- To jednak ty zapominasz, że świat nie dzieli się na ludzi dobrych i złych. Są jedynie różne idee i cele, do których dążą. - odpowiedziała mu, wznosząc tęczówki do góry, by dostrzec wyraz jego twarzy.

- Staram się o ciebie troszczyć. Pilnuję cię, jak tylko mogę, a ty wciąż nie potrafisz tego zrozumieć. - wycedził przez zaciśnięte zęby, w posty sposób zarzucając jej niewdzięczność.

- To nie zmienia faktu, że czasem wymagasz zbyt wiele. - dodała cicho, karcąc go wzrokiem.

- Życie wymaga poświęceń. - wyjaśnił krótko, upewniając się przy tym, że to on wciąż znajdował się ponad nią. Jej dłoń drżała. To był znak, że mimo jej oschłego tonu, wciąż się bała.

- Ale nie tym razem, nie dziś. - odpowiedziała, w jej głosie zaś zaczynała wyczuwalna być złudna pewność siebie. - Byłam tu przed tobą, spóźniłeś się.

- Spóźniłem? - spojrzał na nią z wyraźnym politowaniem. - Wydaje mi się, że mam jeszcze trzy minuty.

- O czym ty pieprzysz, Matt? - rzuciła w jego stronę z wyraźnym niezrozumieniem.

- Zaraz się przekonasz. - posłał w jej kierunku perfidny uśmieszek, a ona poczuła jak zimny dreszcz przechodzi po jej plecach. Nie podobało jej się to, nawet bardzo jej się nie podobało.

- Matt... - zaczęła, jednakże nie dane było jej skończyć, bo przerwał jej on sam. Ale nie były to zwykłe słowa, nawet nie były skierowane do niej.

- Dobry wieczór, pani Sunflower! - wykrzyknął, kierując podniesiony głos za plecy dziewczyny stojącej w drzwiach.

- Och, witaj, Howardzie! - uszu Sunflower dobiegł krzyk jej matki dochodzący z wnętrza domu. Był dziwnie radosny, entuzjastyczny, aż niepodobny nie jego właścicielki. Jednak nie tylko ton, ale też całkowity wydźwięk wypowiedzi był dla niej dobitny, chociaż jeszcze nie rozumiała, co tak naprawdę to znaczyło. - Wejdź, proszę!

- Wybacz, moja droga. - zagadnął, posyłając w jej kierunku zwycięski uśmieszek. Perfidnie uniósł brwi do góry, spoglądając na nią wzrokiem pełnym pożałowania. Uniósł rękę na wysokość twarzy Sunflower i ułożył dłoń na drewnianej powierzchni drzwi. Popchnął je z większą siłą, otwierając je. Wsunął się do wnętrza budynku, wymijając przy tym swoją towarzyszkę rozmowy. Jakby nigdy nic wszedł do domu, zupełnie ją ignorując. A ta wciąż stała tam jak głupia, wciąż wpatrując się w miejsce na podwórzu, w którym chwilę wcześniej stał czarnowłosy chłopak. Chłopak, którego ta pragnęła pozostawić jak najdalej od tego miejsca. Chłopak, który wówczas stał w jej salonie, przed jej rodziną i to wtedy, gdy ta jak otępiała opierała się o framugę otwartych drzwi.

Greace powoli oderwała się od ściany i ponownym ruchem zamknęła drzwi wejściowe, tym razem robiąc to znacznie ciszej niż poprzednim razem. Odwróciła się na pięcie i wciąż z poczuciem niepokoju pulsującym z tyłu głowy, weszła do salonu. Chciała wyjaśnić tę sytuację, ale gdy znalazła się w pomieszczeniu, nieproszony gość siedział już przy rodzinnym stole. Ale nie usiadł na przypadkowym miejscu. Przez nieobecność części jej rodzeństwa, pozostały trzy wolne krzesła. Wszystkie stały tuż obok miejsca poświęconego dla Greace. Matthew zajął jedne z nich, tym samym zasiadając po jej prawej stronie.

- Wyjaśni mi ktoś, co tu się dzieje? - zapytała Puchonka, w szczególności skupiając wzrok na jej matce.

- Nie bądź niegrzeczna dla naszego gościa i usiądź przy stole. - poleciła jej Isabell, wskazując na krzesło przeznaczone dla Greace. Ta westchnęła i posłusznie zajęła swoje miejsce, przypadkiem ocierając się o ramię siedzącego obok chłopaka.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now