coraz mniej. Nie mam pojęcia czy na tym etapie powinno wylądować nasze opijanie sukcesu Olgi, ale wszystko dookoła wydawało się być idealne.

***

Obudziłam się czując ogromny ból głowy. Skrzywiłam się, wydając z siebie cichy jęk. Otworzyłam powoli lewe oko, czując jak promienie światła, przebijając się przez moją siatkówkę, powodują przerażająco mocny ból. Poczułam się dokładnie tak samo jak dwa tygodnie temu, będąc zupełnie zdezorientowana. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przenosząc swoje dłonie na skronie, masując je delikatnie. Oblizałam usta, czując kompletną suchość w gardle. Powolnymi ruchami podniosłam się ze swojego łóżka, do którego swoją drogą nie mam bladego pojęcia w jaki sposób trafiłam. Skierowałam się w stronę kuchni, pierwsze co robiąc otwierając szafkę, w której znajdują się leki przeciwbólowe. Znalazłam odpowiedni lek, od razu biorąc dwie tabletki, stwierdzając że przy tak silnym bólu jedna nic nie zdziała. Wyjęłam zimną wodę z lodówki, ponownie kierując się do swojego pokoju, lądując na łóżku. Wzięłam dwa duże łyki wody, czując jak jej zimno drażni moje podniebienie. Sapnęłam, układając głowę na poduszkach, przykładając rękę do czoła. Zdecydowanie przesadziłam. Nie było to rozsądne z mojej strony, ze względu na to, że złamałam surowy zakaz lekarzy, który dotyczył picia alkoholu. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny prąd, kiedy w pokoju rozbrzmiał głos mojego dzwonka telefonu. Wyciągnęłam lewą rękę, wkładając ją pod poduszkę, dobrze wiedząc, że tam znajdowała się moja komórka. Nie patrząc na ekran, przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie.

- Halo - odchrząknęłam, przymykając delikatnie powieki.

- No cześć kochanie - w słuchawce rozszedł się znajomy głos, który o dziwo nie należał do Janka. Nie odzywałam się chwilę, próbując przypomnieć sobie, skąd kojarzę głos chłopaka. Odsunęłam telefon od ucha, zerkając na ekran by sprawdzić czy przypadkiem nie mam zapisanego jego numeru, lecz ciąg cyfr był mi całkowicie nieznany.

- Przepraszam z kim rozmawiam? - zmarszczyłam brwi, jednocześnie wsuwając lewą nogę pod kołdrę.

- Tak szybko zapomniałaś moje imię, mimo że rozstaliśmy się nie całe trzy godziny temu? -chichot chłopaka po drugiej stronie, sprawił że przez moje ciało przeszły ciarki. Od razu rozpoznałam ten parszywy śmiech, którym obdarzył mnie w barze, przyciskając z całej siły do stołu.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz - mruknęłam zirytowana.

- Tego własnie się obawiałem - westchnął. Mimo że go nie widziałam, mogłam wyczuć, że uśmiecha się z wyższością. Byłam tego niemal pewna.- Ja bym na miejscu twojego chłopaka uważał, na taką dziewczynę jak ty - mruknął, cmokając do słuchawki. Skrzywiłam się, oblizując wargi.

- Słuchaj, nie wiem skąd masz mój numer i czego ode mnie chcesz, ale odpuść sobie -warknęłam, ściskając mocniej telefon w ręce. Nie mam ochoty na jego durne gadki, tym bardziej że zupełnie nie rozumiem jego intencji kierowanych do mojej osoby. Zupełnie się nie znamy.

- Myślałem, że zechcesz powtórzyć to co się wczoraj, a właściwie dzisiaj wydarzyło, skoro tak Ci się podobało - wymruczał. Zagryzłam wargę coraz bardziej czując strach. Zupełnie nie pamiętam co wydarzyło się wczoraj po wypiciu piątego drinka, a jego słowa nie wróżą nic dobrego - Och, swoją drogą masz świetny brzuch. Sprawdź miejsce koło pępka - dodał z entuzjazmem. Przełknęłam ślinę, patrząc prosto przed siebie. Przeniosłam rękę na swoją bluzkę, podciągając ją delikatnie do góry. Nabrałam gwałtownie powietrza do ust, kiedy moim oczom ukazała się ogromna malinka. Szyderczy śmiech chłopaka rozszedł się w słuchawce, słysząc moją reakcję.

