*53*

438 43 2
                                    

☾ LINDSAY 

Opuściłam dom wraz z rozweselonym Ceresem, aby udać się na spotkanie z Jaydenem. Doskonale wiedziałam, że chciał spotkania w cztery oczy, jednakże musiał zaakceptować fakt, iż Ceres często był ze mną w pakiecie. Weszłam do parku znajdującego się w połowie drogi między domami moim i Jaydena. Chłopaka jednak jeszcze nie było, więc usiadłam na drewnianej ławce z cichym westchnięciem.

- Myślałem, że związek powinien ci służyć... - zamyślił się Ceres, a palcami gładził się po brodzie. - Nie promieniejesz ani trochę. - skwitował.

- To wszystko wydaje się być tak surrealistyczne, że w to wręcz nie wierzę. - przyznałam niechętnie. - Nadal mam wrażenie, że to jakiś popaprany sen i zaraz się obudzę. 

- Masz na myśli krąg? - zapytał.

- Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz przejmowałam się czymś przyziemnym jak na przykład szkoła. Teraz jedyne, co jest w moim życiu to krąg, układ i faceci związani albo z jednym albo z drugim. - westchnęłam przeciągle.

- Nie martw się, jesteśmy coraz bliżej zakończenia tego bagna. - odparł pokrzepiająco Ceres.

- Poczucie upływającego czasu stresuje mnie jedynie jeszcze bardziej. - rzuciłam przygryzając dolną wargę w wyrazie frustracji. 

- Cześć wam! - usłyszeliśmy krzyk i kroki nadchodzącego w naszą stronę Jaydena. 

- Hej! - Uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy był w stu procentach wymuszony.

- Zostawię was gołąbki same, żebyście sobie pogruchały. - Ceres nie czekając na odpowiedź rozpłynął się w powietrzu.

Kiedy blondyn zniknął, nastała głucha cisza. Jayden przysiadł tuż obok mnie na ławce. Wyraz jego twarzy zdradzał, iż czuł się niekomfortowo z tą ciszą, tak samo jak ja. Usilnie szukałam w głowie jakiegoś tematu, aby nawiązać rozmowę, lecz nic nie przychodziło mi na myśl. Jeszcze poprzedniego dnia czułam się bardzo dobrze w jego towarzystwie i otaczającej nas ciszy, lecz w świetle dnia zrozumiałam, że związek to bardzo dziwna instytucja. Spędzasz czas w kółko z tą jedną osobą i to logiczne, iż tematy w końcu się wyczerpują. Jak ludzie mogą tak żyć? 

- Mam dla ciebie pewną niespodziankę. - Głos Jaydena przeciął ciszę niczym ostrze.

"Oh... rekompensują to sobie prezentami oto jak mogą tak żyć." 

- Jaką niespodziankę? - zapytałam.

- Nie powiem ci, bo nie byłaby to już niespodzianka. Podpowiem tylko, że musimy gdzieś pójść. - odparł, na co jedynie wzruszyłam ramionami.

Pozwoliłam, aby Jayden chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w stronę, z której wcześniej przyszedł. Moje myśli biegły w różne dziwne miejsca. Nie byłam w stanie ich kontrolować. Próbowałam zgadnąć, co chciał mi pokazać chłopak. 

"Zgwałci mnie w lesie jak nic." - burknęła moja pesymistyczna podświadomość.

Trochę się uspokoiłam, gdy zamiast lasu zobaczyłam dom Jaydena. 

"Jednak woli kulturalnie na łóżku, lepiej, ale nadal to się nie wydarzy." 

Czasem zastanawiałam się skąd ja biorę tego rodzaju myśli, lecz jeszcze się tego nie dowiedziałam. Podczas gdy rozmawiałam sama ze sobą w mojej głowie, Jayden zaprowadził mnie do kuchni. Tam czekała na mnie niespodzianka, której absolutnie się nie spodziewałam i wcale mnie nie ucieszyła. Przy stole siedział wysoki, ciemnooki mężczyzna odziany w szary płaszcz. Rozpoznałam postać Plutona, gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, gdzie stanęłam jak wryta. Stojący za mną Jayden zaśmiał się i pchnął lekko w stronę krzesła. Kiedy Pluton mnie zauważył ściągnął fedorę z głowy i skinął mi głową na powitanie. 

