*7*

1.2K 87 20
                                    

Przez następne trzy dni udawało mi się skutecznie unikać ludzi ze szkolnej elity. Jednak bomba wybuchła w piątek. Ostatnia prosta dzieliła mnie od spokojnego tygodnia, lecz najwidoczniej los lubił czasem tak porządnie kopnąć mnie w cztery litery. Przedostatnia lekcja, która miała być dla mnie spokojnym, bezproblemowym językiem hiszpańskim, okazała się być dodatkowym wf-em. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że na zajęciach połączono dwie klasy. Jak łatwo zgadnąć, moje niezmierzone szczęście sprawiło, iż klasa Emmy miała lekcję razem z moją. Jeśli nawet tkwiła we mnie nadzieja, że dziewczyna mnie nie zauważy, to już przed samymi zajęciami została ona zmiażdżona kosztownym bucikiem córki burmistrza. 

Gdy weszłam do damskiej szatni, poczułam unoszący się w powietrzu zapach słodkich perfum, które użyte w nadmiarze przyprawiały o pieczenie w nosie. Nie przejmując się tym zajęłam moje standardowe miejsce w kącie pomieszczenia, lecz wiązało się to w tym przypadku z upadkiem mojej dotychczasowej passy sukcesów na tle unikania elity. Po mojej lewej znajdowały się rzeczy Emmy i zanim zdążyłam się przenieść, zauważyła mnie sama zainteresowana. Blondynka zlustrowała mnie od stóp do głów lodowatym spojrzeniem swoich niebieskich oczu.

- Nie powinno cię tu być. - syknęła.

- Też mi się to nie podoba, a jednak spójrz - jestem. - burknęłam, po czym zabrałam się do zmiany ubrań.

- Mówię poważnie Donovan, zejdź mi z oczu, bo inaczej... - Nie dane było mi usłyszeć, czym tym razem Emma chciała mi zagrozić, gdyż w momencie, w którym uniosłam bluzkę dziewczyna zamilkła wpatrując się z przerażeniem w symbol wystający spod linii mojego białego stanika. - Skąd to masz? - zająknęła się ze zdziwienia.

- Nie tylko ty i twoja grupa jesteście wyjątkowi jak widać. - zniżyłam głos do szeptu, który niemal można by uznać za konspiracyjny. Właśnie "niemal", gdyby nie chodziło o mnie i Emmę Young. 

Chciałam się obrócić i wyjść z szatni jak najszybciej, lecz drobna ręka Emmy chwyciła mnie za ramię i pociągnęła na miejsce, w którym stałam chwilę wcześniej.

- Nigdzie nie idziesz. - stwierdziła oburzona.

Z pewnym siebie uśmiechem usiadłam na ławce. Czekałyśmy w naładowanej elektrycznością ciszy, aż pozostałe dziewczyny opuszczą szatnię.

- Ceres! - krzyknęła blondynka głosem pełnym frustracji, a ja ledwo powstrzymałam się przed parsknięciem.

W tym samym czasie w pomarańczowym dymie pojawiła się sylwetka znanego mi już chłopaka, ubranego tym razem w strój sportowy.

- Przepraszam za spóźnienie, ale chciałem dopasować swój image do waszego, żebyście nie czuły się przy mnie skrępowane. Zaprosiłyście mnie może na mały trening? Swoją drogą uważam, że nie powinnyście nosić dresów do szkoły, przecież to takie wieśniackie. Bez urazy dla mieszkańców wsi. Elizabeth, mimo że pochodziła z terenów wiejskich, nosiła się szykownie. 

- W sumie to tylko na wf. - oznajmiłam mu, gdy tylko miałam okazję na wtrącenie zdania.

- Och - westchnął z ulgą - jeśli tak, to wam wybaczam tą modową wpadkę. To całkowicie zmienia postać rzeczy. Więc miałem rację, że zapraszacie mnie na trening? Widzę Lindsay, że zaprzyjaźniasz się z Emmą, to bardzo dobrze. Miło jest mieć czasem z kim pogadać. 

- Halo! - Blondynka starała się przykuć uwagę Ceresa. - To ja cię tutaj wezwałam.

Chłopak spojrzał na nią z ukosa, a na jego twarzy malował się wyraz niesmaku. Wyjął z kieszeni komórkę i przystawił ją do ucha, jak gdyby z kimś rozmawiał.

Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now