*33*

675 59 23
                                    

CERES

Łóżko w pokoju gościnnym, w domu Lindsay, było niesamowicie niewygodne. Absolutnie się nie dziwię, że z taką wersalką, nikt jej nie odwiedza. Nie miałem gdzie mieszkać, więc po kryjomu spędzałem noce właśnie tam. Niby powinienem odczuwać w związku z tym jakąś dozę wdzięczności, ale moje plecy miały co do tego inne zdanie.

- Następnym razem nocuję u Milczka. - westchnąłem po przebudzeniu. - W sumie to powinienem go odwiedzić. 

Przez głowę przeszła mi myśl, żeby poczekać, aż chłopaczyna wstanie. 

Ale po co? Gdzie w tym zabawa?

Dlatego bez dalszego ociągania wybrałem kurs na sypialnie Nathana. Kiedy energia zbierała się we mnie, zawsze odczuwałem łaskotanie w brzuchu. Podczas teleportacji zaś swędział mnie nos. Po długich latach praktyki, powinienem już przywyknąć, lecz do takich rzeczy nie idzie. Gdy pojawiłem się tuż obok łóżka chłopaka, z zaskoczeniem spostrzegłem jedynie rozrzuconą na boki pościel. Była szósta nad ranem, gdzie on się podziewał? Lindsay jeszcze by spała w najlepsze o tej porze. 

- Jak i o każdej innej, póki nie wybije dwunasta. - wymamrotałem pod nosem.

Normalnie podreptałbym wesoło do kuchni, jednak nie chciałem budzić wszystkich domowników, więc po prostu się przeteleportowałem. Tak coś czułem, że znajdę tam tego Milczka Podjadacza. 

- Znalazłem. - wyszeptałem zachodząc go od tyłu.

Wystraszony Nathan obrócił się natychmiast, gotów do ataku. Kiedy jednak zauważył, że to tylko, a raczej aż ja, wypuścił powietrze wstrzymywane w płucach.

- Ile razy mam ci powtarzać ty niereformowalna planeto karłowata, żebyś nauczył się pukać i nie nękał mnie o poranku? - Chyba był niezadowolony z mojej wizyty, ale kto by się tym przejmował.

- Wiesz, że jesteś serem? - zapytałem, a na twarzy chłopaka pojawił się wyraz niezrozumienia. -Ser Natan, łapiesz?  - zaśmiałem się z własnego żartu.

Milczek, jedynie pokiwał głową, a następnie powrócił do przeszukiwania lodówki. Zawsze mnie dziwiło, czemu nikt nie rozumiał moich żartów. Przecież były zabawne.

- Wyznałeś w końcu Lindsay co czujesz, żeby Jayden nie sprzątnął ci jej sprzed nosa? - Lubiłem podpuszczać Nathana, aby robił malutkie kroczki w stronę swojej ukochanej. Zabawnie było się temu przyglądać z boku. 

- Posłuchałem cię ten jeden, jedyny raz i nie mam zamiaru tego robić nigdy więcej. - odparł wyciągając ser z lodówki.

- Czy to podchodzi pod kanibalizm? - zapytałem spoglądając niepewnie na główny składnik kanapki. 

- Wyznałem jej co czuję, a ona tak po prostu uciekła. - Nathan wydawał się sfrustrowny, więc totalnie zignorował moje pytanie. 

Wtedy właśnie przyszedł mi do głowy świetny pomysł. 

- Zaraz wracam - rzuciłem, a następnie przeniosłem się w inne miejsce.

Teleportacji do sklepu sportowego, podczas jego zamknięcia, nie nazwałbym włamaniem. W końcu ja tylko pożyczałem rzeczy. Fakt, z krową to była inna historia, ją akurat zaanektowałem z pastwiska. Zazwyczaj wszystko oddaję, ale z mućką nie potrafiłem się rostać. Kiedy znalazłem już to, czego szukałem, pojawiłem się ponownie w kuchni Harringtonów. 

- Dmuchany basen? - Nathan wydawał się nieprzekonany. - Mamy listopad, tak w sumie zaraz grudzień... 

- Bardziej cię lubiłem jak milczałeś. - przewróciłem oczami, gdyż chłopak okazał się człowiekiem małej wiary. - Bierz szampana i idziemy do ogrodu. 

Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now