*15*

869 67 3
                                    

Spłynęła na mnie łaska zwana również weną, także korzystam, póki źródło nie wyschło.

Z pozdrowieniami mili czytelnicy ;)

----------------------------------------

- Co ona tu robi? - wykrzyknęła oburzona Emma.

- Zaprosiłem ją. - odparł Nathan niewzruszony grą blondynki.

- To widzę. Teraz jednak bądź łaskaw powiedzieć mi dlaczego.

- Uspokój się mały kwiatuszku. - Ceres zwrócił się do Emmy łagodnym tonem.

- Normalnie nie wierzę. Jeszcze jego tu brakowało. - Dziewczyna ciskała oczami gromy w stronę Harringtona. - Nie dość, że na marne jechałam taki szmat drogi, bo fryzjerka w ostatniej chwili odwołała wizytę, to jeszcze sprowadzasz do domu przybłędy.

- Nie jesteś u siebie, ja natomiast tu mieszkam, więc to nie twój interes. - warknął Nathan, a mnie szybciej zabiło serce. Jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać go od tej strony. Zawsze kojarzył mi się ze spokojem i ciszą, ale najwyraźniej stwarzał dobre pozory, gdyż zdecydowanie potrafił walczyć.

Emma wahała się jeszcze chwilę, lecz wyraźnie upokorzona zacisnęła wargi w wąską kreskę i zamilkła. Nathan z triumfalną miną wskazał jej beżowy fotel stojący tuż obok kominka. Dziewczyna niechętnie usłuchała i zajęła wskazane miejsce. Abigail chciała podążyć za przyjaciółką, lecz napotkała przeszkodę w postaci silnego ramienia swojego bliźniaka. 

- Abi, myślę, że Ceres czułby się zaszczycony, gdybyś zdecydowała się dotrzymać mu towarzystwa na sofie. Co o tym sądzisz? - Zobaczyłam błysk w oku Nathana, gdy wypowiadał te słowa.

- Tak, oczywiście... - wyjąkała ciemnowłosa, po czym zajęła miejsce po prawej stronie Ceresa. 

Zadowolony z siebie gospodarz wcisnął się na kanapę po lewej stronie blondyna. Tym samym usiadł po mojej prawej. Moje serce uderzyło gwałtownie, gdy na sofie zapanował ścisk, a Nathan znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Przez "niebezpiecznie blisko" mam na myśli nasze ciała stykały się na całej linii, a gdy tylko chciał wykonać jakiś ruch ocierał się o mnie wywołując dreszcze. Jednakże zanim zdążyłam zwariować od tej bliskości, rozległ się dzwonek do drzwi. Pojawił się spóźniony Josh. Kiedy mnie zobaczył, lekko zmarszczył czoło, lecz nie skomentował mojej obecności. Przywitał się i natychmiast przysiadł na oparciu fotela Emmy. 

