*61*

381 35 6
                                    

☾ LINDSAY ☉

Przechytrzyliśmy Plutona, ale co dalej?  - Te jedno pytanie nieustannie pojawiało się w moich myślach. Minął już tydzień od misji Emmy, lecz ciągle nie wiedzieliśmy co wydarzy się dalej. Jak gdyby strażnik układu zapadł się pod ziemię. Natrętne myśli nie pozwalały mi cieszyć się z nachodzących świat Bożego Narodzenia. 

- Co się dzieje mój ulubiony słoneczny księżycu? - zapytał Ceres, odkładając na bok wielką, zieloną girlandę. 

- Nadal myślę o tym, co będzie dalej. - wyznałam.

- Na razie zajmij się tym. - Wręczył mi karton pełen różnokolorowych bombek, który nie mam pojęcia skąd właśnie wytrzasnął. - Udekorujemy dom, a później odbędzie się spotkanie kręgu. Wtedy będzie czas na zamartwianie się Plutonem. 

Skinęłam głową i zaniosłam karton do salonu, gdzie stała już dwumetrowa choinka pachnąca lasem. 

- Ceres... skąd to się tu wzięło? - zapytałam, aczkolwiek nie byłam pewna, czy chciałam znać odpowiedź. 

- Jak to skąd?! - wykrzyknął zdumiony. - Oczywiście, że z tego lasu, gdzie jest jezioro.

- Ale tam nie wolno wycinać drzew! - krzyknęłam łapiąc się za głowę.

- Upsik... - Ton jego głosu wskazywał, iż Ceres absolutnie się nie przejął złamaniem zakazu. - Trudno, skoro choinka już tu jest to nie pozostało nam nic innego jak ją ustroić. - wzruszył ramionami. 

Spędziliśmy kilka godzin na przystrajaniu domu i kłótniach o kolorystykę. Chciałam utrzymać dekoracje w kolorach typowo świątecznych czyli zieleni i czerwieni, a także dodać odrobinę srebra. Jednak Ceres cały czas krzyżował moje plany dodając tu i ówdzie elementy różowego, niebieskiego, pomarańczowego i tak dalej wymieniając wszystkie istniejące kolory. Kiedy skończyliśmy mój dom wyglądał jak po wybuchu kolorowego konfetti. Jednak nie miałam już czasu na poprawianie tej tragedii, gdyż rozległ się dzwonek do drzwi.

- Na wstępie chciałabym was przeprosić, ponieważ Ceres jest bezguściem, a w dodatku wpadł dzisiaj w szał kolorów. - powiedziałam wpuszczając do środka przybyłych członków kręgu.

- Pewnie znowu zjadł za dużo cukru. - westchnęła zrezygnowana Abigail. - Jest gorszy niż pięciolatek i niestety akurat przed nim nie da się ukryć słodkości.

- Wiesz Lindsay, skoro już nas zapraszasz, to mogłabyś chociaż posprzątać. - przewróciła oczami Emma po czym rozłożyła się na kanapie. - Znaczy się, co za oryginalny wystrój... - poprawiła się natychmiast. 

- Skoro już wszyscy jesteśmy, możemy zaczynać. - rzuciłam, gdy w moim salonie znajdowali się Emma, Abigail, Josh, Ceres i Nathan.

- Jeśli chodzi o rzeczy ważne, Emma odkryła nową zdolność, mianowicie zatrzymanie czasu. - rozpoczął swoją przemowę strażnik kręgu. - Wszystko to, dzięki temu, iż wykazała się umiejętnością pracy na rzecz drużyny. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że jestem z ciebie dumny córko Jowisza. Zanim będziemy mogli zamknąć krąg pozostali również muszą odnaleźć w sobie moc manipulacji czasem, gdyż potrzebna jest do rytuału. 

- Jak mamy to zrobić? - zapytał Josh.

- Bardzo dobre pytanie, aczkolwiek nie mam pojęcia. W całej historii kręgu, jeszcze nie udało nam się dojść do etapu odkrycia wszystkich mocy.

