Serca skrawek

20 1 0
                                    

I w sumie to znowu to wraca
Depra me życie wywraca
Nogami do góry
Ciśnienie rośnie w wnętrzu mej głowy
Bo myśli mi znowu nie dają spokoju
Więc się szykuję do skoku
Nie z okna, balkonu
Tylko z krawędzi własnego umysłu
I czuję, że więdnę
Że zdechnę
I mimo tego, że nie chcę
To tego właśnie pragnie serce wredne
Bo to sługa niepokorny
Nieposłuszny
Który nie słucha mnie wcale
I stale
Robi na przekór mojej osobie
Więc trzymam go w sobie
Bo szczerze emocji się boję
Ich nie znam niestety
Bo ja pierdole
Byłem głupi, zamknąłem się w dyby
Z współwięźniem "gdyby"
Który mój umysł skaził tym jednym pytaniem
Znów zasnę nad ranem
Bądź znowu nie zasnę
Bo męczą mnie ciągle te myśli czarne
Straszne
I marne
Co duszę ściągają w otchłań Hadesu
Gdzie nic nie ma sensu
Więc nie mam celu
Choć we mnie mnie wielu
Dlatego chyba dezycji podjąć nie mogę
Bo z sobą się kłócę
Nie czuję
To boli i kłuje
I chyba umieram
Bo kaszlę i wzdycham
Rozmyślam
I gdybam
Bo życie mnie męczy
I dróg widzę setki, choć nie wiem którędy
Dojdę tam, gdzie pragnę
Choć chyba niczego nie łaknę
Naprawdę
Spadnę
W pustkę i próżnię
I nic tam nie znajdę
Bo we mnie nic nie ma
Brama do Piekła
Gdzieś stoi jedynie
We mnie
W mgle skryta
Ukryta
Przed wzrokiem
Umysłem
I jaźnią
Ognie mnie palą
Obracam się w popiół
I szary spokój
Zrodzony z zimnej obojętności
Co kości rachuje i mrozi
We mnie zagości
Jak strach się rozgości
I nie opuści już moich włości
Choć wrogiem jest moim, bo serce wycisza to dzięki niemu nie czuję złości
W sumie niczego już kurwa nie czuję
Tlen marnuję
I miejsce zabieram
Miejsce jakiegoś lepszego stworzenia
Choć chyba tak zły nie jestem, bo od niechcenia
Wylewam się z siebie, przez chęć tworzenia
Co nagle mnie łapie
I nie chce opuścić, więc piszę i piszę
Chociaż to samo wypluwam niestety
To przecież, dlatego że to mnie męczy
Jedynie
Z resztą se radzę
Choć codzień swe życie stawiam w kasynie
Spłoń skurwysynie



Podróż zniszczonej duszyWhere stories live. Discover now