*55*

429 47 0
                                    

Istnieją w życiu chwile, gdy myślimy, że nadchodzi nasz koniec. Wydaje się, iż czas, który mieliśmy dobiega właśnie końca. Przychodzi to w momentach wielkiego bólu lub zagrożenia. W moim przypadku padło właśnie na tą drugą opcję. Gdy oślepiły mnie światła pędzącego w moją stronę samochodu, czułam chłód nadciągającej śmierci. Niemalże czułam jej lodowaty oddech na karku. Wszystkie wspomnienia przemknęły mi przed oczami, chociaż trwało to zaledwie kilka sekund. Adrenalina w moich żyłach sprawiła, że nawet nie czułam strachu. Zaczęłam witać śmierć niczym starego przyjaciela. Jednak ona nie nadeszła. Tak samo jak i ból. Srebrny mercedes w ostatnim momencie zmienił trajektorię i uderzył w stojący nieopodal śmietnik. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie co się właśnie stało, a z moich ust wydobył się piskliwy krzyk. 

- Przestań wrzeszczeć, to nie ty rozwaliłaś auto! - usłyszałam żeński głos.

Moment później z samochodu wysiadła niska blondynka ubrana w elegancki, biały kombinezon z krótkim rękawem. Zarejestrowanie na kogo właśnie patrzyłam zabrało mi prawie całą minutę. Przede mną stała wkurzona córka burmistrza, Emma Young. Kiedy ona również mnie rozpoznała, wyraz jej twarz zmienił się z nieco rozwścieczonego na "zaraz ktoś zginie i będziesz to ty". 

- Czy ty idiotko już do reszty postradałaś zmysły?! - zaczęła krzyczeć. - Jeśli chciałaś dać się zabić, trzeba było rzucić się z mostu, przynajmniej nikomu byś nie przeszkadzała. 

Spojrzałam na nią beznamiętnie. Bardzo miło było, tak dla odmiany, chociaż raz się nią nie przejmować. W następnej sekundzie, na nowo ukryłam twarz w dłoniach, a moim ciałem wstrząsnął szloch. Nie wiedziałam już czy nadal chodziło o Nathana, czy może były to łzy ulgi. Najprawdopodobniej wszystkie emocje skumulowały się we mnie i nie wytrzymałam napięcia, przez co rozpłakałam się przy Emmie. Kiedy usłyszałam zamykające się drzwi auta odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, aby to właśnie ona była świadkiem mojego załamania. Jednakże kolosalnie pomyliłam się myśląc, iż Emma odjedzie i zostawi mnie samą. Zrozumiałam to, gdy poczułam jak coś uderzyło mnie w głowę. Owe "coś" okazało się być niepełnym opakowaniem chusteczek higienicznych. 

- Dziękuję - wymamrotałam pod nosem.

Emma bez słowa rozłożyła chusteczkę na krawężniku i usiadła na niej, aby nie pobrudzić swojego ubrania. Czułam, że na mnie spogląda, lecz czułam się zbyt zażenowana, aby na nią spojrzeć. 

- Więc... - powiedziała przeciągle blondynka. - czyżby klub frajerów przechodził kryzys? 

- Nie byłabyś sobą, gdybyś chociaż raz była miła, prawda? - burknęłam z chusteczką przytkniętą do nosa.

- Dostałaś chusteczki, więc potraktuj to jako przejaw mojego miłosierdzia. - odparła nonszalancko.

- Dlaczego wybrałaś układ? - zapytałam wprost, ponieważ to pytanie mnie nurtowało odkąd poznałam prawdę dotyczącą jego idei.

- Posiadanie mocy brzmi bardzo przekonująco. - stwierdziła.

- Nawet za cenę niewinnego istnienia? 

- Nie zostało udowodnione, że świat ulegnie destrukcji, kiedy układ się dopełni. - odpowiedziała.

- Mówię o poświęceniu niewinnego dziecka w ofierze. - Gdy te słowa opuściły moje usta, Emma nagle pobladła.

- O czym ty mówisz? - zapytała niepewnie.

- Aby układ mógł się dopełnić potrzebne jest poświęcenie dziecka zrodzonego z Córki Słońca i Księżyca i Syna Gwiazd. - odparłam.

- Nie wierzę ci. - Emma zaczęła potrząsać głową. 

- Pluton pokazał mi rozdział z księgi, która mówi o sposobach na zakończenie tej klątwy. - dodałam.

Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now