Leki, terapia, życie i zgon

20 2 0
                                    

Padam na ryj
A mówią ciągle mi "żyj"
Lecz jak mam żyć
Skoro znów nie chcę tu być
Terapia we mnie nadzieję tchnęła
Lecz nadzieja ta zniknęła
Gdy leki działać przestały
Znów czuję się marny i mały
I nie mam sił by podnieść się znowu
I pragnę swego zgonu
W sumie ciągle o nim myślę
I myślę i myślę i sporo wymyślę
Lecz nic z tym nie zrobię
Bo nic w sumie nie robię
Więc leżę i leżę i gnije i zdycham
I wzdycham
Powietrze marnuje
Gdy je wydycham
Powietrze marnuje
Gdy je wdycham
Wiem, że leki to nie wszystko
Nie chcę aby życie moje prysło
I znikło
I boli mnie wszystko
Znów czuję się strasznie
I widzę wszędzie same matnie
Od nich chyba nie ucieknę
Bo więdnę i więdnę
Lecz bez leków nic nie zrobię
I zatracę się sam w sobie
Ciekaw jestem co psychiatra powie
Może on mi pomoże
Abym zaczął żyć na nowo
Lecz póki czekam na wizytę to tu przyjdź i umieraj razem ze mną zmoro
O trwogo
Patrzę sam na siebie wrogo
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?
A może lepiej byłoby mi w trumnie?

Podróż zniszczonej duszyWhere stories live. Discover now