- Co do cholery on tu robi?! - wykrzyknęłam w stronę gospodarza.

- Przyszedłem otworzyć ci oczy na to, co oferuje układ. Nathan już wybrał naszą stronę. - Nie dowierzałam własnym uszom.

- Niemożliwe... - wyszeptałam zszokowana. 

Przecież Nathan wydawał mi się najbardziej pewną osobą w kręgu. Ufałam mu w tej kwestii jak nikomu innemu.

- Miłość do Niny przekonała go do zmiany frontu. - powiedział Pluton, a ja poczułam jak serce pękło mi na pół. - Dlatego sądzę, że powinnaś wysłuchać mojej propozycji.

Przypomniała mi się wizja, której doświadczyłam jakiś czas temu. Nathan zgadzający się dołączyć do Plutona, abym cierpiała. Więc to jednak prawda. Zobaczyłam wtedy fragment przyszłości.

- Mów więc, o co chodzi. - rzuciłam z mocą.

Pluton uśmiechnął się wyciągając z płaszcza kilka zwiniętych kartek. Podsunął mi je, a gdy zrozumiałam na co właśnie patrzyłam, nie mogłam wyjść z szoku. Trzymałam właśnie brakujący rozdział Księgi Galaktycznej Duszy. Spojrzałam niepewnie na Jaydena, który kiwnął głową na znak, abym czytała, co też uczyniłam

- "Istnieje inny sposób, dzięki któremu można zakończyć krąg. Nazywa się to układem. Córka Słońca i Księżyca powinna połączyć się wraz z Synem Gwiazd w nowe życie. Podczas rytuału zamknięcia moce członków galaktycznego układu zamknięte zostałyby w potomku galaktycznych wybrańców, który zostałby poświęcony poprzez zgromadzony w nim nadmiar mocy, która powróciłaby do wybrańców i uwolniła ich od konsekwencji niezamknięcia kręgu." 

Kiedy przeczytałam pierwszą stronę poczułam wielką gulę w gardle. Byłam wściekła, iż Pluton śmiał proponować coś takiego. Byłam też wściekła na wszystkich opowiadających się po stronie takiej zbrodni.

- Zapomnij! - wykrzyknęłam. - Nigdy w życiu tego nie zrobię! 

- Mogłabyś uratować w ten sposób Ceresa. - powiedział Jayden uspokajającym tonem.

- Co? - odpowiedziałam nie rozumiejąc.

- Jeśli krąg się zamknie, wtedy Ceres nie będzie już strażnikiem i zostanie odesłany na swoją dalszą karę do galaktyki. 

- Nawet to nie jest w stanie przekonać mnie do tego okropnego układu! - Nadal krzyczałam.

- Skoro jesteśmy razem, to stworzenie nowego życia nie będzie dla nas problemem. - powiedział Jayden jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Miałam wrażenie, że się przesłyszałam, albo jest to jakiś chory żart.

- W takim razie nie jesteśmy razem. -  rzuciłam chłodno. - W końcu przejrzałam na oczy i widzę jaki jesteś naprawdę Jaydenie Stone. - Z tymi słowami wyszłam z domu chłopaka.

Wściekła kierowałam się do domu, a moje oczy zaczęły się szklić od formujących się w nich łez. Czułam się zdradzona zarówno przez Jaydena jak i Nathana. Wierzyłam im obojgu, lecz jak widać mocno się na tym przejechałam. Zrozumiałam, że widzimy to, co chcemy widzieć. Ja chciałam wierzyć w łagodną i dobrą naturę Jaydena, więc właśnie takim go widziałam. Dlatego dałam się zwieść jego słodkim słowom. Jednak obiecałam sobie nigdy więcej nie popełnić takiego błędu. 

Niechciany Dar ✅On viuen les histories. Descobreix ara