*9*

1.1K 73 3
                                    


Kiedy wraz z Ceresem dotarliśmy nad jezioro, słońce znajdowało się wysoko na nieboskłonie rozjaśniając wszystko dookoła swoimi ciepłymi promieniami. 

- Zechcesz mi powiedzieć jakim cudem zgubiłeś tutaj klucze? - zapytałam.

- To bardzo długa i skomplikowana historia, za to jaka fascynująca. Wyobraź sobie, że planowałem zaprosić córkę Merkurego na randkę, tak na marginesie do tej pory chodzi wkurzony i wysyła mi w prezencie martwe zwierzęta, owinięte w różowy papier prezentowy z motywem dziecięcym typu wróżki albo misie. Koleś jest zdecydowanie fanem czarnego humoru. Wracając do randki... zgodziła się ze mną pójść pod warunkiem, że podaruję jej jakiś piękny bukiet. Tak więc zabrałem ją nad to właśnie jezioro i próbowałem zerwać o tamte białe kwiatki, - machnął ręką wskazując miejsce gdzieś za mną - ale potknąłem się o kamień i wpadłem do jeziora. Abigail mnie wyśmiała i wróciła do domu, a ja upokorzony postanowiłem chwilę popływać dla rozluźnienia. Skoro już byłem w tej wodzie to musiałem skorzystać, nie patrz na mnie tym swoim krytycznym wzrokiem. Zapomniałem, że mam klucze w kieszeni, każdemu się przecież zdarza. Więc tak właśnie wyglądała moja przygoda. 

- Nie mogłeś poprosić Emmy, żeby rozstąpiła ci jezioro czy coś w ten deseń? - zagadnęłam.

- To tak jakby poprosić rekina, żeby cię nie zjadał. Zaśmieje ci się w twarz, a potem i tak zrobi po swojemu.  W dodatku jeszcze nie osiągnęła tego poziomu. Dopóki nie zostaną aktywowane wszystkie moce kręgu to nikt nie ruszy z miejsca.

- Więc czego w takim razie ode mnie oczekujesz? - zniecierpliwiona skrzyżowałam ramiona.

- Zanurkuj. - odparł z pełną powagą.

- A ty co będziesz robił w tym czasie?

- Zmierzę ci czas i powiem jak długo jesteś w stanie wstrzymać oddech. 

Spojrzałam na niego spode łba. Pokręciłam głową z głębokim westchnięciem i trzepnęłam Ceresa w potylicę. 

- Włączaj stoper, przekonamy się jak długo wytrzymam zanim cię utopię. - burknęłam.

- Nie marudź, bo zadzwonię do twojej mamy i opowiem o moim udziale w II Wojnie Światowej, ale ty lepiej o to nie pytaj. Zginąłem w niezbyt ciekawy sposób, więc wolałbym nie mówić jeśli nie ma takiej potrzeby. To było moje poprzednie wcielenie, więc niestety pamiętam je najlepiej. Może dlatego teraz jestem taki super.

- Wydaje mi się raczej, że to kwestia twojego zbyt dużego ego.

- To dobrze, że tylko ci się wydaje. - mrugnął do mnie.

- Dobra, poszukam dla ciebie tych kluczy. - rzuciłam zrezygnowana i zaczęłam ściągać bluzkę.

- Lindsay, nie musisz tak manifestacyjnie pokazywać, że ci się podobam. Wystarczyło powiedzieć, ale mimo, że bardzo mi schlebiasz muszę ci odpowiedzieć 'nie'.

- Zamknij się. - burknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Przyjmij odrzucenie na klatę. Musisz zrozumieć, że nie każda może mnie mieć. Moje serce już należy do córki Merkurego, wybacz.

Nie zwracając uwagi na dalsze słowa Ceresa, ruszyłam w kierunku wody. Kiedy tylko moja stopa dotknęła tafli lodowatego, listopadowego jeziora, przeszedł mnie dreszcz. Niemal od razu zauważyłam pojawiającą się na rękach gęsią skórkę. Mimo poczucia bryłek lodu płynących w żyłach, zanurzyłam się aż po sam czubek głowy. Dotknęłam dłonią piaszczystego dna w poszukiwaniu zagubionego kawałka metalu. Gdy zrobiło mi się słabo od wstrzymywania oddechu, wynurzyłam się.

- Tylko pół minuty? - wrzasnął Ceres.

- Jeśli masz z tym jakiś problem to sam ich szukaj! - odpowiedziałam wkurzona.