- Teraz możemy zaczynać. - Ceres wziął na siebie obowiązek wprowadzenia nas w arkana magii kręgu. W końcu zaczął wypełniać zadanie strażnika, co wszyscy przyjęliśmy z wielką ulgą. Miałam dość tkwienia w próżni, pełna lęku i niewiedzy co się ze mną działo. - Zacznijmy od części informacyjnej. Jesteście tu, bo noc z 31 października na 1 listopada połączyła was z głosem galaktyki. Staliście się jej dziećmi, otrzymaliście od niej pewne zdolności, ale co za tym idzie, zostaliście przeklęci za lekkomyślne sięganie po czarną magię. Teraz macie niecały rok na zamknięcie kręgu. Są tylko cztery drogi zakończenia tej historii. Moja ulubiona to ta, w której zawiązujecie pełen krąg składający się z nas wszystkich oraz członków układu i ich strażnika. W takim wypadku moc zostanie odesłana do galaktyki, klątwa zdjęta na zawsze, a wy wrócicie sobie do swojego życia. Niestety pozostałe są mniej optymistyczne. Mianowicie jeśli nie zrobicie absolutnie nic, moc ulotni się po roku a wasze dusze powiedzą pa pa ziemskiej egzystencji. Rozumiecie o co mi chodzi? - popatrzył po nas z powagą, jednak wszyscy siedzieliśmy jak skamieniali. - Śmierć! Nie tylko ciała ale i ducha, a w tym czasie klątwa poszuka sobie następnej grupy idiotów. Jeśli jednak spróbowalibyście zawiązać krąg w niepełnym składzie, cóż próbujcie, ale wiedzcie, że ta opcja też równa się śmierć. No i oczywiście, tak jak my dążymy do zawiązania kręgu, tak nasi przeciwnicy dążą do zamknięcia układu. Są w takiej samej sytuacji, mianowicie potrzebują wszystkich członków swojej drużyny oraz nas. W tym wypadku jednak moc powierzona wam na ten rok zostałaby z wami na zawsze, a strażnicy staliby się zwykłymi ludźmi. Nie wiem czy wiecie, ale życie strażników określa długość trwania klątwy. Po zawiązaniu układu mógłbym w końcu odpocząć na wieki. Jednakże nie myślcie sobie, że ta ostatnia wizja to kraina mlekiem i miodem płynąca. Jest pewne ryzyko związane z tym wyjściem. Moc może przejąć nad wami całkowitą kontrolę i sama się wyzwolić niszcząc was, a przy okazji całą galaktykę. - Mimo, że Ceres skończył i czekał na jakąkolwiek reakcję, nikt nie śmiał się odezwać. - Z wami się dogadać to jest tragedia. Przejdźmy dalej drogie dzieci...

- Czekaj! - wtrąciłam, a wszystkie pary oczu zwróciły się  w moją stronę, przez co poczułam się nieco zakłopotana. - Sugerujesz, że mamy znaleźć dzieci pozostałych planet i ich strażnika, a potem przekonać ich do zawiązania z nami kręgu? 

- Nie zapominaj o synu gwiazd, twoim odpowiedniku. - dodał.

W tamtym momencie przypomniała mi się poranna sytuacja z łazienki. Na chwilę poczułam się jakbym się tam znów znalazła. Ból w okolicach lewej piersi, biały dym, który jak się okazało jest aurą, a także ten okropny głos...

"...zjednocz się z synem gwiazd"

- Nie! - krzyknęłam odpędzając wspomnienie. 

- Co się stało? - zaniepokoił się siedzący obok Nathan.

- Świruska jak zwykle w swoim żywiole. Powiedz nam Lindsay, uwielbiasz być w centrum uwagi, jako poszkodowana, aby tacy słodcy i naiwni chłopcy jak Nathan i Ceres jedli ci z ręki, prawda? - wtrąciła Emma świdrując mnie spojrzeniem. - Nie próbuj mnie uciszać Harrington. - warknęła. - Nie widzicie co ona z wami robi? Manipuluje wami, aby zwrócić na siebie uwagę. Przejrzałam cię. - Na koniec zwróciła się do mnie. 

- Może już starczy Emmo. - Właśnie w tamtym momencie dotarło do mnie, że niezbyt często słyszałam głos Josha. Brzmiał cienko i nieco piskliwie. - Bez niej nie zamkniemy kręgu, ani układu, ani czegokolwiek, co tam mamy zamknąć. 

- Zamknąć ją w psychiatryku. Dokładnie to powinniśmy zrobić. - odparła wyniośle.

- Nie wiem czy pamiętasz mała blondyneczko, ale z okazji swoich urodzin postanowiłaś złożyć Lindsay w ofierze na cmentarzu żydowskim. Teraz postawmy sobie pytanie: kto powinien zostać zamknięty z was dwóch? - Ceres zgromił spojrzeniem oniemiałą Emmę.

- Ja... - zająknęła się.

- Starczy tego! - Do tej pory cicha Abigail postanowiła rozwiązać problem. - Emma wyluzuj troszkę i przestań się tak spinać. Ceres kontynuuj gadkę. Przed nami długa noc i mamy sporo do omówienia. Lepiej miejmy to już z głowy.

- Za to cię cenię moja kochana Merkurianko. - Ceres posłał ciemnowłosej promienny uśmiech. - Kontynuujmy obrady.




Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now