(Bez)sen

37 0 6
                                    

Wciąż siedzę i myślę nad sobą
Na tym jaką chcę być osobą
Lecz marne są moje starania
Więc lepiej położę się już do spania
Lecz bezsen mnie zjada
Więc biorę nasenne
By zwalczyć insomnię
Czuję że spadam
Rzeczywistość się zatraca
Niby to pomaga
Ale dla mnie to jak kara
Gdy zasypiam obserwuje mnie postać czarna zamazana
Tak jak ja
Moja mara
Postać moja niewyraźna
Walczę by wrócić nad ranem
Połączyć ze światem
Lecz coś mnie blokuje
I czas swój marnuję
Godzin w plecy piętnaście
Szesnaście
I nic nie pamiętam to męczy mnie strasznie
Gdy wstaje to wzdycham i palę
Umysł zamglony w Nim czarna kurtyna
Przedstawienie już się nie odbywa
I wiem, że tam byłem
Wiem, że też patrzyłem
Na scenę, aktorów i maski co mieli na twarzach
Dzisiejsza sztuka chyba o stratach
I wszystkich tych latach niewykorzystanych
I zapomnianych
A mogłem przecież też robić wiele
Za bardzo się bałem
Nie jak koledzy skurwiele
Co brnęli do przodu i świat podbijali, gdy ja z boku stałem i się przyglądałem
Ich wielkim wyczynom
Ich pięknym dziewczynom
Ale rozpacz, bóle i lęki były mi bliższe
Wspomnienia me mgliste
Mi przypominają, że właśnie wstałem
I jestem zmęczony a przecież spałem 





Podróż zniszczonej duszyOnde histórias criam vida. Descubra agora