- Zawsze wiedziałam, że jestem wyjątkowa. - Emma z dumą odrzuciła swoje długie blond włosy machnięciem ręki. - A teraz tak na poważnie, odkryłam moją moc, gdy przekonałam Jaydena do zmiany stron. Myślę, że zdolności zaczną się pojawiać, kiedy już wszyscy będziemy po jednej stronie barykady. - Jeszcze nigdy nie widziałam Emmy mówiącej tak rzeczowym tonem.

- A co z Plutonem? Jego też potrzebujemy do rytuału, a dobrowolnie to on raczej nie pójdzie. - wtrąciłam.

- Nim na razie się nie przejmujcie, zajmijcie się zwolennikami układu. Plutona zostawcie mnie. Mamy jeszcze sporo czasu do zamknięcia kręgu. Na razie możemy działać powoli. - Ceres puścił nam oczko, po czym zniknął.

Osiągnęłam postęp w kontroli moich zdolności, gdyż nie widziałam już kolorowego dymu, gdy Ceres znikał. Nauczyłam się blokować napływające do mnie aury i energię. Sporo w tej kwestii zawdzięczałam Nathanowi. Codziennie razem medytowaliśmy, ćwiczyliśmy prawidłowe oddychanie i kontrolę emocji. Ponadto, był bardzo dobrym rozpraszaczem, a w jego towarzystwie złe myśli nie istniały. 

- Może teraz spędzilibyśmy trochę czasu sam na sam? - szepnął znienacka Nathan do mojego ucha.

- Może jednak nie. - Emma wskoczyła między nas. - Teraz będziemy się bardzo dobrze bawić w piątkę. 

- Dobrze, ale nie będziemy grać w Monopoly. - powiedziała Abigail. 

- Ale dlaczego?! - obruszyła się Emma.

- Ponieważ robisz się wtedy zbyt agresywna. - odpowiedział tym razem Josh. 

- Czy jest jakaś gra, która nie zamienia Emmy w żądnego krwi demona? - zapytałam.

- Nie sądzę, żeby w ogóle istniała taka czynność. - burknął pod nosem Nathan, jednak w odpowiedzi szturchnęłam go łokciem.

- No dobra, w takim razie co powiecie na... - blondynka zrobiła dramatyczną pauzę - karaoke?

- Ja jestem chętny! - znikąd pojawił się Ceres. 

- A ty nie miałeś czegoś do załatwienia? - zmarszczyłam brwi. 

- Moja banda świnek morskich została nakarmiona. - wzruszył ramionami. - Najlepiej działa taktyka "rzuć górę jedzenia i uciekaj zanim pożrą i ciebie". 

- Zostawmy dziwne hobby planety karłowatej i chodźmy już. - jęknęła Emma.

- Dobrze, skoro jesteś taka niecierpliwa, to po drodze opowiem wam jak ostatnio przegrałem walkę o krakersa. 

- Przegrałeś walkę... - zająknęłam się - o krakersa? - westchnęłam. Dlaczego jego słowa nadal jeszcze są w stanie mnie zadziwić?

- Na swoją obronę powiem tylko, że ta papuga była bardzo cwana. Przyleciała i opowiedziała mi historię o tajemniczym skarbie zatopionym w oceanie. Wykorzystując moją nieuwagę złapała w dziób krakersa, którego trzymałem w palcach i odfrunęła. Niby została mi jeszcze cała paczka, ale miałem ochotę akurat na TAMTEGO - Ostatnie słowo specjalnie podkreślił - krakersa. Dlatego pobiegłem za nią, żeby wyciągnąć jej moją własność z gardła, ale niestety po drodze miałem bliskie spotkanie z drzewem. 

- Ceres... - nakryłam twarz dłońmi. 

- Nie martw się promyczku, jestem cały i zdrowy. - Ceres wyszczerzył zęby w uśmiechu, a jego blond loczki kołysały się na boki. 

- Jeśli chodzi o zdrowie fizyczne to może i tak, ale psychiczne w twoim przypadku pozostawia wiele do życzenia. - Abigail poklepała swojego chłopaka po ramieniu. 

- Nie wiem o co wam chodzi. - obruszył się blondyn. 

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nathan objął mnie ramieniem i takim sposobem nasza szóstka zmierzała w stronę lokalu z karaoke. Miałam jedynie nadzieję, że ta piękna atmosfera będzie trwać już zawsze. 


Niechciany Dar ✅Where stories live. Discover now