Leżąc na brudnej od krwi trawie
Wśród szczęku stali, jęków i krzyków
Leżę pośród ciał poległych i sam krwawię
Targany marzeniami, słucham pieśni wron i kruków
Nadciąga, idzie między ciałami i zbliża się powoli
Świadomość nieuchronnego końca niemiłosiernie boli
Lecz widząc jej oblicze, wyciągam do niej swe ramiona
Jest tak chłodna, mówi, że czeka na mnie sława upragniona
Lecz zostawić muszę swoje ciało tu na ziemi
Zgadzam się i odchodzę z nią, z Panią Jesieni
Zostawiłem tam swoje życie
Zostawiłem także rodzinę
Tęsknię za tym skrycie
Lecz to wszystko minie
Kiedyś znowu ich ujrzę
Jako wysłannik śmierci, gdy potworne będą burze
I zabiorę ich ze sobą
Znów będę ich ostoją
BINABASA MO ANG
Podróż zniszczonej duszy
Poetry..."Myślę, że jestem, lecz nie czuję się w ogóle Kiedyś byliśmy inni Teraz wszyscy brodzą w brudzie Który znajduje się w wnętrzu Którego nie widać z wierzchu Pełno go we mnie Tak jak pełno w Tobie I też mam już dosyć czasami Też pragnę odle...