- Wyłaź z tej wody, będziemy musieli potrenować. Twoje zdolności pływackie wyglądają mizernie. 

Coraz bardziej zirytowana wybiegłam z wody, tym samym ochlapując chłopaka stojącego na lądzie. Ten jednak niezrażony podał mi biały ręcznik, który nie miałam pojęcia skąd wytrzasnął. 

- Bardzo mi przykro, że nie byłam ci w stanie pomóc. - rzuciłam sarkastycznie.

- Nie martw się. W sumie to mam te klucze, ale przysięgam, że cała reszta to była prawda i naprawdę prawie je zgubiłem. - spojrzałam na niego złowrogo. - Zanim zaplanujesz moje morderstwo, muszę ci powiedzieć, że po prostu chciałem sprawdzić twoje zdolności pływackie, a nie to jak wyglądasz w samej bieliźnie. 

- Ceres, masz pięć sekund na uratowanie swojej marnej egzystencji poprzez ewakuację. - Jeśli wcześniej byłam zła, to teraz pragnęłam utopić go w tym jeziorze. 

- Potrzebujemy tego do misji córki Słońca i Księżyca, aby aktywować krąg! - krzyczał już przestraszony.

- Nie pomagasz sobie. Jeśli jednak tak jest, to mimo tylu lat, strasznie nieprofesjonalny z ciebie strażnik. - Podczas wypowiadania tych słów ubrałam się w błyskawicznym tempie i ruszyłam w stronę ulicy. - Wezwę cię jak będę czegoś potrzebować. - krzyknęłam na odchodnym.

Nie oglądając się za siebie szłam ulicą w stronę lasu. Jesienny wiatr rozwiewał moje skręcone, mokre włosy. Rozwiane zostały także moje nadzieje co do zaprzyjaźnienia się chociażby z Ceresem. Czy ja serio wierzyłam w całą tą misję córki Słońca i Księżyca. Czy ja naprawdę wierzyłam w istnienie kręgu i magicznych zdolności? Moje życie jak do tej pory składało się na pasmo nieszczęść, dlaczego miałoby tym razem być inaczej? Choroba psychiczna, tak się składa, że brakuje mi jej jeszcze na liście rzeczy, które czynią moją egzystencję beznadziejną. 

- Lindsay! Widziałem obraz jakoby z twych dłoni coś wypadło! - usłyszałam z oddali nieznany głos.

Obróciłam się w stronę jego właściciela. Był nim wysoki brunet ubrany w staromodny szary płaszcz. Wydawał mi się znajomy, jednakże nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie już widziałam jego twarz.

- Znamy się? - zapytałam niepewnie.

Chłopak w kilku krokach pokonał dzielący nas dystans i wyciągnął do mnie rękę, w której spoczywała srebrna bransoletka.

- Możliwym być może, że już kiedyś dane było nam się spotkać. Zowię się, oczywiście tylko w obecnym wcieleniu Alexander Hastings. W szkole podstawowej, tej samej się edukowaliśmy. Prawdziwe oblicze moje znają tylko nieliczni. Tyś jest damą, która szansę tą otrzymała. Pomińmy zbędne formalności, odrzućmy sztywne reguły, nazywam się Pluton. Jestem najlepszym przyjacielem Ceresa, a teraz weź już tą bransoletkę z mojej ręki, zanim ta mi ścierpnie. 

Chwyciłam cienki łańcuszek między kciuk i palec wskazujący i dokładnie przyjrzałam się zawieszce. Był to ten sam symbol, który widniał tuż pod moją piersią. 

- Dziękuję, ale to chyba nie moje. - powiedziałam słabym głosem.

- Córko Słońca i Księżyca, nie dasz rady uciec od swojego przeznaczenia, choćbyś bardzo chciała. Możesz się poddać, ale wtedy skierujesz w stronę zguby nie tylko swoją duszę. Pokażę ci co musisz zrobić, aby ocalić całą waszą piątkę. Są jeszcze rzeczy o których nie wiesz, bo ten drań Ceres lubi się migać od obowiązków strażnika. Chwyć mnie za dłoń, a o wszystkim ci opowiem.

Przygryzłam lekko wargę. Czy mogłam zaufać Plutonowi? Jak chciałam ufać komuś, skoro nawet nie potrafiłam zaufać samej sobie. Po chwili wahania chwyciłam rękę chłopaka i dałam się pociągnąć w tworzący się czerwony dym.



Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now