- Co to do cholery jest? - pisnęłam, przyglądając się czerwonym plamką na swoim brzuchu.

- Coś czuję, że pan Dąbrowski nie będzie zadowolony, wiedząc że Cię oznaczyłem - zagruchał, śmiejąc się do siebie. Patrzyłam na swój brzuch, zagryzając wnętrze policzka.

- On niczego się nie dowie - syknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej, jednocześnie opuszczając bluzkę. Moje serce biło dziesięć razy szybciej, co było spowodowane ogromnym zaskoczeniem całą sytuacją.

- A czy ja będę miał z tego jakieś korzyści? - spytał, przybierając niższy ton głosu - Oczywiście oprócz satysfakcji, że sprawdziłem na ile Cię stać - wymruczał, ewidentnie myśląc, że mówi to w seksowny sposób. Nienawidziłam jego głosu, który przyprawiał mnie o dreszcze.

- Spotkajmy się - przełknęłam ślinę, odgarniając kołdrę z nóg. Ignorując nadal mocno pulsujące skronie, podniosłam się z łóżka, przemierzając pokój, by wyciągnąć z szafki jakieś ciuchy.

- Łołoło, nie myślałem, że tak szybko będziesz chciała więcej, nie wiem czy jestem na to przygotowany - jego parszywy śmiech rozszedł się po drugiej stronie telefonu. Zmarszczyłam brwi, zaciskając lewą dłoń na klamce od szafy.

- Co mam zrobić, żebyś się zamknął i raz na zawsze dał mi spokój? - jęknęłam rozpaczliwie, opierając czoło o ciemne drewno. Nie wyobrażam sobie co mogłoby się stać, kiedy Janek by się o tym dowiedział. Co gorsze sama nie wiem w jaki sposób do tego doszło i mam ochotę strzelić sobie w głowę, kiedy zaczynam myśleć jak to się skończyło.

- W sumie jest coś co możesz zrobić - pociągnął nosem. Zamrugałam kilka razy, odklejając się od szafy, by ją otworzyć i jedną ręką wyciągnąć pierwszą lepszą bluzę i spodnie.

- Za dwadzieścia minut pod starą halą, kochanie - szepnął, rozłączając się. Spojrzałam na ekran telefonu, następnie zaciskając go z całej siły w ręce. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Dlaczego nigdy nie może wszystko być w normie? Zawsze musi się coś zepsuć jak w pieprzonym filmie fabularnym.

*trzydzieści minut później*

- Zdecydowanie lepiej wyglądasz bez tych rzeczy - wskazał palcem na moją różową bluzę zakładaną przez głowę. Zacisnęłam szczękę, czując jak wszystko zaczyna we mnie buzować.

- Zamknij mordę - syknęłam, patrząc na jego ułożone do góry włosy. Uniósł brwi, wsuwając swoje ręce do tylnych kieszeni spodni.

- Jakoś ja Tobie nic nie mówiłem, kiedy nie mogłaś się powstrzymać od krzyczenia "Matt" dzisiejszej nocy - posłał w moją stronę uśmiech pełen wyższości. Zacisnęłam pięści, wbijając swoje długie paznokcie w skórę dłoni, jednocześnie ją raniąc.

- Nie wierzę Ci. Wymyślasz to - pokręciłam głową, posyłając mu zażenowane spojrzenie. Po wielkim pustym pomieszczeniu rozszedł się śmiech chłopaka, odbijając echem od ścian. Przeszedł szybko krok do przodu, przyciskając się do mojego ciała i łapiąc mocno za ramiona, by uniemożliwić mi odsunięcie się.

- Jeśli uważasz, że malinki nie są wystarczającym dowodem, na wydarzenie z dzisiejszej nocy, ja bardzo chętnie to teraz z tobą powtórzę. Może sobie wszystko przypomnisz - zaśmiał się ponownie, przenosząc swoją rękę na mój pośladek. Rozchyliłam usta, zbierając w sobie wszystkie siły i uderzając go z otwartej ręki, prosto w policzek. Twarz chłopaka przybrała zniesmaczonego wyrazu, odpychając mnie mocno od siebie, powodując że prawie straciłam równowagę, w ostatniej chwili łapiąc się za słupek, który stał obok mnie.

