*58*

456 36 2
                                    

☾ LINDSAY ☉

Wiatr rozwiewał i w zabawie plątał moje włosy, a krew krążyła szybciej w żyłach. Jeszcze nigdy nie biegłam tak szybko. Gdyby istniały zawody w biegu o przebaczenie, to może nawet zdobyłabym złoto. Już dawno uświadomiłam sobie, iż zależało mi na Nathanie Harringtonie, jednakże dopiero w tym momencie podjęłam działanie, które by na to wskazywało. Moje stopy rytmicznie uderzały o płyty chodnikowe, odbijając się głuchym echem wśród ścian mijanych budynków. 

- Odważ się być samolubna, chociaż ten jeden raz i zrób coś, abyś była szczęśliwa. - W głowie rozbrzmiewały mi słowa Ceresa.

Z początku, gdy tak do mnie powiedział, nie przywiązywałam do tego zbyt wielkiej uwagi. Jednakże w tym momencie dodawały mi siły. Nim się spostrzegłam, dotarłam sprintem do posiadłości Harringtonów, dokładnie w momencie, gdy Nathan przekraczał próg swojego domu.

- Czekaj! - krzyknęłam, aczkolwiek wyszedł z tego jedynie dziwny skrzek.

Mimo mojego zniekształconego głosu, chłopak odwrócił się. Podbiegłam jeszcze kilka metrów, na które ledwo starczyło mi sił. 

- Muszę ci coś powiedzieć. - Gdy tylko zbliżyłam się do Nathana zgięłam się wpół, ciężko sapiąc.

- Musi być to coś niebywale ważnego, skoro tak się pofatygowałaś. - rzucił z sarkazmem.

- Żebyś wiedział - przytaknęłam odgarniając spocone kosmyki z czoła - dlatego proszę, abyś wysłuchał do końca tego, co mam do wyznania. - Spojrzałam mu głęboko w oczy, z nadzieją, że dzięki temu uzna moje słowa za szczere. - Zależy mi na tobie i nie mogę znieść, że oddalamy się od siebie. Postąpiłam okropnie odtrącając wcześniej twoje uczucia, lecz absolutnie nie miałam pojęcia jak się wtedy zachować. 

- Związanie się z Jaydenem, który jedynie chciał cię wykorzystać, na pewno było najlepszą opcją, jaką miałaś. - prychnął, a na twarzy chłopaka pojawił się grymas. 

- Wiem, że nic nie usprawiedliwia mojej głupoty. - wyszeptałam wbijając spojrzenie w czubki swoich butów. 

Nagle poczułam delikatne muśnięcie na mojej brodzie. Sekundę później palce Nathana unosiły już mój podbródek tak, aby nasze oczy mogły się spotkać. W milczeniu wpatrywałam się w brązowy odcień bursztynu, który nosiły tęczówki chłopaka. Zdawało się jak gdyby jego oczy mieniły się złotem. 

- Lindsay... - wyszeptał - oboje popełniliśmy wiele błędów, ale na tym to wszystko polega. Nigdy nie jest idealnie już od samego początku. Miłość to wyboista droga, ale najważniejsze to się nie poddać i wytrwać w tym, na czym ci zależy. 

- Nigdy nie poznałam, aż tak intensywnego uczucia. Jest zarówno w takim samym stopniu  cudowne, jak i przerażające. - odparłam również szeptem. 

Nathan pochylił się, a następnie zetknął nasze czoła. 

- Nie chcę i nie będę na ciebie naciskał, ani nic na tobie wymuszał. Chcę, abyś czuła się komfortowo z tym, cokolwiek się między nami wydarzy. - powiedział, a następnie musnął ustami moje czoło.

Przygryzłam lekko wargę, czując jak po moim brzuchu rozchodzi się swego rodzaju ciepło. To był moment, w którym powiedziałam sobie dość. 

- Mam dość uciekania przed życiem. - powiedziałam spoglądając w bursztynowe tęczówki.

Uniosłam się w górę na palcach i przycisnęłam swoje wargi do ust Nathana.  Uczucie, jakiego właśnie doświadczałam było oszałamiające. To, co czułam całując Jaydena, było niczym w porównaniu do tej chwili. Całe moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a nogi uginały się pode mną i gdyby nie fakt, że Nathan mnie objął, pewnie leżałabym już na ziemi. Zarzuciłam ręce na ramiona chłopaka, a następnie splotłam dłonie na jego karku. Zrozumiałam w końcu sformułowanie "mieć motyle w brzuchu". Wydawało się jakby każdy nerw mojego ciała wysyłał właśnie tam sygnały inforumujące, że to jest to. W ramionach Nathana zdawało się, że świat stanął w miejscu. Po krótkiej chwili, która jednak zdawała się trwać cały czas tego świata, oderwaliśmy się od siebie.

- Czy to oznacza, że już nie myślisz, iż zdradziłem krąg? - zapytał z uśmiechem chłopak.

- Nie wiem nawet jak mogłam tak myśleć. - odpowiedziałam przepraszającym tonem i zawstydzeniem spuściłam głowę. 

- Najważniejsze, że już wiesz jak jest. - wzruszył ramionami. - Jednakże o teraz musimy sobie zaufać w stu procentach, ponieważ bez tego trudno będzie nam pokonać Plutona.

- A jeszcze trudniej być razem. - odparłam.

- Co ty powiedziałaś? - zapytał z niedowierzaniem. 

- Nic szczególnego... - Nieco speszona przygryzłam wargę. 

- Czyżbyś chciała, abym oficjalnie zapytał cię o zostanie moją dziewczyną? - Uniósł brwi.

- Może... - wydukałam.

- A zgodziłabyś się? - dociekał.

- Prawdopodobnie tak, ale najpierw musiałbyś zapytać. - droczyłam się.

- Lindsay Donovan, - chwycił mnie za dłonie - czy zechciałabyś spełnić moje marzenie i zostać moją dziewczyną? 

- Myślę, że mogłabym to dla ciebie zrobić. - zaśmiałam się. - A teraz chodź, muszę sprawdzić jak radzi sobie Emma. 

Chwyciłam Nathana za rękę i pociągnęłam w kierunku drogi powrotnej do mojego domu. Chłopak bez wahania splótł razem nasze place. 

Ten dzień zdecydowanie określiłabym w trzech słowach - nierealny, lecz cudowny.


Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz