*42*

497 52 12
                                    

♀ JOSH ♀

Gdy zobaczyłem Emmę, cały świat jak gdyby na chwilę wstrzymał oddech. Kiedy postanowiła ze mną zerwać, zmieniła także szkołę, więc nie powinienem być zdziwiony, iż miała już nowych znajomych. Jednak nie spodziewałem się spotkania w taki sposób. Nie byłem na to mentalnie gotowy.

Dziewczyna ubrana była w jasny, niebieski kombinezon, który podkreślał kolor jej oczu. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Czułem się jak zahipnotyzowany jej urodą. Dopiero Daniel Marshall odciągnął mnie od tych myśli.

- Słyszałem, że interesujesz się komputerami kwantowymi. - zagadnął, poprzez co wyrwał mnie z transu.

- Nie jestem jeszcze, aż tak znany, aby moja sława mnie wyprzedzała. - odparłem ze śmiechem. 

- Ceres to straszna papla. - wzruszył ramionami. - Zapytałem go, skąd wzięła się jego ksywa, a gdybyś przeliczył jego odpowiedź na strony A4 zapisane czcionką Times New Roman, w rozmiarze 12, wyszłoby jakieś pięć. 

- To cały on. - przyznałem. - A ty jesteś...

- Daniel Marshall, lekko nerdowaty chłopak, którego największą miłością jest programowanie. 

- Josh Spencer - wymieniliśmy uścisk dłoni.

Spędziliśmy następne godziny na rozmowie o naukach ścisłych. Dowiedziałem się, że nawet kostkę rubika można ułożyć za pomocą algorytmów. Uzgodniliśmy również, iż pewnego dnia spotkamy się na partię szachów. Byłem tak wciągnięty w naszą konwersację, że nawet raz nie pomyślałem o Emmie. Na początku było ciężko, ale miło dla odmiany porozmawiać z kimś, kto miał podobne zainteresowania. Wtedy zrozumiałem, że może faktycznie nie było przyszłości dla mnie i mojej byłej dziewczyny. Patrząc na nasz związek z perspektywy czasu, nie rozumieliśmy się w wielu kwestiach. Była piękna i ciągnęło mnie do niej, ale obecnie to by było na tyle. 

- Mam wspaniały pomysł. - rzucił Daniel, po powrocie z kuchni. W jednej ręce trzymał kubek z drinkiem, w drugiej zaś miarkę. - Obliczmy przekątną pokoju. - mówił już dosyć niewyraźnie, a wręcz bełkotał. 

- Musisz mu wybaczyć, ma dosyć słabą głowę. - podeszła do nas rudowłosa dziewczyna, jednak jej imię totalnie wyleciało mi z głowy. - Jestem Cassidy. - uśmiechnęła się widząc moje zakłopotanie.

- Josh - przedstawiłem się.

- Wiem, Emma mi o tobie opowiadała. 

Mogłem się domyślić. Dziewczyna była bardziej niż ładna, a sądząc po stroju odsłaniającym wiele ciała, czuła się swobodnie we własnej skórze. Nic dziwnego, że złapały z Emmą kontakt. Prawdopodobnie była popularna i lubiana. Wiedziałem po ostatnich wydarzeniach, iż powinienem unikać takich dziewczyn. Dlatego wstałem, aby zabrać Daniela do pokoju. Chłopak potrzebował solidnego odpoczynku. Złapałem go pod ramię i zacząłem ciągnąć w stronę pokoi. 

- Pomogę ci. - zaoferowała Cassidy łapiąc Marshalla pod drugie ramię.

Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Ten moment dłużył się niemiłosiernie, ponieważ Daniel postanowił zostać kłodą. Nie należał do osób szczupłych, lecz był cięższy niż przewidywałem. Z trudem ułożyliśmy go na łóżku w sypialni należącej do najprawdopodobniej rodziców Jaydena.

- Dzięki za pomoc, sam raczej bym go tu nie dociągnął. - przyznałem.

- Nie ma sprawy, Daniel jest przyjacielem mojego kuzyna, więc Bradley będzie miał u mnie dług za opiekę nad nim. - zaśmiała się perliście. - Może wypijemy jeszcze po drinku. - zaproponowała kładąc rękę na moim ramieniu.

- Raczej nie jestem w nastroju do picia. - wyznałem.

- Najlepiej poznaje się ludzi przy alkoholu. Obiecuję, że jeśli rozmowa nie będzie się kleić to dam ci spokój. 

- Zgoda - Nie wiem co mnie przekonało, myśl, że nie powinienem z nią rozmawiać i dzięki temu się odczepi czy miłe uczcie jej ciepłej dłoni na moim ramieniu.

Zgarneliśmy napoje z kuchni i usiedliśmy na kanapie. Umiejscowiłem się tuż przy oparciu, lecz mimo, iż Cassidy miała całą resztę mebla dla siebie, usiadła tak blisko mnie, że nasze ramiona nieustannie się o siebie ocierały.

- Jak tak dalej pójdzie, to wyląduje mi na kolanach. - pomyśłałem.

Jednak, gdy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, dotarło do mnie, że ten pomysł nie wzbudzał we mnie negatywnych emocji. Wiedziałem, że nie powinieniem w to brnąć, ponieważ jest przyjaciółką Emmy i... No właśnie "i co"? Tak naprawdę tylko to mnie powstrzymywało. Wziąłem kilka szybkich łyków, a następnie odstawiłem pustą szlankę na stolik obok i pochyliłem się by pocałować dziewczynę. Absolutnie nie miałem pojęcia co się działo w mojej głowie. Jednak Cassidy nie była zaskoczona, bądź bardzo dobrze udawała i natychmiast odwzajemniła pocałunek. Nasze usta zdawały się doskonale do siebie pasować. Jej wargi były niesamowicie miękkie i smakowały watą cukrową, a ona sama pachniała kwiatami. Miałem wrażenie, iż dom Jaydena zamienił się na tę jedną, krótką chwilę w ogród pełen najpiękniejszych roślin, a dookoła unosiła się woń wiosennego bzu. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, czułem się jakbym wrócił z odległej galaktyki. Spojrzałem w ciemne oczy dziewczyny i zaparło mi dech. Dopiero powróciłem z kosmosu, a znów widziałem świetliste gwiazdy. Nie wiedziałem czy był to wpływ alkoholu czy Cassidy. Jednak ten wieczór zakończył się nie tylko pocałunkiem i mogłem śmiało zaliczyć go do najcudowniejszych w moim życiu.


Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now