- Tylko i wyłącznie w twoich rękach jest to, czy twój kochaś się o tym dowie, a wydaje mi się, że nie chcesz, żeby stał się twoim wrogiem, dlatego współpracuj do kurwy nędzy - warknął, trzymając się za czerwony policzek. Przełknęłam ślinę, czując że dłużej nie wytrzymam w tym całym stresie.

- Co takiego mam zrobić? - splunęłam, odsuwając się od niego na bezpieczną odległość. Chłopak wyprostował plecy, przeczesując ręką swoje długie włosy.

- Pewnie dobrze wiesz czym zajmuje się Dąbrowski - posłał mi znaczące spojrzenie, na co powoli kiwnęłam głową. Nie miałam pojęcia do czego dąży, ale od razu mi się to nie spodobało. - To świetnie - klasnął w ręce, przechodząc kilka kroków w bok, by oprzeć się plecami o obdartą, szarą ścianę. Dążyłam za nim wzrokiem w ciszy, oczekując na dalszą część -W takim razie pewnie wiesz, że ja i on nie przepadamy i rywalizujemy ze sobą? - spytał, wlepiając we mnie swój przerażający wzrok.

- Do rzeczy - wywróciłam oczami, przejeżdżając koniuszkiem języka po kącikach swoich ust. Jego wzrok powędrował na moje usta, na co od razu przybrałam zażenowany wyraz twarzy, powstrzymując się od podejścia i kopnięcia go w miejsce, w które żaden chłopak nie chciałby być kopnięty.

- Pierwsze co musisz zrobić, to znaleźć u niego w domu coś takiego - mruknął, wyciągając z tylnej kieszeni spodni, mały przedmiot przypominający chip. Zaśmiałam się ironicznie, kręcąc rozbawiona głowa.

- Myślisz że zacznę bawić się w twojego prywatnego pomocnika, przeszukując cały dom, by znaleźć jakieś małe czarne gówno, które może być wszędzie? - zaśmiałam się, posyłając mu rozbawione spojrzenie. Matt patrzył na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

- Skoro tak, to możemy na tym etapie zakończyć nasze spotkanie, a ja zaraz po nim skontaktuję się z twoim chłopakiem - wzruszył ramionami, odwracając się na pięcie, ruszając w stronę wyjścia z hali. Sapnęłam przerażona, że na prawdę to zrobi. Przebiegłam szybko w jego stronę, ciągnąc go za czarną koszulkę.

- Poczekaj - jęknęłam, na co odwrócił się w moją stronę. Z powodu że był o wiele ode mnie wyższy, uniosłam głowę by spojrzeć na jego twarz, która była tajemnicza i przerażająca.

- I co dalej? - westchnęłam, wsuwając ręce do kieszeni swojej bluzy. Na twarzy chłopaka pojawił się cwany uśmiech.

- Masz dwa dni, na znalezienie tego przedmiotu i skontaktowanie się ze mną. Co będzie dalej, dowiesz się potem - mrugnął do mnie oczami, odwracają się i wychodząc z wielkiego pomieszczenia, zostawiając mnie samą w zupełnej ciszy. Stałam w miejscu, patrząc przed siebie, skupiając swój wzrok na jednym punkcie. Wysunęłam z kieszeni kurtki telefon który nieustannie wibrował.

- Halo? - mruknęłam cichym głosem, stawiając pierwszy krok w stronę drzwi.

- Cześć księżniczko - uśmiechnęłam się słysząc głos chłopaka - Jak u ciebie? - ziewnął, tym samym pokazując że własnie się obudził. Przejechałam zębami po wardze, jednocześnie popychając stalowe drzwi, przedostając się na zewnątrz.

- Wszystko okej - odchrząknęłam, próbując przybrać jak najbardziej naturalny ton głosu. Bo przecież wszystko jest w jak najlepszym porządku, prawda? 


Continue Reading

You'll Also Like

54.2K 3K 107
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
14.2K 1K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
103K 7.8K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...